Niedługo minie 60 rocznica powstania Izraela. Mimo upływu tego czasu wciąż jednak nie zapanował tam pokój, a ta samotna demokracja na Bliskim Wschodzie musi nadal walczyć o swoje istnienie. I tak samo jak pod koniec lat 40tych - wrogowie za nic mają międzynarodową społeczność, obyczaje i prawo.
Pierwszy raz prawo Izraela do istnienia i werdykt ONZ został zakwestionowany już w 1948 roku, kiedy Arabowie (wtedy nie bylo jeszcze Palestyńczyków) odrzucili międzynarodowy plan podziału tych ziem. Opierając się na swojej ogromnej przewadze liczebnej sądzili, że łatwo uda się im unicestwić małe państewko. Był to jednak błąd - pierwszy z bardzo wielu. Bowiem Izraela nie udało sie zniszczyć ani wtedy, ani w 1967 ani w 1973.... Na renomowanych uczelniach wojskowych całego świata wciąż rozważane są dokładnie bitwy stoczone przez IDF. Które - podobnie jak ta pod Kunejtra, uznawane sa za symbole militarnych cudów wszechczasów.
Niestety, pod względem znajomości sztuki Public Relations dowódcy izraelskich sił zbrojnych mogliby rywalizować o ogólnoświatowe nagrody Darwina. Oto Matan Wilnaj, w-ce szef izraelskiego ministerstwa obrony narodowej ni mniej ni więcej zagroził palestyńskim terrorystom odwetem w postaci.... Holocaustu.
http://wiadomosci.onet.pl/1701714,12,item.html
Nie mam większych wątpliwości o czym wtedy myślał. Zamiast "subtelnych" operacji wojskowych Izrael mógłby przecież przeprowadzić całkowicie miażdzące uderzenie, które uzmysłowiłoby bandytom z Hamasu, że silniejszego drażnienie silniejszego jest wyjątkowo niemądre. Holocaust w tym rozumieniu nie ma żadnego związku z atakiem skierowanym w cywili, ale oznacza zmianę sposobu prowadzenia działań zbrojnych (w języku polskim porównać to można do groźby z filmu Pulp Fiction związanej z wyrażeniem "jesień średniowiecza". )
Jest absolutną hipokryzją próba oskarzania Izraela za ostatnie ofiary ponoszone przez stronę palestyńską. Przypominam - Hamas, który oficjalnie wygrał wybory odrzuca wciąż możliwość pokojowego współistnienia z Izraelem. Każdego dnia bombardowane prymitywnymi Quassamami są izraelskie miasta takie jak Ashkelon i Sderot (na to ostatnie tylko w środę spadło ponad 50 rakiet).
Jak rozumiem "obrońcy pokoju" uważają że Izrael powinien po prostu zezwolić na te ataki i na trwający cały czas koszmar mieszkańcow terenów przygranicznych.
Tymczasem w ostatnich komunikatach pojawiła się informacja o 33 zabitych w ciągu 2 ostatnich dni Palestyńczykach. Jednocześnie niewiele agencji prasowych podało, że nawet palestyńskie źródła mówią o 14 zabitych cywilach (ze względu na wiarygodność tych źródeł można spokojnie uznać że tą liczbę powinniśmy podzielić na 2).
Trzeba chyba przyznać - że w okolicznościach z którymi mamy do czynienia - jest to współczynnik z wojskowego punktu widzenia (jakkolwiek to brzmi) bardzo przyzwoity. Niestety, nie ma się co oszukiwać - gdy trwają walki zawsze będą cierpieli postronni, często niewinni ludzie. Jednak IDF robi wszystko, aby liczbę tych ofiar zminimalizować.
Nie wynaleziono jeszcze takiego karabinu, takiego czołgu i takiej kuli które ominą same przypadkowo stojące na drodze dzieci i kobiety. A każde państwo ma prawo chronić swoich obywateli. Jeśliby palestyńscy więc liderzy pragnęli pokoju - już dawno nakazaliby zakończenie ostrzału izraelskich miast. Izraelcy politycy bowiem polecenia - "do morza marsz" nie wydadzą...
Palestyńscy terroryści sa sprytni i umiejętnie wykorzystują obiektywna dysproporcje sił i ludzkie emocje. Przypomina to nieco podwórkowego gówniarza, który usilnie kopie w kostki większego od siebie. Dobrze wie, że jego słabość jest także jego siła - a w chwili kiedy osiłek odpowie gówniarz będzie mógł polecieć ze skargą do rodziców. Nikt nie będzie sie wtedy interesował "kto zaczął" a każdy spojrzy i powie "taki duży a bije takiego małego"...
Ten schemat myślenia znakomicie znają szefowie Hamasu i innych palestyńskich organizcji terrorystycznych. Dlatego, nie mają żadnych skrupułów aby poświęcać zwykłych ludzi.
Wcześniej obowiązywał pewien niepisany uklad między Palestyńczykami i Izraelem - którego założeniem było zaniechanie ataków na liderów i dowódców politycznego szczebla. Doprowadził on do totalnego kryzysu - ponieważ uważający sie za bezpiecznych liderzy terrorystow mogli pozwolić sobie na bardzo wiele. Dopiero zmiana izraelskiej polityki, eliminacja także liderów politycznych oraz budowa tzw "muru apartheidu" sprawiła że liczba ataków zmalała a sami terroryści zrozumieli że za ataki na Izrael muszą drogo zapłacić. Dziś serwisów informacyjnych co dwa dni nie przerywają już filmu pokazujące zabitych ludzi w izraelskich kawiarniach i autobusach.
Niestety, Żydzi nie słyną z dobrych PR-owców, czego nie można odmówić stronie palestyńskiej. Która osiągnęła w tym fachu mistrzostwo. Tak więc cały czas słyszymy od izraelskich agresorach i biednych, uciskanych Palestyńczykach. Kolejna potężna operacja IDF, która miałaby na celu zapewnienie mieszkańcom Sderot spokoju zostałaby zaś z pewnoscią określona jako zbrodnia lub - w najbardziej eufemistycznym wariancie "krok absolutnie nieadekwatny".
Niestety, pomimo takiego rzeczywistego obrazu sytuacji nie ma żadnej obrony dla izraelskiego ministra. Człowiek, którego przodkowie zostali ofiarami jednej z najstraszniejszych zbrodni historii świata nie powinien tak używać tego słowa. Nawet - jeśli myślał o czymś zupełnie innym. Między dobrem a złem czasem granica jest bardzo cienka.
Tak samo jak między miłością a gwałtem - tą różnicę może stanowić po prostu styl. Styl - którego izraelskiemu politykowi zabraklo.
Cała powyższa notatka tym samym może być uznana jako kolejny przyklad że nawet ja daję sie nabrać na absurdalne informacje - których ofiarą jest Izrael. Okazuje sie bowiem że nie było mowy o żadnym Holocauscie i to słowo w ogóle nie padło - a jest jedynie "wymysłem" mediów. Tym lepiej na tym przykładzie widać jak bardzo poddani jesteśmy manipulacjom.
Jak pisze bowiem Eli Barbur
Matan Wilnai nie zagroził zwolennikom Hamasu w Gazie żadnym "holokaustem", tylko tzw. "nakbą". Tym arabskim terminem - oznaczającym katastrofę - określany jest exodus arabski po przegranej wojnie z nowopowstałym Izrael w 1948 roku.
Użycie terminu "holokaust" w tłumaczeniu wypowiedzi Wilnai to kolejny dowOd ingnoracji, złej woli i dezinformacji- w relacjonowaniu wydarzeń bliskowschodnich.
Lewacy uważają mnie za faszystę, "prawdziwi prawicowcy" za przebranego lewaka. Na stronie e-upr nazwano mnie kiedyś "neojakobinem" - i chyba było w tym trochę racji. "Nie ma wolności dla wrogów wolności". Najbardziej obrzydza mnie hipokryzja, włazidupstwo i oszołomizm. A oszłomów nie brakuje na żadnej stronie, od prawicy po lewicę. Jakby ktoś nie wiedział to jestem współautorem portalu o Bliskiem Wschodzie, islamie, zderzeniu cywilizacji oraz zagrożeniach które płyną z działalności europejskiej lewicy www.europa21.pl. Jak chcesz do mnie napisać - marcus@europa21.pl Motto: Nie okazujcie litości, bo sami jej nie otrzymacie. Tym osobnikom zakazuje się wstępu na bloga: emisariusz IV RP matrioszka25 Polish citizenshi & passport
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka