W kolejnej dyscyplinie sportowej, na przestrzeni dość krótkiego czasu, doprowadzamy Kacapię do białej gorączki.
Ponieważ ostatnio wszelkie decydujące partie polskich sportowców oglądam z poślizgiem i przynosi to niesamowity efekt (tak zrobiłem na przykład w przypadku półfinału i finału Radwańskiej w Singapurze), to identycznie postąpiłem dzisiaj. Po pierwszej połowie wyłączyłem telewizor. I znów wyszło na moje. Znaczy na nasze, polskie. Ale pierwszą połowę widziałem. I jestem dumny. Nasze panie stawały w obronie niczym polskie wojsko w 1920 pod Warszawą..
Obawiam się nieco o psychikę sportowego narodu rosyjskiego. No bo za co się ostatnio nie wezmą, a trafią na naszych, to wciry. Może poza boksem, ale tu reprezentują nas masochiści, którzy jeżdżą na Kreml lub gdzieś w okolice, tylko po to, żeby dostać po mordzie. Jakby nie wiedzieli czego się tam w tej Moskwie można spodziewać. No, ale w końcu to są bokserzy, a nie logicy.
Także, wracając do meritum, z tymi Ruskimi to, z powodu Polski, spory problem może być. Rzeczywiście mogą wpaść, biedaki, w depresję. Na całej linii. A taka depresja może skutkować światowym kryzysem. Najpierw w sporcie, ale potem dużo głębiej. I nie wiem czy, by temu zapobiec, odpowiednie organa Unii Europejskiej nie wydadzą, przy pełnym poparciu, a może i na wniosek jakiejś sportowej odnogi połączonych sił Nowoczesnej, Platformy O. oraz niezastąpionego w takich sytuacjach ZeteS…, pardon, PeeSL-u, odpowiedniej dyrektywy definitywnie zabraniającej Polsce zwyciężać w pojedynkach z tak ważnym dla Zjednoczonej Europy ze strategicznego punktu widzenia partnerem.
Tymczasem jednak Rosjanie siwieją. I tak trzymać.
Inne tematy w dziale Sport
