Od rana czułem w powietrzu zapaszek przypominający mi merkaptany, czyli związki siarki wykorzystywane do nawoniania gazu ziemnego w celach testowania szczelności sieci gazowych.
Ponieważ ten sam zapaszek czułem w powietrzu za każdym razem, gdy kolejny "pisarz" o kultowej fizyce blokował mi możliwość komentowania, więc byłem przekonany, że ktoś poszedł w ślady KA.T.m-ana, który na dniach pokazał wzorcową wręcz dyscyplinę, charakterystyczną dla cyrkowych żywotnych i pod dyktando TcC – zablokował swojego najaktywniejszego o najbardziej obiektywnego komentatora.
Myliłem się jednak. Moja ograniczona aktywność nie daje takich możliwości codziennie, i stąd, zapaszek musiał mieć inne praźródło.
Gdy włączyłem komputer i otrzymałem pocztę, a w niej kolejny biuletyn GW - "Nauka", wszystko stanęło na swoje miejsca.
"Gazeta Wyborcza", ta sama, która do dzisiejszego dnia nie wydrukowała niczego, o czym pisze Waldemar Mordkowicz, puściła kolejnego Megabąka zamieszczając na swoich łamach artykuł, napisany w oparciu o najnowsze wydanie amerykańskiego Megaszmatławca – "Science".
Pozwalam sobie zacytować początkowy fragment tego ośmieszającego oficjalną naukę i Salonowych wyznawców jej dogmatów i zmyśleń artykułu:
Dzisiejsze "Science" publikuje wyniki eksperymentu, który może wstrząsnąć naszym obrazem Wszechświata. W sztolniach starej kopalni fizycy złapali pierwsze cząstki ciemnej materii, hipotetycznego tworzywa galaktyk. Jest jednak jedna szansa na cztery, że się pomylili
Już w grudniu gruchnęły plotki o tym, że w sztolniach kopalni Soudan w stanie Minnesota fizycy odkryli coś ważnego. W XIX wieku poszukiwacze złota znaleźli w tym miejscu bogate pokłady rudy żelaza. Wydobywano je aż do lat 60. zeszłego wieku, a w latach 80. Uniwersytet Minnesoty ulokował w kopalni swoje laboratorium. Gruba warstwa skał nad stropem osłania je przed deszczem promieniowania kosmicznego i cząsteczek rozproszonych w ziemskiej atmosferze.Fizycy badali tam trwałość protonów- cząstek, które stanowią składniki jąder atomowych i według obecnej wiedzy nigdy się nie rozpadają.
Wielu z tych, którzy przeczytają tą notkę zada sobie pytanie całkiem zasadne pytanie: Dlaczego on o tym pisze, jeśli uważa te informacje za bzdury?
Odpowiedź na to pytanie kryje się w tym właśnie cytowanym fragmencie i została przezemnie wyróżniona niebieskim kolorem.
Stali i uważni czytelnicy mojego bloga pamiętają jeszcze, że przed startem akceleratora LHC, autor tej notki wspólnie z profesorem Bazijewem, dokonał analizy zjawisk jakie będą miały miejsce w tej najdroższej do tej pory fizykalnej zabawce.
Biorąc pod uwagę, że w akceleratorze tym planuje się zderzać ze sobą protony, w celu "wytrzepania" z nich cząsteczki Higgsa, główny parametrem, stanowiącym bazę dla całej analizy i oceny możliwości osiągnięcia zamierzonego celu, było dla nas wyznaczenie wytrzymałości mechanicznej protonu, jako ciała kompozycyjnego.
Jakież było oburzenie moich krytykantów, czyli tych, którzy bezmyślnie do dzisiejszego dnia pieją z zachwytu, czytając każdą bzdurę napisaną przez "oficjalnych" fizykalistów. Ileż brudu polało się z tego tytułu na moją głowę. Ponieważ rej w tej kampanii oszczerstw sprawowały dwie "gwiazdy" oficjalnej indoktrynacji (Eine i TcC), więc używał sobie na mnie każdy komu nie było leń.
I co powiecie dzisiaj, gdy okazało się, że dla amerykańskich fizyków trwałość (czyli wytrzymałość mechaniczna), jest absolutnie logicznym zagadnieniem, którym nie tylko nie jest wstyd się zajmować, a którym wręcz należy się zajmować!!!
Jeśli artykuł jest taki "dobry" dla mnie, że pozwala mi przystawić swoją pięść do kartoflanych nosów zajmujących się krytykanctwem pajaców, i ostrzec ich przed podobnymi zagrywkami w przyszłości, to dlaczego ja się o nim tak krytycznie wyrażam?
Powód jest bardzo prosty. Jeśli ciemna materia ma być pramaterią, to musi ona wchodzić w skład tejże, a więc sposób jej szukania poprzez spuszczanie się do kopalni jest po prostu głupotą. Ona, Ciemna materia jest po drugiej stronie każdego monitora.
Zajrzyjcie tam Panowie Naukowcy!!!
P.S.: Jeszcze raz zwracam uwagę na to, jak zbudowany jest Swiat według Prof. Bazijewa. Tylko 0,17% masowych elektronów i 99,83% elektrino.
Gdyby założyć, że wszystkie elektrony weszły w dany moment w skład materii, to byłoby jej w Swiecie tylko 0,34% wagi całego Swiata.
Trochę światła lecącego przestrzeniami Swiata, trochę linii magnetycznych.
Reszta elektrino – to szukana "ciemna materia"!
Inne tematy w dziale Technologie