Na mnie wiatr nocą zza okna gwiżdże
I swoja dłonią utkaną z warkoczy widmowych
Niby dzieciątku w kołysce
Czepiec ze starych modlitw naciąga na czubek głowy
Szepcząc przy tym po cichu
Daruj im popełnione winy przez całość i do połowy
Daruj im wszystko chłopczyku
Mówili że mam oczy podobne do czarnych guzików
Tak patrzą niedźwiedzie
W srebrzystą oddal starych miedziorytów
Wnet krew z żył im wywiedzie
Najmłodszy myśliwiec pełen zachwytu
Nad najjaśniejszą z gwiazd na niebie
Ojczyźnie potrzeba ochotników
A kto o tym nie wie
Kto nie wie że pamiętników nie pisze się w marcu
Bo pamięć jak bita kobieta
Kiedyś nauczy się kochać swoich oprawców
I tak jak wtedy ktoś zacytuje Wieszcza
“Ja i ojczyzna to jedno" – ziarenko piasku
Na ostrzu spadającego miecza