Na placu przed stacją Termini w Rzymie odsłonięto wielki brązowy pomnik Jana Pawła II, dłuta Oliviero Rainaldiego, który ponoć podzielił Włochów. Większości się nie podoba, jak informuje „Gazeta Wyborcza” (19.06.2011). Mam inne zdanie w tej sprawie. Pomnik nie jest może arcydziełem, ale mówi coś bardzo ważnego. Myślę, że Rzymianie go polubią.
Kilka lat temu na tym samym placu miałem smutną przygodę. Wracałem z trzema innymi jezuitami z sympozjum w Neapolu i na dworcowym placu szukaliśmy przesiadki na autobus. Czułem się wtedy fatalnie, jak po nieprzespanej nocy, bo zjadłem coś niezdrowego w czasie tych obrad i coraz wyraźniej czułem, że organizm zacznie w końcu protestować, ale gdy na przystanek podjechał autobus, zdążyłem tylko wysiąść, wysiąść i... stracić przytomność.
Ocknąłem się dopiero w szpitalu. Współbracia w autobucie nie od razu się zorientowali, że mnie z nimi nie ma, bo wsiadałem jako ostatni. Gdy autobus ruszył, stwierdzili, że walizki są cztery, a ludzi tylko trzech, więc na najbliższym przystanku rosyjski prowincjał wysiadł i ruszył z misją poszukiwaczą (tamci musieli się zająć bagażem). Kiedy wrócił pod Termini, okazało się, że jacyś narkomani zdążyli już zrobić alarm, bo widzieli jak huknąłem na chodnik. Prowizorycznie opatrzyli mi rozbitą głowę i wezwali karetkę.
O tej pory dworzec Termini kojarzy mi się z narkomanami śpiącymi gdzie popadnie, których nie dane mi było zobaczyć, ale którzy w jakimś sensie uratowali mi życie, bo w niedzielne przedpołudnie plac był prawie pusty.
Jeśli nadal tam bawią, to może wydrążony jak dziupla pomnik polskiego papieża będzie dla nich dobrym schronieniem. Wielki Rzym od lat narzeka, że dworzec Termini, wizytówka miasta, stał się antyreklamą, siedliskiem wszystkiego co najgorsze, kieszonkowców, narkomanów, prostytutek i wszelkiej maści żebraków, tam zwanych barbonami, brodaczami. Prasa załamuje ręce, rajcowie miejscy dwoją się i troją na Kapitolu, żeby nic nie robić, a heroiczni wolontariusze prawie co roku dostają jakieś nagrody za opatrywanie ran pobitych pod dworcem żebraków, których jednak wcale nie ubywa. Przez kilka minut byłem jednym z nich, leżąc płasko na chodniku prawie bez ducha.
Dobrze zatem, że Rainaldi postawił tam takiego papieża, który może nie jest piękny ani do siebie podobny, ale na pewno wielu takim, jak ja wtedy, chętnie udzieli gościny pod swoimi skrzydłami. Każdy chciałby pomóc żebrakom mądrzej, wyrwać ich z biedy, ale szczerze wątpię czy się kto kiedy zdobędzie na więcej niż ten pomnik.

Fot. Tony Gentile, Reuters, z serwisu: www.wyborcza.pl (19.05.2011).
Inne tematy w dziale Rozmaitości