Znany - kiedyś - dziennikarz motoryzacyjny Maciej Z. został skazany na 3 lata pozbawienia wolności i zakaz prowadzenia samochodu na okres 8 lat.
Wypadek ze skutkiem śmiertelnym, w którym zginął inny dziennikarz - Jarosław Zabiega - wydarzył się w 2008 r. - w Warszawie - gdy pojazd, którym jechali obaj mężczyźni, uderzył w filar wiaduktu, na Mokotowie. Jechali z predkością 150k/h, gdzie dopuszczalna prędkość wynosiła 50km/h. Po uderzeniu w filar, rozbity samochód stanął w płomieniach - Maciej Z. został ranny /był później przez jakiś czas w śpiączce/, a J. Zabiega zginął.
Cóż wypadki się zdarzają, jak i brawura kierowców, ale to co nastąpiło później było zadziwiające, bo sprawca wypadku wypierał się, iż to on kierował pojazdem /jego przyjaciel już nie mógł się bronić/, a na procesie w 2010 r. odmówił składania zeznań, twierdząc, iż zdarzenia nie pamięta. Wielu było takich, którzy podejrzewali, że to próba wybronienia się przez "palenie" amnezji.
Pamiętam też reportaż tv, w którym była rozmowa z /wtedy/ żoną Macieja Z., gdzie ona opowiedziała, co sama zapamiętała z feralnego wieczoru, kiedy to pojechała z mężem do przyjaciół, a wtedy on wraz panem domu wpadli na pomysł, aby żony zostawić w mieszkaniu, a samemu wybrać się na przejażdżkę po Warszawie. Mówiła o bólu po wypadku, jak i o swoim dalszym koszmarze, gdy rodzina jej męża /a szczególnie teść - też dziennikarz/ próbowała, tak ją, jak i ich dzieci, odciąć od męża i ojca - być może dlatego, aby nie posypała się linia obrony o zaniku pamięci winnego wypadku. Kobieta była skołowana, bo raz, że mąż nie wrócił po wypadku do domu, ponieważ teść zadecydował, iż jego syn powinien być w domu swych rodziców, a dwa, bo ich dzieci po każdej wizycie u dziadków, czuły, że nie są tam mile widziane, choć kiedyś miały świetny kontakt ze swym ojcem. TRAGEDIA.
Maciej Z. został skazany. Bezstronni świadkowie zeznali, że to on był kierowcą, więc nie udało mu się zrzucić winy na ofiarę. Stracił przyjaciela, ale i własną kochającą go - kiedyś - rodzinę, bo zachował się jak... i nie potrafił wziąć opowiedzialności za swoje czyny na własną klatę, pozwalając, aby to jego ojciec był motorem powypadkowych działań. A dla innych wypływa - z przypadku Macieja Z. - prawda, iż nie ucieknie się od odpowiedzialności i tylko późniejszy bilans strat zależy od winnego.
Inne tematy w dziale Rozmaitości