Mamy już prawie koniec roku. I nawet, to słychać, bo grupki szaleńców już biegają po ulicach i odpalają petardy. A biedne zwierzaki nie mogą sobie znaleźć miejsca.
Mój pies ciężko przeżywa każdego Sylwestra. Kiedyś myślałam, że jest mu wtedy potrzebna koniecznie moja obecność, połączona z: pocieszaniem, głaskaniem czy przytulaniem go. Jednak, jak uświadomił mnie znajomy weterynarz, zwierzaki w czasie sylwestrowych huków potrzebują bezpiecznego kąta /dlatego, te które żyją przy budkach dobrze jest przygarnąć do domu/ i pozwolenia na umoszczenie się w nim - bez ludzkiej ingerencji - samemu.
Dawanie zwierzakom środków na uspokojenie nie zawsze rozwiązuje sprawę i bywa ryzykowne, bo pamiętam, jak raz coś takiego zaaplikowałam mojemu psiakowi, to potem przez trzy dni zachowywał się, jak pijany..., więc odpuszczam. Ale... - podobno - muzykoterapia bywa zbawienna, bo dźwięki muzyczne trochę zagłuszają huki dochodzące z ulic i odwracają odrobinkę od nich uwagę zwierząt - mojemu... wychodząc włączę chyba radio, boć pewnie, jakieś i jego ulubione utwory - np. Claptona czy Knopflera - będą też lecieć /tylko bez Bee Geesów - proszę - bo nie lubi/.
Świadomość, że np. pies przeżywa swój dramat, gdy ludzie wychodzą się bawić, trochę zakłóca sylwestrowe szaleństwo. A dylematy oraz podobne odczucia powtarzają się co roku i nie ma na to rady. Tak - pewnie - musi być.
Cóż, ale mimo wszystko: życzę miłej - tanecznej i bąbelkowej - zabawy oraz SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO - 2013 - ROKU!
Inne tematy w dziale Rozmaitości