Wbrew prymitywnej nagonce funkcjonariuszy władzy istnieją oczywiste dowody, że władza dobrze zrozumiała tekst Jażdżewskiego. Czarnoksiężnicy władzy zrozumieli, że to o nich mówi Jażdżewski, zauważając, że „liczą oni, że metodą zaklęć i manipulacji złymi emocjami, zdobędą władzę nad duszami Polaków”. Zaś hejterzy władzy doskonale zrozumieli, że to oni uprawiają zapasy w błocie. Gdyby Jażdżewski powiedział o „kopaniu się z koniem” pewnie nie wywołałoby to takiej wściekłości. Też zwierzę, ale nie budzi takich skojarzeń. Jażdżewski jednak użył bardziej dosadnego, choć bardzo adekwatnego określenia i stąd ten szał. Zauważył, że hejterzy władzy lubią swoją pracę. Mają poczucie dobrze spełnionego obowiązku, poczucie że wyręczają swoich czarnoksiężników. Tamci nie muszą brudzić rączek błotem. Dadzą hejterom tylko polecenie: „możesz pokazać pazurki”, a oni wszystko załatwią.
Co komu Jażdżewski przeszkadza? Władza ma w nosie Jażdżewskiego. Władza nie mogła uderzyć w Tuska i jego przemówienie. Było ono za dobre i na zbyt wysokim poziomie. W związku z prowadzoną kampanią wyborczą zbyt niebezpieczne. Trzeba było znaleźć metodę na przerzucenie publicznej dyskusji na tematy poboczne i marginalne. Stąd Jażdżewski.
Komentarze