Marek Różycki jr Marek Różycki jr
2893
BLOG

Parada Normalności estetyk i wartości: Kazimierz Rudzki - mistrz stylu

Marek Różycki jr Marek Różycki jr Sztuka Obserwuj temat Obserwuj notkę 140
Kultura jest próbą zmuszania dziejów ludzkości, żeby służyły Wartości. - (Henryk Elzenberg.) Verba docent, exempla trahunt -  słowa uczą, przykłady kształcą (skłaniają do naśladowania, pociągają). Wartości ukazywane przez przykład - najbardziej trafiają do wyobraźni.
Kazimierz Rudzki, podobnie jak Jeremi Przybora, Edward Dziewoński, Irena Kwiatkowska, Bronisław Pawlik, Czesław Wołłejko, Wiesław Michnikowski, Andrzej Łapicki, Franciszek Starowieyski, Andrzej Szczepkowski, czy Wojciech Siemion i wielu innych reprezentował sobą Najwyższą Kulturę - także, a może, przede wszystkim: Kulturę Osobistą - Bycia i Życia. Cechowała go Wrodzona Kindersztuba, Klasa, Dystynkcja - tak obca Dzisiejszym Celebrytom - "ludziom na sprzedaż" i wszelkim Uzurpatorom (bez korzeni Estetyk wypracowanych przez naszych Klasyków i Mistrzów), którzy wdarli się na Parnas, korzystając z sytuacji dziejowej, że Bogowie przysnęli... A przecież w Kulturze jest ciągłość Kontynuacji, przejmowania wszystkiego co najlepsze, wynikania i Twórczego Przetwarzania, Rozwijania, Dopełniania a nie bezmyślnego KALKOWANIA obcych (nam) estetyk zachodniego świata, które topią nas w zalewie Pustych Kalorii.

Powtórzę: W poszukiwaniu Mistrzów, Nauczycieli, Przewodników, Autorytetów, wielkich Osobowości nachodzi mnie bardzo smutna refleksja, że istnieją już prawie wyłącznie na 'Cmentarzu Powązkowskim'. No cóż, nowe kalki zachodnich 'estetyk' łyknęliśmy, jak pelikany... Dyletantyzm Celebrytów - kajdankami Szoku i Prowokacji przykuwających uwagę - poraża. Epidemia 'schamienia rozsianego' - zaraża. Komercja - zawłaszcza… Żyjemy w czasach, w których najbardziej szokują Wartości z Krainy Normalności!

Notka, nie jest dysertacją naukową, więc tylko zasygnalizuję "obszar naszych zainteresowań": Estetyka (gr. aisthetikos - dosł. 'dotyczący poznania zmysłowego', ale też 'wrażliwy') – dziedzina filozofii zajmująca się pięknem i innymi WARTOŚCIAMI estetycznymi. Według podziału M. Dessoira — dyscyplina filozoficzna, pojmowana bądź jako nauka o pięknie oraz o przeżyciach z nim związanych (filozofia starożytna, zwłaszcza Platon; tak rozumiany termin estetyki wprowadził A. Baumgarten w pracy Aesthetica), bądź też jako TEORIA SZTUKI, tj. nauka o wytworach Artystycznej Działalności Człowieka, stanowiąca odrębną dyscyplinę nauki. W ramy sytuacji estetycznej wchodzą artysta (twórca), proces twórczy, dzieło sztuki, ODBIORCA, proces percepcji sztuki oraz wartości estetyczne.

@ Wielki skrót myślowy: Bacząc na nasze, polskie - bliższe i dalsze - archetypy w Kulturze i Sztuce wypracowujemy przez pokolenia (nie ma pokoleń 'złych' i 'dobrych'), jak każda nacja, taki swój własny "Kodeks Boziewicza" (honorowe "pojedynki na Intelekt" i wymianę stricte polskiej Myśli bez dezawuowania Interlokutorów, na której to 'wymianie' nikt nie traci a Kultura Narodu zakorzenia się i wzrasta),  [kodeks] który należy przestrzegać, by nie utracić nic z naszej Tożsamości. Nie należy zatem odgórnie dekretować, dyskredytować minionych Twórców i ich Dorobku, tylko dlatego, że żyli i tworzyli w "niesłusznej", a słusznie - minionej dekadzie. Uff, tylko nie starajcie się 'rozumieć tego przekazu' zbyt pospiesznie, by nie wylać 'dziecka' z kąpielą...

Mówimy: styl to człowiek... Nazywany "człowiekiem o kamiennej twarzy" -- Kazimierz Rudzki w swoich rolach doskonale umiał wykorzystywać swój oryginalny wygląd: podłużną i smutną twarz, wydatny nos i duże, wąskie usta. Im bardziej komiczne słowa wypowiadał, tym większą zachowywał powagę. Styl Rudzkiego określa abstrakcyjna forma, skrótowy dowcip, ironia pauzy i słowa. (...) Nigdy nie wywyższał się ponad publiczność. Obdarzony ogromem erudycji odwoływał się do niej z urzekającą nieśmiałością, jakby nie chcąc urazić tych na widowni, co... mniej wiedzą. Natomiast ubóstwiał stroić żarty z ludzi, którzy obnosili się ze swoim 'napuszonym' intelektem lub tych maluczkich duchem, którzy obnosili się wszędzie jeno z patosem pustki własnych osobowości...! (patrz: Durne typy mają także archetypy).

Aktor, reżyser, dyrektor teatru, pedagog i publicysta. Urodził się 6 stycznia 1911 roku w Warszawie, gdzie też zmarł 2 lutego 1976 roku. Pochodził z rodziny związanej z przemysłem rozrywkowym. "Był warszawiakiem z dziada, pradziada. Samo nazwisko Rudzki tak jak Herse, Jabłkowscy, Pakulscy, Łopieńscy, Gessner, było nieodzowną częścią pejzażu i smaku dawnej Warszawy" (pisał o Rudzkim Jan Knothe). Jego ojciec Bronisław był znanym warszawskim wytwórcą płyt gramofonowych, właścicielem firmy kolportującej i sprzedającej nuty, a także wydawcą. We wczesnych latach dwudziestych minionego wieku Bronisław Rudzki wydawał nieregularne czasopismo "Estrada", w którym ukazywały się najpopularniejsze wówczas kabaretowe teksty.

W latach 1929-32 Rudzki studiował w Wyższej Szkole Handlowej w Warszawie. W sezonie 1932/33 był słuchaczem Instytutu Reduty (szkoła aktorska). W 1935 roku dostał się na świeżo wówczas utworzony Wydział Reżyserski w Państwowym Instytucie Sztuki Teatralnej (słynny PIST), gdzie studiował pod okiem największych ludzi teatru i, szerzej, sztuki swojej doby: Leona Schillera, Aleksandra Zelwerowicza, Tymona Terleckiego, Jerzego Stempowskiego i wielu innych. Jego pracą dyplomową była reżyseria dwóch aktów Żabusi Gabrieli Zapolskiej przedstawionych w czasie pokazów słuchaczy PIST-u na scenie Teatru Narodowego w 1938 roku. W latach 1938-39 był reżyserem i grał drobne role w stołecznym Teatrze Powszechnym.

Brał udział w kampanii polskiej 1939 r. Po bitwie pod Kockiem dostał się do niewoli. W obozach jenieckich przebywał do stycznia 1945 r. Aktywnie uczestniczył w obozowym życiu kulturalnym, organizował spotkania literacko-rewiowe i przygotowywał widowiska muzyczne z jeńcami. W obozie nawet wyreżyserował "Zemstę" Aleksandra Fredry.

Po wojnie wrócił do Warszawy, gdzie współpracował z Warszawską Szkołą Dramatyczną Janusza Strachockiego. Następnie wyjechał do Torunia, gdzie organizował Teatr Ziemi Pomorskiej, a następnie do Łodzi, gdzie pracował w Wytwórni Filmowej Wojska Polskiego jako asystent reżysera.

Na sezon 1945/46 zaangażował się jako reżyser do Teatru Wojska Polskiego w Łodzi, w tym samym sezonie związał się jako reżyser i konferansjer z łódzkim Teatrem Syrena. W 1948 roku razem z Teatrem Syrena przeniósł się do Warszawy, do 1955 r. był jego aktorem i reżyserem, a w latach 1950-54 także dyrektorem. Od 1955 r. do końca życia grał w Teatrze Współczesnym w Warszawie. W latach 1954-57 był prorektorem warszawskiej PWST. W 1953 roku zorganizował i został dziekanem Wydziału Estradowego. Później wykładał tam sztukę estradową na Wydziale Aktorskim (w 1966-69 był dziekanem tego Wydziału).

Kazimierz Rudzki zagrał m.in. w spektaklach: "Macbett" Eugene Ionesco w reż. Erwina Axera, "Pastorałce" Leona Schillera w reż. Stanisławy Perzanowskiej czy w "Amerykańskim ideale" Edwarda Albee'go w reż. Andrzeja Łapickiego. Stworzył kreacje w filmach "Pierwszy dzień wolności" (reż. Aleksander Ford), "Jak rozpętałem II wojnę światową" (reż. Tadeusz Chmielewski), "Eroica" (reż. Andrzej Munk), "Głos z tamtego świata" (reż. Stanisław Różewicz).

Najbardziej kojarzony jest jednak z rolą z telewizyjnego serialu "Wojna domowa" w reż. Jerzego Gruzy, w którym zagrał ojca. W serialu, obok Rudzkiego grali m.in. Irena Kwiatkowska -- jako matka, Alina Janowska jako pełna werwy ciotka, Andrzej Szczepkowski -- dystyngowany wujek oraz Jarema Stępowski, który w niemal każdym odcinku pukał do drzwi lokatorów i zbierał suchy chleb dla konia… :D

Jedna z anegdot (charakteryzujących humor Mistrza, który także wybornie prowadził konferansjerkę) głosi, że przed spektaklem cyrku chińskiego, który występował Starym Teatrze w Krakowie w 1945 roku, Kazimierz Rudzki wyszedł przed kurtynę, aby zapowiedzieć spektakl. "Proszę państwa, witamy serdecznie naszych gości i przyjaciół, którzy przyjechali do nas z dalekich Chin. W popisach, które za chwilę się rozpoczną, wystąpią znakomici artyści Chin Ludowych: Li Tan Pe, Czang Sui Pei, Li San Fu, Hu Sen Czen, Hu Hua Pe, Pu San Czu" -- wygłosił. Po tej zapowiedzi Rudzki szturchnął siedzącego obok Tadeusza Kwiatkowskiego i szepnął: - Mocna obsada! ;))

Talent Rudzkiego ujawnił się również publicystyce, przez parę lat (od 1947 roku) prowadził stałą rubrykę w "Szpilkach", był  także redaktorem znakomitej książki: "Dymek z papierosa".

@ Wspomniałem już, że Kazimierz Rudzki zmarł 2 lutego 1976 roku w Warszawie. Pochowany został na Powązkach Wojskowych. Ano właśnie, może nawet niestosownie, ale Mistrz mi to wybaczy... Rudzki uczestniczył w pogrzebie pewnej aktorki; na cmentarzu znalazła się także sędziwa już wówczas Mieczysława Ćwiklińska...:
- Skoro pani już jest - zagadnął Rudzki Ćwiklińską - to czy warto wracać do domu?  ;))

--------------------------------------------------------------------------
JAK GO WSPOMINAŁ ERWIN AXER:
"Jako aktor teatralny był postacią kontrowersyjną. Miał licznych i zagorzałych zwolenników, wielbicieli, miał i przeciwników, zwłaszcza w środowisku aktorskim, które widziało w nim raczej utalentowanego dyletanta aniżeli zawodowego aktora. Lubiano go, szanowano, ale częstokroć uważano za dziwaka, który wspaniale opanowawszy szereg zawodów i zajęć, bawi się jeszcze od czasu do czasu aktorstwem. Ja sam, który będąc od lat jego przyjacielem, byłem zarazem przez lat wiele jego dyrektorem i obsadzałem go -- zbyt rzadko może w stosunku do jego chęci, ambicji i zapewne możliwości. (...)

Irytował mnie [...] swoim nietypowym, na dobrą sprawę rozpaczliwie nieaktorskim sposobem rozpoczynania pracy nad rolą, jeszcze na ostatnich próbach gotów byłem odmawiać mu wszelkich zalet aktorskich (i on sam sobie także) i nieodmiennie stwierdzałem w czasie prób generalnych, a później w silniejszym jeszcze stopniu na premierze i podczas późniejszych przedstawień, że to, co się nazywa 'osobowością' aktora, a na co w przypadku Rudzkiego składał się i oryginalny wygląd, i ekscentryczny, jemu tylko właściwy sposób reagowania gestem, szczególny własny rytm -- staccato zwolnień i przyspieszeń, nieomylny sposób podawania dowcipu, jednym słowem sam Rudzki, cały, ze swoją inteligencją, światopoglądem, wyglądem i sposobem bycia brał górę nad trudnościami, zwycięsko torował sobie drogę poprzez nieudane próby przystosowania się, zatracenia w roli, przywłaszczał sobie wbrew wszelkim uzurpacjom reżyserskim i autorskim prawo bycia Rudzkim i jako taki, jako Kazimierz Rudzki podbijał reżysera i co najważniejsze -- publiczność, i co trudniejsze, w końcu nawet kolegów. [...] Należał do gatunku aktorów, zbyt częstych ostatnio w Polsce, którzy grają tylko siebie, czy też grają sobą, ale nie mają tych wielkich atutów, które miał on. Nie są Rudzkim! ""  Bowiem Kazimierz Rudzki był Osobowością pełną Treści z najwyższej półki, jak to przyjęło się mówić.

Znawcy sztuki aktorskiej porównywali jego aktorstwo do sztuki Aleca Guinessa, sam Erwin Axer sytuował je blisko Bustera Keatona, Harolda Lloyda czy Louisa Jouveta. Z całą pewnością do takich porównań skłaniał sposób bycia Rudzkiego na scenie i ekranie: wysoka asteniczna sylwetka, szczupła twarz ozdobiona potężnym nosem i wąskimi ustami, umiejętne dozowanie gestu, wręcz asceza środków wyrazu, co sprawiało, że drgnienie kącików ust, czy słynne "podwójne spojrzenie Rudzkiego" -- dwukrotne przyjrzenie się obserwowanej scenie, przedmiotowi czy partnerowi, szybki ruch głową i mrugnięcie powiekami -- dawało piorunujący aktorski efekt. Mówiono, że w rolach lokajów, dyplomatów, intelektualistów Rudzki gra ludzi mądrzejszych od swojego otoczenia i dystansujących się od niego swoją mądrością.

@ Ojciec powtórzył mi ulubioną dykteryjkę, którą od Niego usłyszał: (czasy powojenne, gdy zniszczono u nas całą klasę ziemiańską). Dwór bez ziemi, w którym pomieszkuje (a nie rezyduje) hrabia z lokajem; nie ma co jeść, więc lokaj przyrządza na obiad koninę; gdy posiłek jest już gotowy - uderza w gong i woła do hrabiego:
- Konie podane!... ;))

KOMIZM RUDZKIEGO OKREŚLANO JAKO "SYSTEM NIEDOPOWIEDZEŃ I ANALOGII, POSIADAJĄCY SWOJE PODWÓJNE - NIE ZAWSZE KOMICZNE DNO." - jak ujął to był KTT.

Jego najwybitniejsze role zagrane we Współczesnym to Kamerdyner w „Zaproszeniu do Zamku” i Hieronim w „Pierwszym dniu wolności” (obie z 1959 roku), Knock, szalony lekarz w sztuce „Knock czyli tryumf medycyny” (1960), Sędzia w „Karierze Arturo Ui” (1962), Kat-Lekarz w „Król umiera czyli ceremonie” (1963), Władysław w „Lekkomyślnej siostrze” (1971), rola, w której według Axera Rudzki raz zdecydował się porzucić swój styl i zagrał rolę z głęboką psychologiczną podbudową oraz Mąż w „Szczęśliwym wydarzeniu” (1973). Jego ostatnią rolą był Konferansjer w „Grze” -- po raz ostatni w życiu stanął na scenie w tej właśnie sztuce -- był listopad 1975 roku.

Podczas pracy w Teatrze Współczesnym Rudzki nie zaniedbywał kabaretu. Występował w „Szpaku” (1955), słynnej „Wagabundzie” (1955-1957) oraz u Jana Pietrzaka w kabarecie „Pod Egidą” (1971-1974). Był autorem wygłaszanych przez siebie tekstów, które zawsze bardzo starannie, perfekcyjnie wręcz przygotowywał. Do jego słynnych powiedzeń należało między innymi, że:  "improwizacja musi być niezwykle starannie przygotowana."

W pamięci widzów pozostał także w rolach filmowych. Zagrał u boku Ireny Kwiatkowskiej w jednym z pierwszych polskich seriali, czyli „Wojnie domowej” (1965), zaś wspomniana już rola w „Eroice” - była jego filmowym debiutem. Do jego najwybitniejszych filmowych osiągnięć należy rola Aksamitowskiego, lekarza-szarlatana w „Głosie z tamtego świata” (1962).

Znali go dobrze także widzowie telewizji i słuchacze radia. Był autorem wielu programów telewizyjnych i audycji radiowych, parał się także dziennikarstwem i edytorstwem. Przez kilka lat (od 1947 roku) był redaktorem humorystycznej rubryki sportowej w tygodniku satyrycznym "Szpilki". W 1958 roku pod jego redakcją opublikowany został tom wspomnień: „Dymek z papierosa, czyli wspomnienia o scenkach i nadscenkach” -- niezwykle „smakowicie” przyrządzony  poświęcony kabaretowi dwudziestolecia międzywojennego.

Był także zamiłowanym pedagogiem. Z jego inicjatywy w warszawskiej PWST w 1953 powstał Wydział Estradowy, którego Rudzki został dziekanem (jego wychowankowie to choćby Wojciech Pokora, Jerzy Połomski i Jerzy Turek), a w latach 1966-1969 był dziekanem Wydziału Aktorskiego. Do historii przeszła jego postawa w czasie wydarzeń Marca 1968, gdy wziął w obronę prześladowanych przez władze PRL studentów szkoły teatralnej (był wśród nich Andrzej Seweryn). Działał aktywnie we władzach ZASP, do dziś wspomina się jego bezinteresowność i zaangażowanie w załatwianiu najtrudniejszych spraw.

Znane było jego osobliwe poczucie humoru. Wybitny historyk teatru Zbigniew Raszewski wspominał wizyty Kazimierza Rudzkiego w redakcji "Pamiętnika Teatralnego", w trakcie których ku uciesze zgromadzonych Rudzki pokazywał eksponaty z pracowicie gromadzonej kolekcji gadżetów związanych z Leninem....  To Rudzki był autorem słynnego komentarza do hucznie obchodzonego dwudziestolecia Polski Ludowej w 1964 roku: "Dwadzieścia lat minęło, jak z knuta strzelił". ;))

@ Do legendy przeszła jego rada dana koledze z reżyserskich studiów, późniejszemu wybitnemu krytykowi filmowemu, który od zawsze był na bakier z higieną. Mowa, oczywiście o Zygmuncie Kałużyńskim. Gdy ten zarzekał się, że bierze codziennie kąpiel -- Rudzki z kamienną twarzą i z troską w głosie miał rzec: "...ale może częściej zmieniaj wodę". ;))

Przez ostatnie dwa lata życia zmagał się z chorobą nowotworową. Jego odejście wspominał Erwin Axer: "Pożegnaliśmy się w lecie, wyjechałem, a kiedy powróciłem w jesieni na dzień jeden, dzwonił do mnie, żeby się usprawiedliwić z niemożności zagrania w Katowicach swojej roli z 'Rzeczy listopadowej'. Był właśnie w szpitalu. Mówił rzeczowo i dość raźnie, ale słuchając, wiedziałem, że wie, i on wiedział już, że ja wiem. Pożegnał się krótko, tak jak zwykł się był żegnać, bez względu na to, czy to było na jutro, na rok, czy na zawsze."

Na koniec proszę zawsze pamiętać o słowach, którymi zaczyna się urocza wspomnieniowa książka Bohdana Łazuki: "...trzymam się!". Brzmią one pięknie i w rzadko teraz spotykany, hołdowniczy sposób: Wszystko zawdzięczam Rudzkiemu. Bohdan Łazuka pisze o swoim Mistrzu i Profesorze w sposób prosty, lecz jednoznacznie zdecydowany: Kazimierz Rudzki -- aktor konferansjer, pedagog, człowiek. W teatrze był bardziej postacią niż wielkim aktorem. Natomiast jako konferansjer? -- właściwie na nim skończył się w Polsce ten zawód. Zostali jedynie zapowiadacze. (...) Styl Rudzkiego czyli abstrakcyjna forma, skrótowy dowcip, ironia pauzy i słowa. (...) Nigdy nie wywyższał się ponad publiczność. Obdarzony ogromem erudycji odwoływał się do niej z urzekającą nieśmiałością, jakby nie chcąc urazić tych na widowni, co... mniej wiedzą. Natomiast ubóstwiał stroić żarty z ludzi, którzy obnosili się ze swoim intelektem. Pamiętna jest jedna riposta w kabarecie "Pod Egidą", gdy Artur Sandauer obruszył się, kiedy Rudzki zwracał się do niego per "panie profesorze"....

Sandauer: - A dajże pan temu spokój! Pan Sam też jest profesorem!
Rudzki: - Tak, ale ja tylko po to, żeby Łazuka mógł zostać magistrem...! ;))

OJ TAK, RUDZKI TO STYL...!
Na marginesie: legendarny prof. Artur Sandauer był także i moim uwielbianym nauczycielem akademickim na polonistyce, kulturoznawstwie UW. Nie stawiał ocen niedostatecznych, tylko wyrzucał indeks tępego delikwenta przez okno... Byli tacy, co musieli się wiele 'nabiegać', by zdobyć cenzus naukowy... ;))

@ Pamiętna była też reakcja Mistrza Rudzkiego na drobną korespondencję mojego Ojca dla ŻW, który dostał wiadomość z Tatrzańskiego Parku Narodowego, że latem zamiast samemu żywić się - zwierzęta kolędują pod pustymi w tym czasie żłobami i paśnikami  rozsianymi po całym Parku. Tulek dał tytuł tej informacji: DO ŻŁOBU PRZYZWYCZAJAJĄ SIĘ NAWET ZWIERZĘTA.

Mistrz Rudzki, z którym Ojciec spotkał się w zakopiańskim Bristolu, rzecz spuentował:
- A redaktor będzie miał co jeść...? ;))

-------------------------------------------------------------------------------------------

WAŻNE PRZYPISY:

Z rozmowy z EWĄ DAŁKOWSKĄ: - Inteligencja ma przerwę w oddychaniu  (2001 r.)

marr. jr.: -- Obecnie to przedstawiciele świata biznesu i polityki są gwiazdami – oblegani przez spłaszczony, spragniony dotacji świat kultury. Biznes z nieodłączną polityką – bryluje w telewizji, jest bohaterem ilustrowanych „story” w kolorowych magazynach dla nowej klasy średniej. Aktorka może liczyć na zainteresowanie mediów, jeśli wywoła skandal…, jeśli otworzy pizzerię, zakład krawiecki lub agencję handlującą modelkami. Jak Pani się z tym czuje?

Ewa Dałkowska: -- Pamiętam nocną radiową rozmowę na temat – jak teraz żyje kultura, jak ludzie tą kulturą żyją i pewien znany socjolog powiedział, że obecnie pojawił się w Polsce nowy człowiek o niewykształconych potrzebach kulturalnych. Przesłanie tych wywodów było takie, że w zasadzie inteligencja wyginęła! Pozostały enklawy, oazy, ale jako klasa – inteligencja przestała istnieć. Odczucia mam czasem przygnębiające, wręcz towarzyszy mi wrażenie, że powinnam się już położyć i umrzeć. Nie ma miejsca dla tych WARTOŚCI i, ESTETYK, które były przeze mnie wyznawane, uznawane i rozwijane.

      -- ! ! !...

      -- Te odczucia od czasu do czasu nagle zbijane są jakimś przejawem sztuki czy myśli ludzkiej, mądrości, które są w tym moim świecie czytelne, pobudzające do normalnego działania. Jednak największe przygnębienie odczułam podczas powtarzanej kilkakrotnie audycji TV z Januszem Józefowiczem – jako gospodarzem – i jego gośćmi. Mowa była o tym, jak to należy od początku, niejako OD ZERA… - samego siebie zrobić z niczego. Wtedy właśnie odniosłam wrażenie, że właściwie wszystkie WARTOŚCI, które ja wyznawałam – może poza energią – już nie istnieją. Odczułam, że jest taka mentalnościowa próba jednym kopnięciem zrównania nas z ziemią. Tak jak gdybyśmy byli  Zulusami i mieli się dopiero stwarzać, wzrastać, by zaistnieć. Absurd!!! Ciągle mówię sobie – nie ma takiego powodu. Akurat w tym obszarze Kultury i Sztuki byliśmy lepsi od Europy, a znam ten problem z autopsji – nie z opowiadań „wizjonerów” i rozmaitych frustratów. Akurat tym obszarze nie mam poczucia mniejszej wartości i nikt mnie nie przymusi do lawirowania, ustępstw i kluczenia w imię ojca pieniądza i syna dobrobytu.
(...)

EWA DAŁKOWSKA:  Od 2001 wspiera Prawo i Sprawiedliwość; była m.in. członkiem Honorowego Komitetu Poparcia Lecha Kaczyńskiego w czasie wyborów prezydenckich w 2005; została członkiem Warszawskiego Społecznego Komitetu Poparcia Jarosława Kaczyńskiego w przedterminowych wyborach prezydenckich w 2010.  4 sierpnia 2016 została powołana w skład Kapituły Orderu Odrodzenia Polski.
-------------------------------------------------------------------------------------------
Z DYSKUSJI POD NOTKĄ O BRONISŁAWIE PAWLIKU:

@ Leonarda Bukowska
Marr jr.: Od dziecka uczmy WRAŻLIWEGO postrzegania świata, bowiem o Kulturę dba się od dziecka,  ale, niestety, dzisiejsze matki i ojcowie nie oczekują od dziecka 'POKORNEJ' WRAŻLIWOŚCI, tylko wysokiego miejsca w rankingach. To jest koń wystawiony do wyścigu, odpowiednio karmiony i  pielęgnowany w myśl Mody na Sukces Materialny. Z takich sporadycznie  wyrastają  Ludzie [Dla]  Kultury i Sztuki.
Serdecznie pozdrawiam

@Marek Różycki jr
Leonarda Bukowska: Wychowywanie dzieci to chyba dziś jest trudniejsze niż kiedykolwiek było a młodzi rodzice są często kompletnie pogubieni. Najgorsze jest to, że wszędzie wylewa się i jest promowany jakiś kompletnie zdurniały model życia i dzieci praktycznie już od przedszkola (jak nie wcześniej) uczą się, że jesteś tym, na ile masz i na ile mają twoi rodzice. Kiedyś jeszcze była jakaś presja społeczna i bali się - a to szkoły a to otoczenia, a to kościoła i kary Bożej i to wymuszało jakieś Normy Zachowań. Dziś nikt nie boi się niczego i w połączeniu z tym Hodowaniem dobrze odżywionych automatów do sukcesu, o których Pan pisze, mamy społeczeństwo egoistów i egocentryków. I tak to właśnie wygląda - we wszystkim masówka, prymat kasy nad czymkolwiek innym i zdurnienie kompletne.
Serdecznie pozdrawiam

 -------------------------------------------------------------------------
WYBRANA FILMOGRAFIA:
1953 - W cyrku (dok.); 1958 - Eroica (fab.); 1959 - Pan profesor (dok.); 1962 - X lat TV (dok.); 1962 - Głos z tamtego świata (fab.); 1963 - Pasażerka (fab.); 1964 - Awatar (tv); 1964 - Pierwszy dzień wolności (fab.); 1965 - Trzy kroki po ziemi (fab.); 1965-1966 - Wojna domowa (serial tv); 1966 - Marysia i Napoleon (fab.); 1967 - Ja gorę (tv); 1967 - Szach i mat (tv); 1967 - Ślepy tor (tv); 1968 - Mistrz tańca (tv); 1968 - Poradnik matrymonialny (fab.); 1968 - Pożarowisko (tv); 1970 - Jak rozpętałem drugą wojnę światową, cz. 2. (fab.); 1971 - Dzięcioł (fab.); 1971 - Milion za Laurę (fab.); 1971 - Nie lubię poniedziałku (fab.); 1973 - Wielka miłość Balzaka (serial tv); 1974 - Grażyna Bacewicz (dok.); 1975 - Polska gola! (dok.); 1975-1977 - Czterdziestolatek (serial tv).

BIBLIOGRAFIA: Erwin Axer: „Ćwiczenia pamięci”, Warszawa 2006; Marta Fik: „35 sezonów teatralnych”, Warszawa 1980; Jan Paweł Gawlik: „Twarze teatru”, Wrocław 1963; „Historia filmu polskiego”, Warszawa 1966-1988; Stanisław Janicki: „Film polski od A do Z”, Warszawa 1973; Stanisław Kaszyński: „Teatr łódzki w latach 1945-1962”, Łódź 1970; Zbigniew Wilski: „Polskie szkolnictwo teatralne 1811-1944”, Wrocław 1978; Tadeusz Wittlin: „Ostatnia cyganeria”, Londyn 1974; Bohdan Łazuka - "...trzymam się!", Warszawa 1993, "Wspomnienia o Kazimierzu Rudzkim", red. Helena Głowacka. Warszawa 1981 oraz treść hasła Kazimierz Rudzki w "Słowniku biograficznym teatru polskiego", tom II, 1900-1980, Warszawa 1994.

Marr jr.

Zobacz galerię zdjęć:

Życie duże i małe         

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura