Rafał Osiński Rafał Osiński
664
BLOG

Żurek dostał zgniłe jajo. Będzie dalej odważny? Kogo wymiecie?

Rafał Osiński Rafał Osiński Sądownictwo Obserwuj temat Obserwuj notkę 8
Może Waldemar Żurek zawiedzie zarówno pisowców jak i platformersów – nie spełni obaw jednych ani nadziei drugich, lecz wreszcie poza podziałami zrobi porządek w polskim wymiarze niesprawiedliwości. Natomiast akurat wyśmiewanie się z Żurka z powodu jego wniosku o odszkodowanie za bruksizm to przykład ignorancji i złośliwości.

Resort sprawiedliwości – po ochronie zdrowia – należy do niechcianych „kukułczych jaj” rządowych. Ale tym razem zaczęło się wręcz od zbuka – choć najświeższego z możliwych, bo sprezentowanego Waldemarowi Żurkowi dokładnie w dniu przejęcia po Adamie Bodnarze Ministerstwa Sprawiedliwości. Wtedy popołudniem ministerstwo opublikowało tablice alimentacyjne, nad którym członkowie Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Rodzinnego podobno pracowali w resorcie miesiącami. Ale ostatecznie wypuścili knota. Z tabel wynika, jakoby rodzicowi, u którego mieszka dziecko, drugi rodzic powinien pokrywać całość wydatków na dziecko. To dopiero wzmocniłoby batalie o miejsce zamieszkania dzieci, czemu Komisja Kodyfikacyjna Prawa Rodzinnego miała przecież zapobiegać. Matki i ojcowie zobowiązani do alimentowania więcej niż jednego dziecka nierzadko wpadaliby w biedę, nie mając środków na własne potrzeby w podstawowym zakresie ani nawet potrzeby dziecka z nowego obecnego związku (co nie jest przecież rzadkością). Poza tym spece, na których zaangażowanie w komisji kodyfikacyjnej budżet państwa wydał - ostrożnie szacując - grubo ponad pół miliona złotych, nie uwzględnili różnić między przychodem a dochodem ani kwotami brutto a wartością realną wynagrodzeń netto. Dlatego podniosła się wrzawa w mediach społecznościowych. I już pod kierownictwem Waldemara Żurka Ministerstwo Sprawiedliwości szybko wstrzymało rekomendowanie tablic alimentacyjnych jako narzędzi pomocniczych dla sędziów rodzinnych w całym kraju. Żurek zablokował to szaleństwo.

Nie wierzę, iż to przypadek, że tabele zostały akurat „klepnięte” i upublicznione dosłownie na styku szefowania obu ministrów. Autorzy musieli zdawać sobie sprawę z tego, co szkodliwego „upichcili”. Rozumiem, że jakiś jeden urzędnik pomyli się… to ludzkie. Jednak gdy babola, gluta, a właściwie wielkie „G” firmuje zespół ludzi, nie zasługują na więcej niż miano „niby-ekspertów”. Skoro nawet posłanka Lewicy Anna Maria Żukowska skrytykowała ich „dzieło”, czy minister Żurek będzie miał odwagę podziękować dotychczasowym członkom Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Rodzinnego – tzn. wymieni na ludzi bardziej urealnionych?

Ministra Żurka odbiera się jako miotłę na ludzi PiS. W wywiadzie dla Radia Zet stwierdził, że otrzymał tzw. wolną rękę od premiera Tuska. Zobaczymy, jak konkretnie wykorzysta? Na samym starcie zaprzysiężenie zakończył słowami „Tak mi dopomóż Bóg!” Dziwne, lecz nie zostało to szczególnie zauważone, a przecież na pewno nie było formą przypodobania się lewicowo-liberalnym frakcjom w Koalicji Obywatelskiej czy szerszej koalicji rządowej. Jeśli minister chce uczciwie pełnić swoje stanowisko i nawet Boga wezwał na świadka, zapowiadane rozliczenia nie mogą odbywać się według klucza partyjnego, lecz rzeczywistych win ludzi, którzy w poważny sposób łamali albo łamią prawo – niezależnie od tego, kto za nimi stoi. Gdyby Waldemar Żurek uległ pokusie partyjnych rozliczeń, byłby ministrem krótkiej kadencji. Jeżeli zaś naprawdę pomoże wreszcie zreformować polskie sądownictwo, ma szansę na o wiele dłuższe funkcjonowanie w Ministerstwie Sprawiedliwości niż tylko do końca kadencji obecnego rządu.

Bo ani Zbigniew Ziobro ani Adam Bodnar nie podjęli takich działań, które sprzyjałyby poczuciu poważnego traktowania obywateli w sądach. Procesu informatyzacji za czasów Ziobry nie zaliczyłbym jako jego sukcesu, ponieważ był to raczej nieuchronny krok postępu cywilizacyjnego – nie zaś szczególny sukces w wymiarze sprawiedliwości (czy raczej niesprawiedliwości).

Ktoś, kto nigdy nie był w polskim sądzie, nie wierzy, iż można mieć twarde dowody, a i tak postanowienie czy wyrok mogą być efektem czyjegoś widzimisię, zamiast skrupulatnej oceny przesłanek. Wiele zależy od konkretnego sędziego z orzełkiem na szyi – bez względu na to, kto go powołał.

Decyzja ministra Żurka o zmianie na stołkach prezesów wielu sądów ma przede wszystkim dla nich wymiar ekonomiczny. Oni wcale nie stracą pracy, lecz będą nieco mniej zarabiać (wracając na stanowiska stricte sędziowskie wyłącznie do orzekania). Naprawdę w naszych warunkach prezesi sądów nie mają wpływu na jakość pracy sędziów. To raczej funkcja administracyjna niż merytoryczna.

By rzeczywiście dokonać reformy sądownictwa, aby stało się sprawiedliwym i przyjaznym dla uczciwych obywateli, minister Żurek (do niedawna sędzia) będzie musiał jednak skonfrontować się z własnym środowiskiem i wprowadzić jakiś system niepolitycznego oraz nieograniczonego tylko do przedstawicieli własnego środowiska nadzoru, ale również z formą tzw. czynnika społecznego. I na pewno nie chodzi o ławników sądowych (zwanych przez „papugi” wazonami czy paprotkami – czyli bez znaczenia „ozdobami”). W zdecydowanej większości przypadków ławnicy to relikt bez realnego wpływu na wynik postępowań, na których po prostu szkoda publicznych pieniędzy.

Patrząc na adekwatność części postanowień i wyroków sądowych, niejednokrotnie bardziej obiektywnie rozpoznałaby sprawę sztuczna inteligencja. Może zatem włączyć ją do oceny pracy sędziów? To paradoksalnie pozwoli pozbyć się „zbuków”.

Podział na sędziów uczciwych i nieuczciwych, sprawiedliwych i niesprawiedliwych, zaangażowanych i lekceważących – nie tylko prawo, ale też ludzi – nie zależy od tego, kto przez kogo i w jakim trybie był powołany, ale przede wszystkim, czy kieruje się zapisami w kodeksach, logicznymi ich interpretacjami, zasadami sprawiedliwości społecznej, a jeśli również zasadą „swobodnej oceny dowodów” – by nie stała się regułą dowolności. Bo przecież jeśli wprowadzilibyśmy na przykład wybory sędziów w wyborach powszechnych – taka możliwość teoretycznie istnieje - to byliby taką drogą „praworządnie wybrani”. Czyli to kwestia tylko przyjętych ustaleń – nie zaś dogmatów! Najważniejsze, jak sprawowaliby swój urząd. By sala sądowa nie stawała się miejscem na publicystkę bądź show jednego aktora.

Jak jest źle w sądownictwie wiedzą ci, co tam mieli nieprzyjemność gościć – i to wcale nie jako oskarżeni; wystarczy choćby przyjść do sądu rodzinnego. Minister Waldemar Żurek zapowiada, iż tam zmiany muszą wreszcie nastąpić, ale bez siekiery, gdyż to delikatna materia. Materia delikatna, dlatego tym bardziej wymaga zdecydowanych działań. Bo nie jest tak, że w sądach rodzinnych wszystkie strony mają częściowe racje. Owszem – tak bywa. Jednak też bywa, że to upozorowana gołębica albo „ufarbowany gołąbek pokoju” jak wróbelek ćwierka wobec sędziego, a stanowi ogromne zagrożenie psychiczne dla dziecka. I wtedy właśnie konieczna siekiera – spokojnie, to cały czas tylko figura stylistyczna… Natomiast działania sędziów rodzinnych wreszcie muszą być odważne zamiast przewlekłych. Oby rodzice pokładający nadzieję na szybkie zmiany w sądownictwie rodzinnym nie pozostali w zgryzotach.

A propos zgryzu: w przeszłości Waldemar Żurek domagał się odszkodowania za doprowadzenie do bruksizmu – czyli zgrzytania zębami wskutek stresu, co naprawdę je dotkliwie niszczy. Biorąc pod uwagę różne wyroki sądowe, ten pozew wcale nie wydaje się pozbawiony logiki. Znam o wiele bardziej absurdalne. Oczywiście obywatel Żurek sprawę miał umorzoną. Bo na wnikliwość w polskich sądach trudno liczyć. "Robienie jaj" z ministra tym argumentem to kolejny zbuk.

Rafał Osiński

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj8 Obserwuj notkę

Sprawy społeczno-polityczne i kościelne, edukacja, ochrona zdrowia to bliskie tematy. Ale nie tylko. Jestem uważnym obserwatorem i pomagam, abyśmy nie utopili się w naszej rzeczywistości. Prowadzę kanały na You Tube oraz X: @RafalOsinski-WnikliwyKanal @RafalOsinski-psychoedukacja https://twitter.com/RafalOsinski_

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo