maia14 maia14
684
BLOG

"Mistrz" - i Uczeń

maia14 maia14 Rozmaitości Obserwuj notkę 33

O tym, że Paul Thomas Anderson reżyseruje film - wg swego scenariusza - pt. "Mistrz" /"The Master"/ było już głośno w fazie jego realizacji, bo powstanie tego obrazu chcieli zablokować scjentolodzy, którzy uznali, że opowiada on o powstaniu ich sekty, a głównym bohaterem filmu ma być ich guru L. Ron Hubbard. To trochę, jak z naszym "Pokłosiem", który to film jeszcze przez wielu nie był oglądany, a już został odsądzony...

Akcja filmu zaczyna się tuż przed zakończeniem II WOJNY ŚWIATOWEJ. Amerykańscy chłopcy jeszcze są porozrzucani na wielu frontach. Jednym z nich jest Freddie Quell /gra go rewelacyjnie Joaquin Phoenix/, facet pokręcony, tak psychicznie, jak i fizycznie.

Koniec wojny, to wyzwanie dla Freddiego i jego kolegów, bo ze swymi dewiacjami /też seksualnymi/ trzeba wrócić do cywilnego życia. Freddie przechodzi najpierw przez szpital wojskowy, potem zostaje fotografem /bije się z klientem i koniec pracy/, a następnie roboli na polu uprawnym..., ale tam zatruwa "samogonem" - własnej produkcji - pewnego dziadka i musi ratować się ucieczką, goniony przez społeczność Azjatów. Napity i zagoniony trafia gdzieś na nabrzeże i na zacumowany statek, na którym odbywa się przyjęcie weselne córki niejakiego Lancastera Dodda /Philip Seymour Hoffman - świetny, ale jednak Phoenix go przyćmił/. Wokół Lancastera grupują się: i rodzina i znajomi, jak i ci /często majętni i naiwni/ którzy chcą, aby im pomógł, bo on podobno służy SPRAWIE, czyli np. odkrywaniu poprzednich wcieleń u  poddających się jego terapii, która polega - głównie - na hipnozie, często przy obecności całej grupy. Efektem tych działań mają być m.in. doprowadzenie do pokoju czy uleczenie z raka. Freddiemu też jest potrzebna pomoc, bo jest dewiantem seksualnym, targa nim agresja i trudno go okiełznać. Lancaster Todd przechodzi do terapii... z różnym skutkiem. Ale wielu rzeczy o Freddiem się dowiaduje, jak choćby tego, że został dotknięty niespełnioną miłością do Doris Solstad /Madisen Beaty - dziewczęca, zwiewna/  - z czasem okazuje się, że to już Doris Day i z dwoma synami. Między Freddiem i Lancasterem Toddem zawiązuje się specyficzna nić, jakby na linii syn-ojciec, ale z nutą seksualności, bo odnosi się momentami wrażenie, że MISTRZ jest zakochany w krnąbrnym uczniu. Widzą to i dzieci Todda, ale i jego żona  Peggy /Amy Adams/,  która chce zniechęcić męża do ucznia, a ma na niego duży wpływ i  nawet chwilami wydaje się, że on właśnie w jej gestii pozostawia SPRAWĘ.

W filmie dużą rolę odgrywa muzyka, której autorem jest Johnny Greenwood, a także piosenki,  podkręcające niektóre momenty, jak  w przypadku "No other love can warm my heart", kiedy to Freddie ucieka na motorze od Mistrza.

A o zdjęciach słyszałam już wcześniej legendy. Ich autorem jest Mihai Malaimare Jr. Rewelacyjnie skamerowane: twarze i miny ludzkie, pejzaże /z Arizony, Iowa czy Pensylwanii/, wnętrza / z lat pięćdziesiątych/.

Nie wiem, czy ten film dostanie jakieś Oscary, w końcu lobby scjentologów w Hollywood jest mocne, ale na pewno warto go zobaczyć, bo jest pod wieloma względami interesujący.

 

maia14
O mnie maia14

"Uśmiech wędruje daleko"

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (33)

Inne tematy w dziale Rozmaitości