Martynka Martynka
1418
BLOG

KOLEJNY FILAR KŁAMSTWA SMOLEŃSKIEGO LEGŁ W GRUZACH

Martynka Martynka Polityka Obserwuj notkę 63
 
 
Można powiedzieć już dzisiaj, patrząc na pewne działania wielu osób, że prawdopodobnie w poniedziałek prokuratorzy potwierdzą informacje, które wczoraj przekazała Rzeczpospolita i Gazeta Polska Codzienna. Festiwal kłamstw i najobrzydliwszych pomówień, których ofiarą padł Ś.P Andrzej Błasik dobiega właśnie końca.
Według informacji prasowych, eksperci Instytutu Ekspertyz Sądowych z Krakowa mieli stwierdzić, iż generała nie było w kokpicie pilotów w chwili lądowania, co z uporem maniaka powtarzała propaganda warszawska i moskiewska. Słowa przypisywane generałowi Błasikowi wypowiadał drugi pilot TU 154 M major Grzywna, prawidłowo odczytując wysokość z wysokościomierza barycznego, a nie jak sugerowano z radiowysokościomierza. Wynika z tego, że załoga postępowała właściwie i nie miała problemów ze współpracą we własnym gronie.
Upadła zatem kolejna teza, na której zbudowano  zbudowano filary kłamstwa smoleńskiego, przy czynnym udziale polskich władz oraz polskich mediów.  Wcześniej eksperci Zespołu Parlamentarnego pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza postawili pod znakiem zapytania spotkanie samolotu z brzozą, kategorycznie twierdząc, iż skrzydło nie mogło odpaść w wyniku domniemanego uderzenia w drzewo.
 
Na zawsze pozostaną w naszej pamięci  wrzutki o naciskach, o terroryzującym załogę generale, który na polecenie Prezydenta miał zmusić załogę tupolewa do wykonania samobójczego manewru lądowania w krzakach, w sporym oddaleniu od początku pasa startowego. 
Raport  MAK i  raaport Millera zostały zbudowane w oparciu o fałszywe przesłanki i zmanipulowane do potrzeb moskiewskiej narracji , dowody.
Zarówno w raporcie MAK, jak i Millera poświęcono cały rozdział analizom psychologicznym stanu majora Protasiuka, pozwolę sobie przywołać najważniejsze fragmenty(s.212):
 
Zdaniem Komisji, o godz.  6:36:48,5 w kabinie załogi pojawił się Dowódca Sił
Powietrznych, najprawdopodobniej po rozmowie z Dyrektorem Protokółu. Podczas pobytu
w kabinie nie miał założonych słuchawek radiowych”.
 
oraz  (s.236):
 
Dodatkowym dystraktorem było nieprzestrzeganie niepisanej
zasady „cichego kokpitu”, która nakazuje całkowitą koncentrację załogi na wykonywanym
podejściu do lądowania. Tymczasem w krytycznym momencie przebywał w kokpicie
Dowódca Sił Powietrznych, a wcześniej Dyrektor Protokołu. Analiza zapisów rejestratora
głosów w kabinie samolotu wskazuje,  że Dyrektor Protokołu pojawił się w kokpicie
prawdopodobnie po otrzymaniu od szefowej pokładu informacji o możliwości
niewylądowania w SMOLEŃSKU (godz. 06:17:47). Ponieważ do jego zadań należał nadzór
nad przebiegiem wizyty Prezydenta RP, wszedł do kabiny pilotów w celu osobistego
upewnienia się co do zaistniałej sytuacji (godz. 06:23).
Pojawienie się Dowódcy Sił
Powietrznych w kokpicie wynikło, zdaniem Komisji, z poinformowania go właśnie przez
Dyrektora Protokołu o pogarszających się WA.
 
[…]Należy także przyznać, że elementem presji pośredniej była obecność Dowódcy
Sił Powietrznych w kabinie załogi, gdyż w świadomości dowódcy statku powietrznego mogła
pojawić się obawa o ocenę jakości wykonania przez niego podejścia do lądowania. Jednakże
czynnik ten był jedynie elementem towarzyszącym wydarzeniom w ostatniej fazie lotu”.
 
Tymczasem okazuje się, że mit pijanego terrorysty w mundurze rozpadł się na tysiące kawałeczków, niczym tupolew na siewierneńskiej łączce.
 
Nie było generała w kokpicie, nie było brzozy,nie było beczki.  Nie było też akcji ratunkowej. Nie wszyscy zginęli w chwili katastrofy.
 
Co zatem zostało z całego kłamstwa, zwanego dochodzeniem?
Właściwie nic i nie bardzo wiadomo, jak odpowiedzieć na pytanie: dlaczego zbudowano to wielopiętrowe kłamstwo, skoro miał to być zwykły wypadek komunikacyjny?
W jakim celu fałszowano stenogramy, dokumentację medyczną, manipulowano danym z odczytów FMS i TAWS, pomijając niektóre dane lub je ukrywając?
Najwyraźniej wszyscy zamieszani w to kłamstwo czują, iż nadchodzi chwila prawdy o wydarzeniach tamtego kwietniowego poranka. Edmund Klich, były akredytowany przy MAK, który jako pierwszy sformułował tezę  o obecności dowódcy SZ w kokpicie, dzisiaj w wywiadzie w dość prymitywny sposób  odsuwa od siebie wszelką winę:
 
„Jeśli dowody przedstawione przez Rosjan są prawdziwe, a na nich się opieram, to gen. Andrzej Błasik był w momencie katastrofy w kokpicie Tu-154. Jeśli okaże się jednak, że te dowody są nieprawdziwe, to zasadne będzie pytanie, co w ogóle jest prawdą w rosyjskim raporcie”.
 
Edmund Klich zakłada, po blisko dwóch latach od tragedii, że dowody przedstawione przez Rosjan mogły być fałszywe, a zatem mógł wyciągnąć fałszywe wnioski. 
W tym momencie można zadać pytanie: w jakim celu pan pułkownik był w Rosji? Czy jego rola nie polegała właśnie na dopilnowaniu, aby interes państwa polskiego był należycie zabezpieczony przy badaniu tej katastrofy?
Również główni twórcy kłamstwa smoleńskiego, czują nadciągający kataklizm i pospiesznie „czyszczą” wszelkie ślady po tamtej haniebnej działalności. Jak donoszą media:
 
„Na stronie internetowej Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego nie można przeczytać dokumentów związanych z katastrofą w Smoleńsku. Co prawda wciąż znajdują się wszystkie komunikaty MAK dotyczące prowadzonego przez Komitet dochodzenia w tej sprawie, ale załączone linki do konkretnych dokumentów i zdjęć nie działają. Podobnego problemu nie ma w przypadku kilkudziesięciu innych dochodzeń, z których informacje MAK zamieszcza na swojej stronie”.
 
Zhańbiono polski mundur, wdeptano w ziemię honor oficerski. Uczyniono to z pełną premedytacją na oczach całego świata. Pora to odszczekać.
 
 
 
 
 
 
Martynka
O mnie Martynka

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (63)

Inne tematy w dziale Polityka