Jeśli ktoś miał w tej mierze jakiekolwiek wątpliwości, to rozegrane wczoraj i przedwczoraj „polskie” ćwierćfinały jednoznacznie go ich w końcu chyba pozbawiły. Wykazały one bowiem ponad wszelką miarę, jak kolosalna różnica dzieli piłkarzy zwycięskich, czyli najlepszych, zespołów naszej grupy od tych, którzy faktycznie nadają ton tegorocznej rywalizacji.
Niemcy i Portugalczycy dosłownie zmiażdżyli swoich ćwierćfinałowych rywali. Ci pierwsi, gdyby mieli trochę lepiej ustawione celowniki to mogłoby się skończyć „dychą” i pierwszym w historii finałów „świńskim” remisem. Przy jako takiej skuteczności Portugalczyków z kolei, Czesi też nie mogliby mieć pretensji o strzeloną im „piątkę”.
Ale nawet nie o te bramki chodzi. Chodzi o zaprezentowaną na boisku różnicę klas między ćwierćfinalistami z naszej grupy a ich pogromcami. Różnicę, której w żaden sposób nie odzwierciedlają wyniki obu spotkań. Była tak duża, że wypada się poważnie zastanowić czy nie jest prawdą to, co napisałem kiedyś w formie żartu, że skład grupy A został dobrany na niesportowej zasadzie. Takiej oto, że kule, w których podczas losowania grup znajdowały się kartki z nazwami zespołów naszej grupy miały inną wagę i losujący nie mieli problemów, żeby wyciągnąć je we właściwym momencie. Inaczej trudno wyobrazić sobie możliwość takich dysproporcji między siłą poszczególnych grup:). Szczerze już teraz pisząc – wcale bym się nie zdziwił. W końcu UEFA tyle z nas zdarła, zdziera i jeszcze zedrze, że taka drobna rekompensata nic nie znaczy. Szczególnie jak się weźmie pod uwagę, że efekt był żaden i jakichkolwiek przełożeń tudzież reperkusji nie było.
Wracając do Czechów i Greków. Wypadli przy rywalach jak przez okno. Najoględniej pisząc – nie istnieli. Co pomyśleć sobie w takim razie o ewentualnym meczu Niemcy-Polska skoro 10-ciu Greków całą drugą połowę ośmieszało 11-tu Polaków? Albo jak wyobrazić sobie mecz Polska-Portugalia mając w pamięci końcową godzinę naszego meczu z Czechami?
Tak wygląda sytuacja po 3 latach kadencji pana Smudy. Niektórzy panowie ze studia TVP, np. Dudek, mówią, że Smuda nie zostawił za sobą spalonej ziemi. Zgadzam się o tyle, że mamy dalej tych samych piłkarzy z tymi samymi co przed Euro umiejętnościami. Miesiąc pracy ze Smudą i parę wcześniejszych „trzydniówek” przed meczami towarzyskimi na pewno im tych umiejętności nie zabrały. Więc, jeśli w końcu przyjdzie do pracy z reprezentacją jakiś w miarę przyzwoity i rozgarnięty fachowiec to nie widzę powodów, żebyśmy mieli nie powalczyć, i to skutecznie, o kwalifikację na brazylijski czempionat. Warunek jest jeden. Niech będzie dwa. W pierwszej jedenastce muszą grac w danej chwili rzeczywiście najlepsi, a na ławie siedzieć ci, z których może być w danym meczu pożytek. To raz. I dwa. Obrana taktyka nie może sugerować, że układał ją, naćpany chwilę przedtem, szympans z dośc przeciętnym, jak na ten gatunek, ilorazem inteligencji. Bo gdyby te warunki miałyby jednak nie być spełnione, to znów trzebaby się uciekać do szczęścia w losowaniu grup. I tu jawi się kłopot, bo losowanie eliminacji MŚ już za nami. Nie da się więc jeszcze raz dolosować Grecji czy Czech. A szkoda. Bo dalej są, moim zdaniem, w każdej chwili do ogrania. Byle mieć pomysł. Niespecjalnie skomplikowany.
Inne tematy w dziale Rozmaitości