bufon bufon
734
BLOG

Nieznośny ciężar historii, czyli o czym wolą Polacy nie wiedzieć

bufon bufon Rozmaitości Obserwuj notkę 48

   Ostatnio Salon24 jest nie tylko rozpolitykowany ale i „rozhistorykowany”. Dominują sprawy rozliczeniowe z najnowszej historii: Wołyń, obozy, antysemityzm, wypędzenia. Trafiłem też na wpis o ks. Isakowiczu-Zalewskim, pod którym na zasadzie od słowa-do słowa temat dyskusji zszedł na jakże śliski temat przesiedleń i emigracji z Polski. 

Jest grupa tematów, o których Polacy nie wiedzą wiele, nie lubią słuchać, nie chcą przyjąć do wiadomości niewygodnych faktów i przed którymi się bronią rękoma i nogami. Są to zdarzenia przestępcze, zbrodnicze albo po prostu wstydliwe z punktu widzenia odpowiedzialności moralnej.
 
1) Rzezie na Wołyniu. Nie ulega wątpliwości, że odpowiedzialność na nie spada na oddziały Stepana Bandery i ukraińskich nacjonalistów. W ich wyniku zostało zamordowanych ponad 70 tys. polskich cywili a reszta została zmuszona do ucieczki. Ale odpowiedzią na nie, nie była tylko obrona polskich wsi i miasteczek przed oddziałami UPA. Odpowiedzią była również zemsta i odwet. Z rąk polskich oddziałów zginęło rozstrzelanych i spalonych kilkanaście tysięcy ukraińskich wieśniaków. Oko za oko, ząb za ząb.
Krwawy odwet można zrozumieć, ale nie można usprawiedliwić. To są tez grzechy nasze i naszej historii.
 
2) Polski antysemityzm przedwojenny, czasu wojny oraz okresu powojennego. Przerabiany ostatnio z lewa na prawo i z przodu do tyłu na stronach red. Kłopotowskiego, Eli Barbura i prof. Sandurskiego. Wiele dodać nic ująć. Nie raz pewnie jeszcze będzie poruszany, omawiany, zaprzeczany i przypominany.
 
3) Akcja Wisła, czyli wysiedlenie Ukraińców i Łemków z terenów południowo-wschodnich. Akcja dosyć brutalna, i bezwzględna (zwykle była godzina na spakowanie się). Obciąża nasze sumienia tym, że większość przesiedlanych jak w każdym konflikcie, to były cywilne niewinne osoby. Traciły dorobek całego życia i swoją ojcowiznę. Przez cały okres PRu miały zakaz powrotu w tamte tereny.
Jest jedna rzecz, która moim zdaniem nieco usprawiedliwia ta akcję – przyczyniła się do wygaszenia wojny domowej w tamtym rejonie i zaoszczędziła wielu krwawych ofiar. Oddziały ukraińskich partyzantów, pozbawione wsparcia (a czasami źródła, na którym mogły wymuszać rozbójniczo) i zaopatrzenia, zostały rozbite, wyłapane albo same się rozpuściły.
Ludność cywilna została natomiast rozsiedlona po Polsce centralnej i na nowo przyłączonych terenach, obejmując nowe gospodarstwa lub mieszkania w miasteczkach na zachodzie i północy. 2..3 lata po wysiedleniu na ich terenach została przeprowadzona akcja zasiedlenia przez Polaków z przedgórza i polskich górali. Ukraińcy i Łemkowie nie tylko nie mogli ale już i nie mieli gdzie wracać.
 
4) Wysiedlenia Niemców z terenów przyłączonych do Polski po IIWŚ. To temat poruszony przez Amsterna. Patrzy oczami właśnie takiego wysiedlonego, emigranta (czy może jego potomka?). Nie wiem, bardziej on Niemiec czy Ślązak. Bo różnica pewna jest.
 
Z Polski po IIWŚ do Niemiec byli wysiedlani a potem emigrowały 4 grupy osób.
a) Niemcy napływowi a więc tacy, którzy na tych ziemiach osiedlili się w okresie III Rzeszy (np.: rodzice Eriki Steinbach). Byli to ludzie zarówno przesiedlający się z Niemiec centralnych jak i Niemcy-przesiedleńcy z krajów bałtyckich zajętych w 1940r. przez czerwona armię. Osiedlali się nie tylko na Pomorzu (w Gdańsku), ale również na Kujawach, Wielkopolsce (kraju Warty) a nawet w Łodzi. Zajmowali domy i mieszkania po Polakach w tym celu błyskawicznie wysiedlanych do Generalnej guberni lub wywożonych wprost do obozów.
b) Niemieccy autochtoni, czyli Niemcy od pokoleń mieszkający na ziemiach przyłączonych właśnie do Polski. To głównie Niemcy ze Śląska, Mazur, Pomorza zachodniego, gdańskiego, opolskiego i ziemi lubuskiej.
c) Polacy, którzy uciekali przed komunistycznymi władzami, albo zaaklimatyzowali się w Niemczech mimo, że zostali wywiezieni tam na roboty. Albo tacy, którzy musieli podpisać volkslistę a teraz obawiali się powrotu do komunistycznej Polski. W późniejszym okresie była to po prostu emigracja zarobkowa.
d) Ludność autochtoniczna narodowości nie niemieckiej.
 
Pierwszej grupie trudno współczuć, bo choć rzucały ją burze historii to jednak przybyła z falą najeźdźców i zamieszkała tu naszym kosztem.
Trzecia grupa to nasi rodacy, którzy sami wybrali wyjazd do Niemiec jako sposób na nowe życie. Są mniej lub bardziej złączeni uczuciowo z Polską, często maja tu rodziny i zwykle utrzymują kontakt. To jeden z naszych pomostów do nowych Niemiec.
Większy problem jest niestety z druga grupą. Zamieszkiwali te ziemie nawet nie od dziesięcioleci ale od setek lat. Gdyby historia inaczej się potoczyła, byliby polskimi obywatelami niemieckiej narodowości. A tak, byli zmuszani do wyjazdu. Część sama uciekła jeszcze przed frontem. Spora część została przesiedlona od razu w 1945r. Część jednak najpierw umieszczono w obozach przejściowych, czasami były to dotychczasowe obozy dla Polaków, a czasami były specjalnie tworzone dla internowanych Niemców. Prze te obozy przewinęło się około 100 tys. Niemców. Strażnicy w tych obozach kierowali się często„prawem zwycięzców” oraz zemstą. Szacuje się, że zginęło w nich z głodu, chorób, pobić i zwykłych morderstw kilka tysięcy Niemców.
To jest jedna strona medalu. Drugą tworzą miejscowi Niemcy, którzy nie wyemigrowali w 1945 r. i nie zostali wysiedleni. Oni czuli się miejscowymi, mocno związani z ziemią. Czasem to były wdowy, albo babcie, które straciły całą rodzinę na wojnie. Mieszkały wówczas pod jednym dachem z nowo-zasiedloną polska rodziną. Czasami zostawały również całe rodziny (opolskie, częściowo Śląsk), współżyły wówczas w sąsiadujących wsiach, albo czasami w jednej wsi z przesiedleńcami z polskich Kresów.
I jest jeszcze grupa czwarta – nie niemiecka ludność autochtoniczna. Ogólnie można o niej powiedzieć, że to Polacy, ale sami o sobie mówią, że są Mazurami, Kaszubami, Ślązakami. Przez wieki czuli się bardziej związani i kulturowo i językowo z Polską niż z Niemcami. Przez wieki też, dzielnie opierali się germanizacji. Rok 1945 był jednak dla nich wielkim rozczarowaniem.
Dla przytłaczającej większości nowoprzybyłych na te tereny Polaków z Polski centralnej i wschodniej, miejscowi byli po prostu Niemcami. Z prostego i prymitywnego powodu:
- byli miejscowymi "na terenach poniemieckich";
- mówili lokalnymi gwarami, z innym akcentem,
- w słownictwie mieli wiele wtrąceń słów niemieckich.
Potomkowie polskich patriotów, ludności czującej się związaną bardziej z polskością niż z z Niemcami, która głosowała w plebiscytach na Warmii za przynależnością do Polski, która brała udział w powstaniach śląskich, która tworzyła organizacje odpowiedzialne za przetrwanie polskiej kultury, teraz była prześladowana, sekowana, wtrącana do więzień. Emigracja lat 50-70 to w znaczącej części nie Niemcy ale właśnie Ślązacy, Mazurzy, Warmiacy i Kaszubi. Przez dziesięciolecia bronili się przed germanizacją, a teraz gdy nastała Polska, byli obywatelami drugiej kategorii. Wmawiano im, że są Niemcami. W ten sposób niejeden potomek śląskiego powstańcy wyemigrował do NRF z poczuciem żalu i pretensjami do Polski a jego dzieci dzisiaj mówią lepiej po niemiecku niż po Polsku czy nawet gwarą śląską.
W stosunku do rodowitych Niemców ale też np.: Ślązaków, którzy byli „za mało polscy” zdarzały się czasami tzw. „zwykłe wypadki”, gdy „przypadkiem” spadła mu na głowę na ulicy cegła, skręcił kark „potykając się” wieczorem albo po prostu pobili go nieznani sprawcy. Takie „przypadki” niestety się zdarzały, ale zdarzały się również, a może przede wszystkim, członkom AK, NZS, działaczom PSL, żołnierzom wracającym z armii Andersa, etc. Nic nie usprawiedliwiając - takie były wówczas czasy i takie niestety rządy.
 
Po co napisałem ten dosyć skrótowo traktujący i w uproszczony sposób opracowany post?
Po to, żeby przypomnieć, że Polacy to nie tylko uciśnione niewinne ofiary. To nie tylko honor, odwaga i szlachetność. Że każdy ma swoje jak nie czarne to przynajmniej szare karty historii. I że nie jest wstydem przyznać się do grzechów przeszłości. Wstydem jest natomiast nie umieć o nich mówić, negować je i zaprzeczać im usprawiedliwiając się przewinami innych względem nas.
Jeśli oczekujemy skruchy i przeprosin ze strony innych narodów, nacji czy państw, nauczmy się samemu przyznawać do błędów. Po to, byśmy wspólnie nauczyli się nie popełniać ich w przyszłości.
 
bufon
O mnie bufon

kontestator bolszewizmu, wróg nazizmu, antagonista faszyzmu, tępiciel hipokryzji, nieprzyjaciel pisizmu, krytyk klerykalizmu, sympatyk rozsądku, powściągliwości, zrównoważenia, trzeźwości, racjonalizmu, humanizmu, panenteista, Namolna bolszewia będzie banowana

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (48)

Inne tematy w dziale Rozmaitości