Kilka dni temu trafiłam na końcówkę filmu dokumentalnego, pt. "I'm Your Man", którego bohaterem jest Leonard Cohen. Były w nim smaczki w rodzaju: Bono powiedział, że Leonard jest wielki, a gdy zobaczył co ten - w trakcie tworzenia - wyrzuca do kosza, pozazdrościł mu.
Film kończyła pieśń, pt. "Tower Of Song", która tak się do mnie przyczepiła, że do dziś mnie trzyma.
Jest to pieśń o starzeniu się człowieka, ale nie czuć w niej cierpienia, a raczej pewien żal, ale i pogodzenie. Tekst jest piękny, bo przecież Cohena.
Sięgnęłam też do tłumaczenia naszego poety, Macieja Zembatego, któremu teksty Cohena leżały i który w tłumaczeniach zaznaczył też swoją poetycką nutę.
A początek "Wieży Pieśni" brzmi tak:
'"Przyjaciele odeszli, posiwiał mój włos
Źle czuję się w miejscach, gdzie dawniej grałem wciąż
Wariuję za miłością, lecz żyję byle czym
I tylko w Wieży Pieśni codziennie płacę czynsz..."
A fragment dalej: "...Na świat przyniosłem w darze złoty głos..."
I ten głos jest rzeczywiście wyjątkowy oraz zniewalający:
Dla odtworzenia trzeba na środeczku nacisnąć w: Obejrzyj w YouTube.
Inne tematy w dziale Rozmaitości