Obłok Obłok
715
BLOG

Zdrajczyni Gersdorf i enklawa pis-polska

Obłok Obłok Sądownictwo Obserwuj temat Obserwuj notkę 52

Profesor Małgorzata Gersdorf, była czy niebyła Prezes Sądu Najwyższego, pojechała do Karlsruhe, wygłosiła wykład, powiedziała , że będzie „prezesem na uchodźstwie” i podniósł się bełkot medialny, ale o tym potem. Zacznijmy od zarysu jakiegoś kontekstu.

I.

W 2004 roku Polska zobowiązała się do poszanowania i praktycznego wprowadzania do swego systemu ustrojowego zasad prawnych obowiązujących w Unii Europejskiej.

Tymczasem od niespełna trzech lat PiS wprowadza bolszewizację ustroju, podporządkowując funkcjonowanie państwa ideologii i władzy partyjnej - nie licząc się zupełnie z innymi siłami politycznymi i obywatelami o innych poglądach na dobro Polski.

W tym procesie środowisko społeczne skupione wokół tej partii staje się wyizolowaną enklawą społeczno-polityczną, swoistym pis-krajem o własnym, odrębnym rozumieniu wartości i praw powszechnych, odrębnie interpretującym polskie imponderabilia.

Na nic pohukiwania ze strony tego środowiska - Pis-polska to nie Polska w Jej całości.

Egzystujące na łonie narodu pis-polskie ciało odrębne jest czymś w rodzaju nowotworu złośliwego, toczącego organizm (strukturę) państwa, przejmującego i przekształcającego jego wszystkie tkanki, eliminując naturalne przeciwciała powstrzymujące ten rozrost. (Nie zamierzam oceniać tego procesu, stwierdzam, że jest i nic mnie nie obchodzi, czy się komu podoba czy nie – to sprawa indywidualnej oceny każdego z nas).

Jednak sprawując władzę w powyższym modelu, PiS głosi fałszywe przesłanie, jakoby wyrażał wolę Polski czy Polaków. Fałsz wynika z tego, że PiS nie wypracował z resztą Polaków żadnego porozumienia politycznego w sprawie reform ustrojowych - co jest niezbędnym warunkiem, gdy władza ma przemawiać w imieniu ogółu Polaków.

Przeprowadzanie reformy sądownictwa w procedurach faktycznie eliminujących zupełnie głos innych sił politycznych (i przy kompletnym lekceważeniu głosów obywateli wyrażanych w przestrzeni publicznej) uwydatnia odrębność PiS od reszty Polski.

W tym stanie rzeczy - przez wypowiedzi naszej obecnej władzy - nasi polityczni partnerzy we Wspólnocie Europejskiej są wprowadzani w błąd co do stosunku Polski wobec europejskich zasad prawnych i kanonów społeczno-ustrojowych. Rząd komunikuje im swoje zdanie, a nie zdanie ogółu Polaków.

Stąd formalne procedury Wspólnoty Europejskiej są błędnie wszczynane „przeciw Polsce”, gdyż powinny być wszczynane przeciw obecnej polskiej władzy, która nie jest wyrazicielem woli ogółu Polaków.

Oczywiście zasady legalizmu nie pozwalają państwom Wspólnoty, ani jej formalnym organom, na takie wydzielenie – mimo tego, że jest to w Polsce sytuacja faktyczna, co do której u nas nikt nie ma wątpliwości.

Nie znaczy to jednak, że nasi obywatele, żyjący na naszym obszarze państwowym poza enklawą pis-polski, muszą przemawiać w wystąpieniach za granicą tak, jakby tego chcieli władcy enklawy.

Polska to my wszyscy jej obywatele, co do jednego - bez względu na poglądy polityczne, światopogląd, postawy obywatelskie, wiek wykształcenie i osobiste właściwości, a głoszenie swoich poglądów w trosce o Polskę jest nie tylko prawem, ale wręcz obowiązkiem moralnym i etycznym.

Nic tu do rzeczy nie ma wola władzy, szczególnie gdy ta władza w sposób faktyczny izoluje się od poglądów wielkich grup Polaków.

Polska jest członkiem Wspólnoty Europejskiej, a z tego wynika proste następstwo prawne – każdy polski obywatel jest także obywatelem tej Wspólnoty i nie ma tu żadnej sprzeczności.

Nieco inaczej jest z tymi, którzy uznają swoją przynależność („obywatelstwo”) do enklawy pis-polskiej za status dominujący nad obywatelstwem polskim – bo (jakoby) „obywatel” enklawy był Polakiem „prawdziwym”, w odróżnieniu od całej reszty. Dla nich prawa i obowiązki wynikające z obywatelstwa Wspólnoty są niczym. Mają przed nosem swoją, kształtowaną przez PiS wizję, wewnętrznego ustroju Polski i koniec.

II.


Od kilkunastu lat, pod patronatem premiera Badenii-Wirtembergii , organizowany jest w lipcu, w Karlsruhe, wykład memoriałowy (Reinhold-Frank-Gedächtnisvorlesung), poświęcony pamięci Reinholda Franka, niemieckiego prawnika i polityka, zamordowanego 23 stycznia 1945 roku, w ramach represji po zamachu na Hitlera.

Zapraszani wykładowcy wiążą pamięć ideałów Franka z refleksjami historycznymi lub odniesieniami do konkretnych sytuacji współczesnych – wokół obszarów prawnych i politycznych związanych z różnymi aspektami praw człowieka i obywatela: opór w komunizmie, wolność w dyktaturach, odwaga cywilna w przestrzeni publicznej itp.

W tym roku do wygłoszenia wykładu zaproszono prof. Gersdorf, którą tak przedstawili organizatorzy w zapowiedzi imprezy:

Prof. dr. Gersdorf jest prezesem Najwyższego Sądu w sprawach cywilnych, karnych, pracy, rodzinnych i wojskowych w Polsce od 2014 roku. Wbrew wysiłkom narodowo-konserwatywnej partii rządzącej "Prawo i Sprawiedliwość" (PiS), mających na celu kontrolę wymiaru sprawiedliwości, zobowiązała się do niezależności sądownictwa tego kraju. Została przymusowo wycofana 4 lipca, ale nie akceptuje tej decyzji, powołując się na Konstytucję”.

Wykład, którego tytuł brzmiał „Państwo prawa w Polsce - stracone szanse?”, zawierał, rzecz jasna, odniesienia do sytuacji historycznych w hitlerowskich Niemczech – co jest oczywiste ze względu na jego memoriałowy charakter – ale te , wyrwane z kontekstu sytuacyjnego, stały się w Pis-polsce przyczynkiem do głupawego hejtu, opartego na powierzchownych skojarzeniach.

Nie potrafię się odnieść rzetelnie do tych wypowiedzi, bo narracje specyficzne dla pisowskiej enklawy nie są dla mnie w pełni zrozumiałe, że względu na dziwaczne znaczenia podstawowych pojęć użytych w tych narracjach. Z punktu widzenia enklawy nie ma to znaczenia, bo i tak celem tych „intepretacji” jest przypięcie do profesor Gersdorf łatki „zdrajcy” i już - samo uzasadnienie nie jest szczególnie ważne. Lud enklawy łyknął haust nienawiści i sprawa załatwiona.

Dla wspomnianego ludu sprawa „zdrady” jest tym bardziej oczywista, że prof. Gersdorf „ośmieliła się” mówić za granicą o sytuacji w polskim sądownictwie inaczej niż by chcieli władcy pisowskiej enklawy.

Nie jest to jednak tak całkiem oczywiste. Gdyby prof. Gersdorf była uznanym przez władze Prezesem Sądu Najwyższego, czyli czynnym urzędnikiem państwowym, to od biedy można byłoby jej zarzucić, że krytykując gdzieś za granicą reformę sądownictwa działa wbrew interesom machiny państwowej, w ramach której piastuje urząd.

Jednak prof. Gersdorf określiła swój status prawny dość wyraźnie i konkretnie, mówiąc, że jest prezesem sądu najwyższego „na uchodźstwie”. Czy to coś oznacza , a jeżeli tak, to co?

Tyle akurat, że została usunięta z pis-państwa wbrew konstytucji i znajduje się poza jego formalnymi granicami – na uchodźstwie w Polsce, wśród Jej wolnych obywateli. Nie służy Pis-państwu, ale to przecież tylko efemeryczna forma państwowości, w dodatku stoczona nowotworem.

Pani Gersdorf dała do zrozumienia, że Polska wolna od PiS-u trwa i żyje całkiem realnie, a Jej, naruszane przez PiS, wartości konstytucyjne trwają nadal niewzruszone w umysłach i sercach wolnych obywateli.

Teraz profesor Gersdorf może przemawiać, jako prezes-wygnaniec z Sądu Najwyższego, gdzie chce i w dowolnych formułach. Będzie przemawiać w imieniu własnym, w imieniu Polaków, którzy podzielają jej postawę, będzie wreszcie przemawiać w imieniu Polski, tej Polski, która otacza pisowską enklawę.

Po co?

A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie kaczki, iż swój rozum mają – chciałoby by się strawestować Reja, nawiązując do nazwiska przywódcy Pis-polski. Polska i Polacy są częścią Wspólnoty Europejskiej, a nie terytorium poddanym wyłącznie woli PiS-u, zaludnionym zwolennikami i niewolnikami tej partii.

PiS może cenzurować aktywność publiczną na terenie Wspólnoty co najwyżej swoim zwolennikom, jeżeli przyjmą narzucone im zasady (no i swoim nominatom na stanowiskach państwowych, jeżeli z mocy prawa nie mają swobody wypowiedzi w związku z pełnieniem konkretnego urzędu).

Kiedy prawa przeprowadzane w Polsce przez PiS są, co do zasad, sprzeczne z prawami Wspólnoty, to każdy Polak może opowiedzieć się gdzie chce i jak chce – także krytycznie – wobec jednego czy drugiego systemu prawa i metod jego wprowadzania w życie.

Nic władzy do tego – prócz pokory wobec głosu każdego obywatela.

Wspólnota Europejska, w ramach udzielonych jej przez Polskę koncesji prawnych, ma tyleż samo do powiedzenia w naszych sprawach, co PiS, w ramach zgodnego z konstytucją umocowania w systemie państwa - a obywatel (lub jego ustawowy reprezentant – poseł, senator, deputowany do PE) może zwracać się tu albo tam, gdy uważa, że prawa są przez jedną lub drugą instytucję zagrożone.

Funkcjonariusze i zwolennicy Pis-polski muszą to sobie wreszcie uświadomić, by nie bredzić bez sensu o targowicach i zdrajcach. Jak bardzo chcą, to niech szukają targowiczan i zdrajców wśród siebie – w przestrzeni swojej enklawy.


Obłok
O mnie Obłok

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo