Wielkanoc winna budzić w ludziach pozytywne uczucia czy zachowania. Ale sądząc po pewnych moich obserwacjach, wcale nie musi tak być.
Wczoraj na moment zajrzałam na nasz Salonik, a tu odbywało się "krzyżowanie" Adama Michnika, bo śmiał w liście kierowanym do Papieża Franciszka wspomnieć o sytuacji jednego z polskich księży katolickich, który nie może znaleźć przyjaciół pośród polskiego kleru, ponieważ np. nie widzi wyczuwalnych bruzd u dzieci zrodzonych po in vitro. Ma też chyba inne "oko"..., niż znaczna część jego zwierzchników kościelnych na temat dialogu chrześcijańsko-żydowskiego, stąd jest solą...
Byli wczoraj tacy blogerzy - wysoko wyeksponowani - którzy prześcigali się w dawaniu odporu temu Żydowi... Michnikowi, i dziś dalej to trwa. Tragiczne w kontekście trwających Świąt. I tak sobie myślę, że Michnik raczej nie może u nich liczyć na świąteczne - chrześcijańskie - "rozgrzeszenie", mimo, iż politykiem nie jest, a i nie napastuje "wybrańców" partyjnych.
A do całej tej żałosnej nagonki swoje trzy grosze wrzucał - biegając bez opamiętania po portalu - jeden z blogerów, który odkrył jajko w kurzej "du.ce". Możliwe, że to było silniejsze od niego i musiał się swoim doświadczeniem pochwalić, nawet kontekście Michnika.
Cóż, tragikomedia, która mało kosztuje, bo obniżka przywoitości rozbisurmaniła wielu towarzyszy wątpliwej broni i "bączki" się zatracają w popieraniu... za okazyjną cenę.
Inne tematy w dziale Rozmaitości