Gdy dziś w radiu usłyszałam, że został aresztowany Niki Lauda, to się mocno zdziwiłam. Ostatnio kojarzyłam go z tv RTL, gdzie był jednym ze sprawozdawców sportowych - w trakcie wyścigów Formuły 1. A tu "rozbójnictwo"?
Po chwili wyjaśniło się, że chodziło o 32-letniego gangstera, który ma ksywę: Niki Lauda. Był za nim puszczony list gończy i został rozpoznany na jednej ze stacji benzynowych, na której tankował za 200 zł. Gdy się zorientował, to próbował zwiewać i przejechał po stopach pracowniczki stacji. Brutal.
Przypomniałam sobie zaraz też o "Antonio Banderasie", który został kiedyś zgarnięty - gdzieś na ścianie wschodniej, na drodze - przez policjantów, za przekroczenie dopuszczalnej prędkości. Wcześniej miał odebrane prawo jazdy, a fałszerze, kiedy tworzyli mu nowe dokumenty, zrobili sobie z niego tzw. jaja, bo z wyglądu nie przypominał Antonia. Był niski, krępy i łysy.
Historia z "Antoniem", pobudziła wtedy jednego z moich znajomych do snucia poglądu, że on - to i owszem - mógłby mieć dokumnenty na imię i nazwisko - Antonio Banderas. Na co jego kobieta szczerze stwierdziła: Chciałbyś. Podpadałbyś ewentualnie pod Sylvestra Stallone, bo się tak samo beznadziejnie prężysz, jak on w "Specjaliście".
Najlepiej jednak jest, gdy ludzie nie zawłaszczają sobie cudzej tożsamości. Bo to zdrowsze i nie stwarza problemów.
Inne tematy w dziale Rozmaitości