Specjalne komisje sejmowe mają u nas już pewna tradycję. Pierwsza komisja do tzw. „sprawy Rywina” była najstarszą i chyba najskuteczniejszą. Na niej wyrosły gwiazdy, komety i meteory polskiej polityki. Dzięki niej dowiedzieliśmy się o skarpetkach bikiniarzy i pedałów. Uzyskaliśmy informację nt. gdzie można przejść się pionowymi korytarzami. Tak, momentami było wesoło. Sukces ta pierwsza komisja zawdzięczała jednak nie tylko „wybitnym” osobowością jakie w niej zasiadały, ale i ich podejściu do sprawy. Większość jej członków (poza ewidentnymi a nieudolnymi próbami p. Błochowiak) starała się dojść do sedna sprawy. Ale sprawa okazała się mieć więcej oblicz niż jedno. Prawda, jak się później okazało, miała tyle twarzy, ilu było członków komisji.
Do osobowości komisji na pewno zaliczał się poseł Rokita, który doszukawszy się nieścisłości w materiałach śledztwa, podążał za nimi jak pies gończy. Zagnawszy w kozi róg Janinę Sokołowską wskazał dobitnie, że „coś jest na rzeczy”. Rokita był najjaśniejszym punktem na firmamencie tej komisji, jej spiritus movens, choć w dalszej perspektywie okazał się tylko kometą polityki. Jak każda kometa – może kiedyś wrócić. I jak wierzyli nasi antenaci, jak każda kometa wieszczyć będzie może czyjś koniec.
Poseł Nałęcz był tym przedstawicielem lewicy, który w przeciwieństwie do posłanki Błochowiak starał się ratować honor lewicy. Zachowując swoją godność postanowił dojść do sedna sprawy i tym najskuteczniej oczyścić wizerunek lewicy. Na jego nieszczęście pomógł wykazać, że „sprawa była”. Twarz zachował, błysnął uczciwością, stracił partię, wypadł z polityki. Meteor.
Trwałą gwiazdą na firmamencie polskiej polityki okazał się natomiast młody poseł Ziobro. Z pewnością jest on gwiazdą o dużej masie gatunkowej. Jest też mniej typowy niż jego koledzy, bo jasność jego jest zmienna jak cefeida: raz świeci jaśniej raz przygasa, to znów rozbłyska jak sto słońc. W trakcie prac komisji błyszczał z jasnością absolutną około zera, zwłaszcza gdy tor jego drogi przecinał się z Nemezis-Miller polskiej lewicy. Atomowy ogień rozpalił po raz pierwszy jego oblicze, gdy pierwszy raz w drodze głosowania została ustalona wersja prawdy. Jego prawdy. Ta kosmiczna kolizja moralności ze skutecznością, mimo magicznych zaklęć „andrzejpomóż”, grawitacyjnym kopniakiem odrzucając meteory, komety i inny kosmiczny gruz, wyrzuciła posła Ziobro w drodze ku nieznanemu. Jak każda cefeida jasność posła to rozbłyska w awansach, to przygasa w oskarżeniach, by znów rozbłysnąć w wyborczym poparciu. Jak każda cefeida jest jednak gwiazdą olbrzymią i jak każda gwiazda o wielkiej masie, skończy kiedyś w swoim ostatnim wielkim błysku chwały jako supernowa. Pytaniem jest tylko, czy pozostanie po niej jako mały ale gorący karzeł, śmiertelnie miotający się pulsar, czy jako wciągająca wszystkich i wszystko w swoim rozpalonym pobliżu – śmiertelnie zimna czarna dziura.
Obecnie poseł Ziobro znajduje się pod bacznym okiem astronomów ze Specjalnej Komisji ds. Nacisków. W komisji można znaleźć astronomów z dwóch różnych szkół. Pierwsza szkoła twierdzi, że z tej cefeidy powstanie co najmniej pulsar i naciska w nadziei, że może nawet wykreują z niej czarna dziurę. Druga część astronomów zajmuje się natomiast naciskaniem odcisków pierwszej grupy twierdząc, że nie żadna gwiazda neutronowa ani dziura czarna a jest to zwyczajny niebieski olbrzym.
I właśnie w sprawie tych astronomów tutaj piszę. Chciałem zwrócić uwagę na jedną sprawę. W założeniu wszyscy posłowie, zarówno partii rządzących jak i opozycyjnych, partyjni koledzy podejrzewanego o niecności oraz ich polityczni przeciwnicy, wszystkim im winno zależeć na dojściu do prawdy. Jednym, by jeśli jest wina, była i kara za nią. Drugim, by jeśli jest niewinność, została ona nagrodzona i uhonorowana, a podważona wiarygodność i utracona cześć przywrócone. Wbrew pozorom, mimo przeciwstawnych interesów posłom obu przeciwnych stron powinno zależeć na zgodnej współpracy. Powinno.
Obraz komisji jaki mamy dzisiaj przedstawia z jednej strony posłów Platformy usiłujących mniej lub bardziej nieudolnie prowadzić prace, jednocześnie wdających się z posłami PiSu w słowne pojedynki z gracją słonia i finezją nosorożca. Z drugiej strony widzimy zaś posłów PiSu, którzy miast dążyć do meritum, do czego formalnie zostali powołani, zajmują się głównie proceduralnym rozwlekaniem sprawy, wybijaniem z rytmu pracy, wprowadzaniem zamieszania, zagłuszaniem i prowokowaniem do pyskówki. Stojąc i patrząc z boku odnosi się jedyne logiczne wrażenie jakie można z tego wyciągnąć: oni utrudniają i torpedują wyjaśnianie sprawy!
Szczęście posłów PiS, że w komisji nie ma „drugiego Rokity”. Wydelegowani do niej posłowie Platformy nie sprawiają wrażenia, aby potrafili sobie poradzić nie tylko z rozbrykanymi posłami opozycji, ale również z samą materią sprawy. A PiS szczęście czuje już na tyle blisko, że wycofał z niej swoje dwa najlepsze cerbery, czyli posłów Kurskiego i Mularczyka.
Wszystkie następne po „rywinowskiej” komisje pokazały, że politycy w niej zasiadający traktują ją jako miejsce do zdobywania popularności oraz jako strzelnice do strzelania w przeciwników. I we wszystkich następnych nie było już szlachetnych szaleńców pokroju posła Nałęcza, którzy w dotarciu do prawdy widzieli szansę na sprawiedliwość oraz oczyszczenie wizerunku własnego ugrupowania. Dziś nauczeni pragmatyzmem wiedzą, że komisja to możliwość „dowalenia” przeciwnikom, bez względu na fakt, czy nadużycia miały miejsce czy nie. Dziś wiedzą również, że lepiej nie ryzykować ani odkrycia prawdy ani nawet podążania samą drogą do tej prawdy, bo prawda może okazać się śmiertelnie niebezpieczna. Bardziej niebezpieczna nawet, niż utracona twarz i opinia ‘zadeptywaczy śladów”.
Nie będę przytaczał argumentów potwierdzających, że „na pewno Ziobro mataczył, obchodził i łamał prawo, fałszował dokumenty i nadużywał stanowiska”. Nie będę też dowodził, że tak nie było. To zadanie członków komisji, prokuratorów, a z zamiłowania również wszelkiej maści polityków. Również tych domowo-blogowych. Nie znając faktów nie wskażę na żadną ze stron, że na pewno ma rację. Ale widząc postawę posłów PiS sądzić mogę, że w postawionych zarzutach jest „coś na rzeczy”. Ich postawa sugeruje, że próbują nie dopuścić do odkrycia „tego czegoś”.
Nie wiem, czy jest to jedyny cel, jaki mają rzeczywiście postawiony przed sobą członkowie komisji wydelegowani do niej z PiSu. Czy może jest to głupio zaplanowana obrona ważnego posła, działacza i lubianego kolegi. Albo może też tylko bezmyślny sposób na uprzykrzanie życia, wystawianie na próbę charakterów posłów Platformy i próbę jej ośmieszenia. Nie wiem. Ale postępowanie posłów PiS, być może wbrew ich intencjom, nasuwa na myśl skojarzenia, że próbują nie dopuścić do wykrycia niewygodnych dla nich faktów.
kontestator bolszewizmu, wróg nazizmu, antagonista faszyzmu, tępiciel hipokryzji, nieprzyjaciel pisizmu, krytyk klerykalizmu, sympatyk rozsądku, powściągliwości, zrównoważenia, trzeźwości, racjonalizmu, humanizmu, panenteista, Namolna bolszewia będzie banowana
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości