HareM HareM
600
BLOG

Kto by pomyślał? Pomnik ofiar Smoleńska w Raciborzu

HareM HareM Polityka Obserwuj notkę 32

Jest się naprawdę czemu dziwić, bo mój gród to miasto zdominowane przez jedynie słuszne siły postępu i odpowiedzialności oraz szerokie rzesze ich akolitów. Dlatego też, oczywiście, nie sposób było doszukać się na wczorajszej uroczystości reprezentantów władz miasta czy powiatu. Co to, to nie. Bez przesady. Cuda są, owszem, ale nie w takiej skali.

Racibórz jest tak sPOrszywiały (choć oficjalnie rządzą tu różnej proweniencji grupy wzajemnej adoracji ze specjalistami od mycia rąk jedna o drugą na czele), że nawet spotkania z ludźmi formatu Wildsteina, Brauna, Wyszkowskiego czy Macierewicza nie można w nim przeprowadzić w jakimś w miarę przyzwoitym świeckim lokalu. Dwadzieścia kilka lat po wszem ogłaszanym upadku komunizmu w Polsce! Wszystko musiało się zawsze odbywać w kościelnych salkach, na zapleczu.  

Szczególny dług miał (i ma) mój gród wobec Anny Walentynowicz, której obecny starosta raciborski, na krótko przed katastrofą smoleńską, odmówił możliwości spotkania z raciborskimi licealistami opuszczając szlaban na pół godziny przed wyznaczonym terminem, kiedy już praktycznie siedziała na sali, w której miał się ten mityng odbyć.

Wczoraj, zupełnie innymi kategoriami niż pan starosta myśląca część mieszkańców Raciborza, oddała hołd ofiarom katastrofy pod Smoleńskiem. W przykościelnym ogrodzie parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa odsłonięto tablicę upamiętniającą wszystkich uczestników tej tragedii. Annie Walentynowicz, której kilka lat temu wymierzono w moim mieście ostry policzek,  przynajmniej w ten, symboliczny, sposób Racibórz, gestem zwykłych obywateli, zrekompensował (w części) wyjątkowy brak manier swoich włodarzy.

Uroczystość, poprzedzoną mszą świętą, uświetniła obecność wdowy po jednej z ofiar katastrofy, ś.p. Januszu Kurtyce, szefie Instytutu Pamięci Narodowej. To właśnie pani Zuzanna Kurtyka dokonała odsłonięcia pomnika.

Oczywiście pomysł i realizacja miały swoich ojców. Z tego co się wczoraj dowiedziałem, motorem tych działań był oddział Gazety Polskiej w Raciborzu. I, być może, to jest dla wielu osób ważne. Dla mnie dużo ważniejsze było to, że znaleźli się w końcu w tym mieście ludzie, nieważne skąd, obywatele, którzy nie bali się dać wyraz swojemu przywiązaniu i szacunkowi do elementarnych wartości wyniesionych z naszej wielowiekowej tradycji. Tradycji, która każe pamiętać o tych, którzy przyzwoicie sprawując ważne czy wręcz newralgiczne funkcje, przysłużyli się Ojczyźnie. Bez względu na to, czy byli z „naszej” czy „nie naszej” opcji.

Bo nie trzeba kochać Kaczyńskich i PiS-u. Ale trzeba szanować najwyższe  instytucje i urzędy w państwie. I mieć możliwość to głośno i czytelnie wyrażać. Szczególnie w sytuacji, kiedy rzeczone organa nie działały na szkodę tego państwa i jego obywateli. Co, jak się okazuje, nie jest w Polsce w ostatnim 60-leciu zjawiskiem częstym. Może nawet wręcz przeciwnie.

Myślę, ze ci wszyscy z moich ziomków, którzy przyczynili się do tego, że ten pomnik powstał, sprawili, że znów mogę myśleć o sobie ciut lepiej jako o raciborzaninie.

PS

Nie popisał się, reprezentujący na uroczystości Jarosława Kaczyńskiego, senator Bolesław Piecha, który po odczytaniu listu lidera PiS dobrze nie zdążył położyć kwiatów pod pomnikiem, a już musiał uciekać z powodu nawału obowiązków. Dla jasności dodam, że pan senator nie jest mieszkańcem znajdującej się 612 km od Raciborza Krynicy Morskiej, tylko odległego o jakieś góra 25 kilosów Rybnika. Gdyby jeszcze reprezentował siebie to pół biedy. Ale on był tu, zdaje się, przedstawicielem rodziny Prezydenta. Taki niuans. Nie spodobało mi się, to piszę.

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (32)

Inne tematy w dziale Polityka