Teraz tylko brakuje, żeby w czwartej rundzie odpadły Świątek i Pegula, i w ćwierćfinałach nie będzie nikogo z czołowej 16-tki.
No. Pożartowaliśmy sobie z lekka, a teraz trochę serio.
Dzisiaj znów padły dwie grube ryby. Najpierw rozstawiona w turnieju z siódemką Sabalenka, a chwilę potem turniejowa trójka Badosa. Tym samym Iga Świątek jest jedyną zawodniczką z czołowej 10-tki rozstawienia, która nie wypadła jeszcze za burtę statku z napisem Rolland Garros.
Oglądałem mecz Hiszpanki. To było naprawdę bardzo dobre spotkanie. Ze szczególnym naciskiem na świetną grę Kudiermietowej, ale i Badosie niewiele można było zarzucić. Chyba tylko to, że była trochę słabsza. Ale zagrała, moim zdaniem, najlepszy set od przynajmniej dwóch miesięcy. Może właśnie od meczu z dzisiejszą rywalką w Indian Wells. Na temat jej kontuzji nie będę się wypowiadał. Zapanowała ostatnimi czasy moda na poddawanie meczów w sytuacji gdy wiadomo, że się ich już nie wygra. I potem nie wiadomo czy ktoś się poddał, bo musiał, czy dlatego, że mu się nie chciało. Uznać w cywilizowany sposób wyższości przeciwnika, znaczy.
Specjalistką od tego typu zagrywek jest nie tylko Azarenka, ale również Cornet. Dzisiaj Francuzka znów poddała mecz. Nie twierdzę, że na pewno bez powodu. Ale pamiętam jak zrobiła to tuż przed zeszłorocznym Paryżem, w Strasburgu chyba, w meczu z Linette. Wtedy, na dwa czy trzy gemy przed końcem, na pewno mogła mecz dograć do końca, a tego nie zrobiła. Skąd mam wiedzieć, że dziś nie było powtórki z rozrywki? Na jej usprawiedliwienie można napisać, że już w meczu z Ostapienko cały czas trzymała się za pachwinę. Ale tam jakoś mecz, w cudowny sposób, dokończyła. Wygrała tamto spotkanie tylko dzięki głupocie Ukrainko-Łotyszki (inaczej się tego nazwać nie da), ale kto wie czy gdyby Ostapienko trafiała w kort połowę tego, co trafić mogła i powinna, to Cornet już wtedy nie zeszłaby z kortu przed końcem spotkania? Jak już jesteśmy przy Ostapienko. Kto jej ten strój zaprojektował i pozwolił się w to ubrać? No przecież w zestawieniu z jej sylwetką i tuszą to wyglądało jak jakieś znęcanie się nad samą sobą. Ale jak lubi...
Dzisiaj od początku w meczu z Chinką Francuzka nie istniała. Jeśli faktycznie nie wyleczyła kontuzji z przedwczoraj, to po co w ogóle wychodziła? Myślała, że Zheng będzie poprawiać rekord Ostapienko w liczbie niewymuszonych błędów w meczu? Odnoszę wrażenie, że Chinka przyjechała do Paryża jednak w innym celu. I ten jej poniedziałkowy mecz ze Świątek to wcale nie musi być dla Igi taki sobie tylko spacerek. Szczególnie po tym, co Polka pokazała dzisiaj z Czarnogórką.
Przeciwniczką Igi lub Chinki będzie w ćwierćfinale lepsza z pary Pegula – Begu. Obie nie miały dzisiaj większych kłopotów, by spokojnie wygrać swoje spotkania. Amerykanka miała zdecydowanie trudniejszą rywalkę i również dlatego, niezależnie od wskazań buków i rankingów, zdecydowanie to ją widzę wśród ośmiu najlepszych tenisistek turnieju.
Jeszcze o Kudiermietowej. Zwycięstwo Rosjanki nad Hiszpanką wcale nie oznacza, że w czwartej rundzie musi wygrać z Madison Keys. Amerykanka (nr 22 drabinki) odprawiła dziś z kwitkiem wyżej rozstawioną od siebie, zeszłoroczną półfinalistkę RG, Rybakinę z Kazachstanu (nr 16), co, po pierwsze, jeszcze bardziej zredukowało liczbę „urzędowych” faworytek pozostających w turnieju, a po drugie powoduje że, z racji kolejności w drabince, to ona jest w tej chwili, nominalnie, faworytką czwartorundowego spotkania. Przy czym, jakby mnie akurat ktoś o to pytał, to w tym meczu zdarzyć się może absolutnie wszystko.
W meczu Kasatkiny z Rogers było tak, jak się można było spodziewać. Rosjanka wygrała w cuglach. Spotka się w czwartej rundzie z Giorgi która, niespodziewanie dla wszystkich, a szczególnie dla Sabalenki, wygrała z… Sabalenką. Stawiam dolce przeciw orzechom na znajdującą się ostatnio w wysokiej formie Kasatkinę. Tutaj Włoszka na bezmózgową grę rywalki liczyć nie może. Co stawia ją w tej konfrontacji na pozycji, nazwijmy rzecz po piłkarsku, spalonej.
Druga połówka grała dzień wcześniej. Największe zaskoczenie in minus to niewątpliwie Bencic. Myślałem o niej nawet w kontekście finału, a tu taka wtopa. I to z Fernandez, którą kilka tygodni temu zasłużenie pokonała W Charleston nasza Linette. Anisimowa gra dalej, ale też to jej zwycięstwo nad Muchovą nie było najbardziej przekonywujące i kto wie jakby było, gdyby nie kontuzja Czeszki. Mimo wszystko amerykańska Rosjanka jest dla mnie faworytką. Przynajmniej na półfinał. Tam jej rywalką powinna być rdzenna Amerykanka. A czy to będzie Gauff czy Stephens? Nie będę strzelał. Tym bardziej, ze nie musi to być żadna z nich. Szwajcarka Teichmann potrafiła wykazać swoją wyższość nad Azarenką, to może potrafić wykazać też nad nimi.
Jest jeszcze jedna para jednej ósmej finału. Białorusinka Sasnowicz i Włoszka Trevisan. Niezależnie od tego, która z nich znajdzie się w ćwierćfinale, byłaby to, przynajmniej z mojego punktu widzenia, nie lada sensacja. Mimo, że tę drugą już raz, dwa lata temu, na tym etapie Rollanda Garrosa mieliśmy okazję oglądać. Jak to mówią? „Nic dwa razy się nie zdarza”. Myślę, że w tym wypadku to powiedzenie, niestety dla Włoszki, sprawdzi się w stu procentach.
…
A tymczasem, żeby zmienić temat, u Hurkacza, jak to u Hurkacza, stoicki spokój. Pewna wygrana z Belgiem, który dwa tygodnie temu spuścił Polakowi delikatne, ale manto. Teraz jednak zaczynają się schody. Na horyzoncie coraz wyraźniejszy ćwierćfinał z Cicipasem. Pod warunkiem, że Polak przejdzie wcześniej rozstawionego z ósemką Ruuda, który ledwo zmęczył przed chwilą ostatniego rozstawionego w tym turnieju, czyli Włocha Sonego. Ale rekord na mączce, tak czy siak, pobity. I o to chodzi, i o to chodzi! A to uderzenie będąc tyłem do siatki z ósmego metra, kiedy to przelobował Goffina i zdobył punkt musi zostać uznane za zagranie roku. Nie ma bata! To było dużo trudniejsze do zrobienia niż zwykły hot-dog.
