Gdy mi - wczoraj - w sieni coś walnęło, to aż podskoczyłam siedząc - w tzw. gabinecie - przy komputerze. Okazało się, że wystrzeliły dwie małe świetlówki, które były wkręcone w sufitowej lampie. Niestety nie miałam nowych na stanie, więc dopiero dziś postanowiłam gdzieś je zakupić. Tylko gdzie? Na moim osiedlu-sypialni nie ma sklepu z żarówkami, dlatego udałam się do centrum miasta, też nie mając pewności, czy uda mi się je dokupić, ponieważ większość sklepów lokuje się teraz w supermarketach, a te, gdy mogę to omijam, bo ich nie lubię.
Stanęłam w centrum starego miasta i przypomniałam sobie, iż przy jednej z uliczek jest sklep, tak "z mydłem, jak i z powidłem", gdzie kiedyś kupowałam kit i zamek do drzwi, więc postanowiłam udać się do niego i tam wypytać, gdzie w najbliższej okolicy mogłabym zakupić potrzebne mi świetlówki.
Po wejściu do sklepiku zauważyłam, że zmieniła się obsługa, a za stolikiem-ladą teraz siedział jakiś wygolony "bejsbolista", co mnie trochę zmroziło. Ale... pamiętając, iż strach może mieć tylko wielkie oczy, a rośli ogoleni młodzieńcy - nawet wg blogerek salonowych - mogą okazać się patriotami, to śmiało zagaiłam..., przedstawiając swoją potrzebę. Na co sprzedawca poinformował mnie, że u niego też mogę kupić owe żarówki. Po czym wstał i okazał się być jeszcze większym, niż początkowo sądziłam. Nic to, pomyślałam, a on w tym czasie wyszukał dla mnie dwie świetlówki, a następnie rzekł: 5,60. Na to ja: już szukam i zaraz panu sypnę drobnym groszem. A wtedy on: nie, ja nie chcę żadnych drobnych, już mam ich dosyć. Ma pani może całe 5 złotych? Miałam, więc podałam. On jeszcze dodał, że nie interesują go drobne, lecz większa kasa. I tu byliśmy zgodni, bo mnie też. I nawet wymieniliśmy nasze doświadczenia z Lotto, w tym wysokość naszych dotychczasowych wygranych - były prawie identyczne /m.in. w Dużym Lotku piątki, po ok. 6 tys./. A potem przyszedł jakiś inny klient i może dobrze, bo kto wie, czy nie umówilibyśmy się na wspólną lumpkę...
Po powrocie do domu, już nie czekałam, aż będzie przechodził - "przypadkiem" - przez moją sień, jakiś chłop z drabiną /ta lampa wisi dosyć wysoko/ i sama się wskrabałam, lampę rozkręciłam /pioruńsko ciężko było, bo talerz jest umocowany na trzy śrubki - ten kto to wymyślił powinien dostać w... / oraz żaróweczki wymieniłam. Teraz lampa świeci się nowym światłem, aż miło. Jestem świetna.
Aby odtworzyć filmik, należy na środeczku kliknąć w: Obejrzyj w YouTube.
Inne tematy w dziale Rozmaitości