Oglądałam właśnie migawki sprzed sejmu, którym towarzyszyły nerwowe komentarze dziennikarzy z kilku stacji telewizyjnych oraz towarzyszących im ekspertów. Poziom stresu i agresji u polityków oraz medialnych funkcjonariuszy jest ogromny, a sprawiła to zaledwie kilkugodzinna demonstracja związkowców Solidarności. Ci zawsze butni i aroganccy panowie w garniturach, z nieodłącznym cynicznym uśmieszkiem na twarzach, okazali się słabymi, roztrzęsionymi chłopcami, bliskimi płaczu i histerii w zderzeniu z protestującymi. Bezkarni ,pełni pychy i głusi na potrzeby narodu demiurgowie na tą jedną chwilę stali się bezradni, bo nagle zderzyli się z rzeczywistością spoza ekranu. Dziennikarze prześcigali się w pytaniach i nie mogli wyjść z oburzenia, jak to związkowcy mogą łamać święte prawa demokracji.
A czymże jest demokracja według was, panie i panowie? Jakie są jej prawa, bo chyba nie odrobiliście lekcji z historii, albo ją zapomnieliście. Otóż demokracja to jest władza ludu, suwerena, który wybiera swoich przedstawicieli, by sprawowali państwowe funkcje w jego imieniu. Artykuł 4 Konstytucji RP mówi wyraźnie:
Art. 4.
1. Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu.
2. Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio.
Politycy nie są półbogami, nie są namaszczonymi przez Boga królami. Politycy są tylko wynajętymi przez naród urzędnikami, opłacanymi z pieniędzy tegoż narodu. I nic ponad to.
Naród jest pracodawcą i jako taki ma święte prawo przywoływać do porządku zatrudnionych przez siebie polityków, a kiedy trzeba dyscyplinować ich.
Pracownik, w tym wypadku polityk, nie może pobierać wynagrodzenia od pracodawcy - suwerena, a jednocześnie oszukiwać go na każdym kroku, kraść i działać na jego szkodę. Jeżeli to czyni, musi liczyć się z tym, że i druga strona nie dotrzyma zasad zawartej umowy i wręczy nieuczciwemu pracownikowi dyscyplinarkę. To nie jest tak, że naród ma prawo do wyrażania swoich poglądów tylko przy urnach, ale jak trzeba może sięgnąć po niekonwencjonalne metody wymuszania, by druga strona respektowała zasady umowy zawartej w procesie demokratycznym. A czy panowie z rządzącej koalicji poinformowali swojego pracodawcę, czyli naród o swoich zamiarach związanych z emeryturami na etapie kampanii wyborczej? Czy dali szansę swojemu pracodawcy dokonania wyboru z pełną świadomością tego, co ów pracownik zamierza uczynić? Czy starający się o zatrudnienie poseł, senator nie został wybrany dzięki małemu oszustwu, polegającemu na mówieniu nieprawdy, jakoby rząd po wyborach nie zamierzał wydłużać wieku emerytalnego?
Panie i panowie posłowie, okłamaliście nas, działacie wbrew nam i przeciwko nam, naszym dzieciom i wnukom, a na to zgody być nie może.
Nie może być zgody na niszczenie polskiej szkoły, na zakłamywanie historii i odbieranie szans na normalną przyszłość Polakom, którzy pracują najciężej ze wszystkich Europejczyków. Nie może być zgody na niszczenie polskiego wizerunku na arenie międzynarodowej, co się dzieje w zastraszającym tempie nieprzerwanie od 10 kwietnia 2010 roku. Nie może być zgody na bylejakość w każdej dziedzinie życie państwowego, bo nas zwyczajnie na to nie stać. Zbyt ciężko pracujemy, by marnotrawiono nasze pieniądze.
Polska to jest wielka sprawa, zbyt wielu z jej imieniem na ustach oddało życie, a ich krew nie może pójść na marne. Rozumiem, że nie każdy jest związany z Polską, nie każdy dobrze się czuje z polskim obywatelstwem w metryce, jego prawo , ale nie wolno mu niszczyć tego kraju w imię swoich prywatnych, czy partyjnych interesów. Dzisiaj zobaczyłam po raz pierwszy strach w rozbieganych oczkach tych żałosnych politykierów, dotąd tak butnych i pewnych siebie, dzięki medialnej tarczy. Mam nadzieję, że jest to początek procesu dyscyplinowania nieuczciwych pracowników - polityków przez pracodawcę - społeczeństwo. Nie spodziewam się, ze ten jeden protest coś zmienił, ale wytyczył on pewną drogę, jaką należy pójść, by przywrócić właściwe znaczenie słowom i pojęciom.
Dzisiejszy dzień uzmysłowił coś jeszcze: rządzący politycy boją się narodu, a najbardziej boją się zdesperowanego narodu. Dlatego mam nadzieję, że tym razem Polacy, walcząc o swoje żywotne interesy, nauczeni doświadczeniem błędu 1989 roku i różnych postaci tchniętych źle pojętym duchem chrześcijaństwa, nie będą brać jeńców, ani rozmawiać z winnymi tragicznej sytuacji naszego kraju. Nie nabiorą się na wyświechtane teksty o konieczności kompromisu i debaty, bo wszak panuje demokracja. Wszyscy ci, którzy 29 kwietnia 2010 roku ( i później) głosowali za oddaniem wszystkich dowodów Rosji w sprawie największej tragedii w najnowszych dziejach Polski, sami wykluczyli się z kręgu potencjalnych partnerów do debat i dyskusji o przyszłości Polski. Im ręki podawać nie należy, ani z nimi dyskutować, gdyż oni nie rozumieją pojęcia polskiej racji stanu, co wielokrotnie w ciągu ostatnich dwóch lat udowodnili. Kto niszczy Polskę, nie ma prawa do dyskusji o niej, a tym bardziej do decydowania o jej przyszłości. Zbyt wiele nas ta Polska kosztowała.
I na koniec pozwolę sobie zacytować słowa wielkiego Polaka, Józefa Piłsudskiego:
"Jeśli mogą być jakieś wahania w wyborze środków, kiedy się chce pozostać w ramach legalności, to nie ma ich tam, gdzie celem jest ocalenie Polski".
Inne tematy w dziale Polityka