Niejaki Harry Wales /"ksywa" książę/ - kapitan, pilot helikoptera bojowego Apache - po wakacjach zostanie formalnie upomniany przez swojego dowódcę z bazy lotniczej Wattisham, w Suffolk i odebrana zostanie mu - jednorazowo - połowa miesięcznego żołdu, tj. ok 1450 funtów.
Ów kapitan dopuścił się rozbieranki - z kobietą! - w pokoju hotelowym w Las Vegas. Było to po imprezie charytatywnej, w której książę wziął udział i która musiała go mocno zmęczyć, więc się rozluźnił i rozebrał. Niestety, ktoś niedyskretny zrobił z tego "wydarzenia" zdjęcia i upublicznił je. Świntuch.
Przypomniało mi to pewnego Sylwestra, u znajomych.
Kiedy trochę mnie zmogło, postanowiłam się zdrzemnąć. A, gdy znów nabrałam sił i byłam chętna do dalszej zabawy, nagle stanął przede mną mąż mojej koleżanki - geolog, ksywa "hrabia" - i zaczął się rozbierać. Ja, chąc być lojaną wobec niej, złożyłam swe dłonie na twarzy /mnie się wydawało, że zasłaniałam oczy/, z podobno - jednak - rozsuniętymi palcami, żeby widzieć /do dziś nie wiem, czy to nie były kalumnie/. Po chwili wybryk "stripteasera" zauważyła jego żona, która nadbiegła z tym, co miała przy sobie, czyli z chusteczką do nosa i usiłowała go zasłaniać. Niestety, on się jej wymykał i wyskakiwał poza chusteczkę, co mnie tak rozśmieszało, że zalewałam się łzami i już nic nie widziałam.
Kolega "stripteaser" nie poniósł - wtedy - specjalnych kosztów, prócz tego, że wszyscy zgromadzeni na imprezie przez jakiś czas naśmiewali się z niego. Ale nikt - nawet żona - nie podjął wobec niego formalnych kroków. Więcej, nawet nikt nie wpadł na pomysł, żeby uwiecznić jego występ na zdjęciach.
Jak to wiele zależy od statusu i miejsca urodzenia rozbierającego się, jak i od środowiska w jakim się bawi.
Inne tematy w dziale Rozmaitości