No i się znowu wypowiedział JK (jak ja bym chciał go nie słyszeć, jest tyle ważniejszych tematów).
"Spośród 50 polskich posłów w PE wcale nie wszyscy będą gotowi bronić polskiego interesu narodowego. A jest teraz taki trend w Polsce i w Europie, który kwestionuje potrzebę istnienia narodu, znaczenie państw narodowych. Niektórzy chcą, by interesy polskie były zastępowane przez interesy europejskie. Ten trend ma w Polsce reprezentantów, którzy nie cofają się przed niczym."
1) Polak, który nie broni polskiego interesu narodowego, to zdrajca. Za zdradę kiedyś się rozstrzeliwało a teraz… ? Mniejsza o to, w każdym razie to przestępstwo. Dlaczegóż nasz największy patriota nie wskaże ich, nie zgłosi do prokuratury? Takie gnidy, takich zdrajców należy powstrzymać i ukarać. Kto tego nie czyni staje się współwinnym. A więc Panie Jarosławie, kimże są ci podli zdrajcy ?
2) O kwestionowaniu potrzeby istnienia narodów albo znaczenia państw narodowych słyszałem do tej pory tylko z ust np.: pana Kaczyńskiego, Ganleya, Giertycha, Rydzyka, itp. Oczywiście w tym kontekście, że to inni kwestionują. Inni niekoniecznie wskazani z nazwiska. I nie zawsze (tak jak w tym wypadku) wyjaśniane jest na czym to kwestionowanie dokładnie polega.
Ja mam wrażenie, że Mr Jarosław w inny sposób postrzega interes Polski, niż np.: red. Michnik. Albo Roman Giertych. Albo Donald Tusk Albo nawet ja. Inny, znaczy tyle, że ujmujący sprawę z innej perspektywy. A może tylko kładący nacisk na inne jego aspekty. Albo możliwe, że nawet błędny, szkodliwy. Tak jak zupełnie odmienne wizje patriotyzmu i dobra Polski mieli Piłsudski i Dmowski.
Ale nie słyszałem nigdy, by ktoś ważył się kwestionować patriotyzm JK. A Jarosław Wielki nieustannie to czyni w stosunku do innych. Trzeba mieć naprawdę wielkie ego, by śmieć kreować się na jedynego sprawiedliwego, na tego, co to najlepiej wie co najlepsze dla Polski jest. Na sugerowanie, że inni mniej kochają, mniej szanują swój kraj. Że są właściwie jego zdrajcami. Trzeba mieć czelność, by innym odbierać prawo do patriotyzmu. Albo traktować mówienie o patriotyzmie i interesie narodowym w sposób instrumentalny. Nie jako cel ale jako środek. Środek do zdobycia serc, głosów i władzy.
3) Ja nie widzę sprzeczności między interesami Unii Europejskiej jako całości a Polski.
Co byście powiedzieli o mężczyźnie, który po wzięciu ślubu dba, by mieć większe prawa od małżonki. Stara się z małżeństwa wyciągnąć jak największe korzyści, jednocześnie jak najmniej od siebie dając. Który ze wspólnej „kasy” chce czerpać jak najwięcej jak najmniej dokładając od siebie. Który na ostrzu noża stawia swoje prawo do co wieczornych wyjść na piwo z kolegami, do środowej okupacji telewizora z racji meczu, itp. Podkreśla na każdym kroku swoje potrzeby, swoją ważność. Stara się deprecjonować zasługi małżonki i teściów. Zarzuca siostrze żony wtrącanie się do nie swoich spraw. A bratu, który wytyka mu egoizm, zarzuca nielojalność i braterską zdradę. Dzieci mają obowiązek uczyć się, sprzątać, wracać do domu przed 20.00 i nie dyskutować z ojcem, bo ojciec ma zawsze rację.
Co byście o takim facecie mogli powiedzieć? Że autorytarny, samolubny, niesolidarny, egocentryczny ? Że dba o siebie i swoje wąsko pojęte interesy a nie o całą rodzinę ? Że przedkłada interes osobisty nad nie interes rodziny ?
Świat miał inną geometrię pilityczną w wieku XX, inną w XIX a jeszcze inną w wiekach wcześniejszych. Był okres gdy pępkami świata były Chiny, Mongolia, Egipt, Anglia, etc. W XIX wieku ton światu nadawał Europa. W XX wieku jej hegemonię złamały amerykańskie USA i euroazjatycki Związek Radziecki. W Wieku XXI kierunki rozwoju gospodarki, polityki, kultury będą wyznaczały kraje azjatyckie. Ostatnie kilkaset lat miało twarz białego człowieka. Wiek XXI ma skośne oczy i śniadą twarz. Centrum świata w nadchodzących dziesięcioleciach będzie mieściło się w Pekinie i New Delhi. Ważniejsze od Warszawy będą choćby Islamabad, Istambuł, Dhaka czy Dżakarta. Przy krajach ludniejszych 5…40 razy 35 milionowa Polska będzie nic nie znaczącym żuczkiem. Szansą dla Polski jest bycie częścią dużej i silnej Unii Europejskiej, która dbać będzie o interesy i bezpieczeństwo wszystkich swoich członków. Ale by tak było, poszczególne kraje muszą oddać część swych kompetencji na rzecz wspólnej administracji (ale nie silniejszych sąsiadów czym co niektórzy straszą!).
Tyle praw ile obowiązków. Tyle solidarności ile odpowiedzialności. Tyle osiągniętych korzyści ile okazanego zaufania.
Polska ma szansę stać się jednym ze stanów Stanów Zjednoczonych Europy, jaka tworzy się na naszych oczach. Tak jak można być dumnym Teksańczykiem poddając się jurysdykcji Waszyngtonu, tak kiedyś (oby) będzie można być dumnym Polakiem (Niemcem, Czechem, Francuzem, Ukraińcem, Turkiem, itd.) głosując na swych przedstawicieli w centralnych władzach w Brukseli.
Możemy zamknąć oczy na zmiany zachodzące we współczesnym świecie, wyłączyć wyobraźnię i poddać się szowinizmowi oraz ksenofobicznym strachom. Ale możemy też pozostać otwarci na wyzwania jakie przed nami stoją i jakim możemy sprostać jedynie na zasadzie samoograniczania osobistych ambicji i konsensu między poszczególnymi krajami.
Mocarstwowość Polski to iluzja. Możemy być cegiełką w wielkiej budowli, kółkiem w europejskiej machinie, albo nieistotną popierdółką.
Unia Europejska jest dla nas właśnie taką rodziną. A od nas i przywódców jakich sobie wybieramy, zależy czy będziemy pełnoprawnym, cenionym, szanowanym członkiem tej rodziny czy też upierdliwą, męczącą, awanturniczą, zakałą rodziny.
Tak sądzę. Ale ja jestem tylko małym bolkiem, a nie geniuszem strategii i wyrocznią patriotyzmu.
kontestator bolszewizmu, wróg nazizmu, antagonista faszyzmu, tępiciel hipokryzji, nieprzyjaciel pisizmu, krytyk klerykalizmu, sympatyk rozsądku, powściągliwości, zrównoważenia, trzeźwości, racjonalizmu, humanizmu, panenteista, Namolna bolszewia będzie banowana
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości