Ukazali się im Mojżesz i Eliasz, którzy rozmawiali z Jezusem. Wtedy Piotr rzekł: „Panie, dobrze, że tu jesteśmy, jeśli chcesz, postawię tu trzy namioty, jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza”(Mt 17, 3-4).
Góra przemienienia stoi w samym środku łańcucha zdarzeń zapoczątkowanych przez Jezusa w „Kazaniu na górze”, a zakończonych jego śmiercią na górze Golgoty. Przemienienie opisane przez synoptyków ma miejsce tuż po Święcie Namiotów, Sukkot, obchodzonym przez Żydów przez sześć dni na przełomie września i października dla upamiętnienia wielkiej lekcji wolności i przyjaźni z Bogiem, jakiej doświadczyli na pustyni.
Obchody święta miały bogatą oprawę liturgiczną. Piotr nawiązuje do niej, gdy zaskoczony nocną wizją, wyraża chęć postawienia namiotów dla dostojnych gości, jakich w tym widzeniu rozpoznaje. Żydzi stawiali takie namioty przy swoich domach, a nawet przenosili się do nich na czas świąt, żeby przypomnieć sobie trudny czas zrzucania egipskich kajdanów i stawania się ludem bożym.
Nie wiadomo, o czym myślał wtedy Piotr. Kilka dni wcześniej w święto pojednania Jom Kippur, kiedy arcykapłan jedyny raz w roku wypowiada imię Boga Jahwe, Piotr zagadnięty przez Jezusa nazywał go Mesjaszem, Synem Boga żywego, ale chwilę później zaczął swojego Mistrza pouczać i odwodzić go od krzyża, na co Jezus zareagował bardzo ostro, nazywając Piotra „szatanem”. Czy nocna wizja na górze miała dopowiedzieć to, czego wtedy nie umiał wyrazić ani Piotr, ani żaden z apostołów? Zapewne tak. Jezus rozmawia tam Mojżeszem i Eliaszem właśnie o tym, o czym Piotr nie chciał z nim rozmawiać, o mianowicie o śmierci Jezusa w czasie najbliższych, wiosennych świąt Paschy.
Wizja na górze musiała być dla Piotra wielkim przeżyciem. Zgodnie z poleceniem wydanym przez Jezusa każdy z trójki apostołów milczał jak grób o tym, co tam zobaczył, co najmniej aż do czasu Golgoty, a Jan, jedyny spośród ewangelistów świadek przemienienia, nigdy nie znalazł odpowiednich słów, żeby je opisać, jeśli nie liczyć drobnej wzmianki o światłości w Prologu.
Ewangeliczna góra przemienienia była nowym Synajem, na którym nowy Mojżesz rozmawiał ze swoim Bogiem. Autor Księga Wyjścia używa zwrotu „chwała Pana spoczęła na górze Synaj” (Wj 24, 16) i utożsamia tę chwałę, kaabot, z pożerającym ogniem oraz obłokiem, który przez sześć dni okrywał górę, aż w końcu siódmego dnia Mojżesz zostaje wezwany przed oblicze Boga na rozmowę. Innym razem Mojżesz wezwany jest na górę razem z Aaronem, Nadabem i Abihu oraz siedemdziesięcioma starszymi ludu, wtedy wszyscy ci świadkowie mogą patrzeć na Boga, jeszcze później Mojżesz znowu jest wezwany sam i rozmawia tam z Bogiem aż przez czterdzieści dni i nocy, jego rodacy zebrani u stóp góry zaczynają się niepokoić, a kiedy w końcu widzą go powracającego z tablicami przykazań, przejmuje ich lęk, bo skóra na twarzy Mojżesza jaśnieje. Michał Anioł za sprawą błędów translatorskich Wulgaty przyprawił nawet swojemu Mojżeszowi rogi zamiast świetlistych promieni.
Na górze przemienia nowym Mojżeszem jest nie tylko Jezus, ale także ledwie co wybudzeni ze snu apostołowie, bo to oni już wkrótce będą głosić ewangelię światu. To, co usłyszeli kiedyś na górze błogosławieństw, teraz powinni bardzo poważnie przemedytować w swoim sercu, omówić z Bogiem jak Jezus, skonsultować z patriarchami i prorokami, zrobić to tu i teraz, a zarazem ponad czasem i historią, aby kilka miesięcy później dotrzymać kroku swojemu mistrzowi na Golgocie, co jak wiemy, niestety, się nie udało. Światło z góry przemienia prześwietliło ich dopiero w dniu Pięćdziesiątnicy, kiedy wieczernik, w którym się modlili, zadrżał jak nowy Synaj.
Chrześcijanie, każdy na swój sposób, wstępują na swoje góry wewnętrznej przemiany, choć nie wszyscy przeżywają to tak głęboko jak Pascal, C. S. Lewis, czy ojciec Pio. O dziwo, nie wszyscy z tych, którzy doznali nadzwyczajnych wizji, zostali później świętymi, Pascal pod koniec życia przystał do jansenistów, a wielu świętych nigdy nie miało żadnych niezwykłych wizji. Wszyscy bez wyjątku mocno stąpali po ziemi. Ich górą przemienienia była codzienna modlitwa i służba.
Polska, opuściwszy egipskie ciemności PRL, nie doczekała się chyba jeszcze swojej góry przemienienia. Pielgrzymki papieskie to raczej góry błogosławieństw, a wydarzenie takie jak katastrofa smoleńska czy śmierć Jana Pawła II to część naszej Golgoty. Dyskretna góra przemienia, zapieczętowana na długi czas milczeniem, ale i głębokim wewnętrznym porozumieniem, jeszcze się chyba w Polsce nie wydarzyła. Wielkie akcje charytatywne i słomiany ogień solidarnej walki z powodzią to za mało, żeby z amorficznego Egiptu przejść jako społeczeństwo do obiecanej ziemi wolności, zwłaszcza jeśli się tej ziemi do tej pory nie zwróciło właścicielom, a przecież ewangeliczna góra przemienienia to coś więcej niż Synaj.
„Dziennik Polski”, 19-20 marca 2011.
Inne tematy w dziale Rozmaitości