bufon bufon
111
BLOG

4 czerwca – 22 lipca – 1 sierpnia – 1 września – 17 września

bufon bufon Rozmaitości Obserwuj notkę 20

 

  22 lipca w PRL był takim dziwnym świętem. Był to ustawowo dzień wolny od pracy. Wiązało się to z pozamykanymi sklepami. Jak dla mnie to właściwie tylko z tym. Były co prawda jeszcze organizowane jakieś akademie, ale nigdy nie miałem wątpliwej przyjemności na żadnej z nich być.

1 sierpnia z kolei był dniem jak każdy inny. Ludzie chodzili do pracy, w sklepach można było robić zakupy (jeśli akurat coś w nich było). Ale był to jednak inny dzień niż wszystkie pozostałe. W TV można było spotkać program poświęcony powstaniu, czasem puścili Kanały Wajdy, w czasopismach można było przeczytać wspomnienia powstańców. W niektórych miastach były włączane syreny o 17.00. Zupełnie jak 1 września. Aż dreszcz przechodził. Ludzie stawali a małe dzieci pytały się dlaczego tylu ludzi stoi.

Wiem, tak nie było zawsze w czasach PRL i nie wszędzie, ale „za moich czasów” już tak było. A w każdym razie ja te detale pamiętam. Może tylko na nie wtedy zwracałem uwagę? Władza była co prawda niesłuszna, ale pamięć o 1 sierpnia jeszcze nie umarła. Tak jak i pamiętano nie tylko o 1 września (oficjalnie) ale i o 17 września (nieoficjalnie).

22 lipca były wszystkie szykany jakie powinien mieć dzień świąteczny: i ustawowy obowiązek, i dzień wolny od pracy, i akademie, i zabawy. Tylko ludziom jakoś nie chciało się świętować. Ani wspominać.

1 sierpnia natomiast wszyscy pamiętali, choć nikt przypominać nie musiał. Acz nie raz było deprecjonowane jako hekatomba złożona z narodu przez londyński rząd.

 

Święto musi być w sercu, by świętowane było. By było pamiętane. By coś dla nas znaczyło.

 

Jako Polacy mamy wiele takich dat, które można by było świętować, lecz większość z nich jest krwawym rachunkiem wystawionym przez historię. Powstania śląskie, styczniowe, listopadowe, insurekcja kościuszkowska, bitwa pod Cecorą, rozbiory Polski pierwszy, drugi i trzeci, 1 września, 17 września, 23 sierpnia.

Są takie, które przyniosły równie wiele krwi rozlanej a jeszcze więcej złego, ale których nikt by nie chciał już świętować, jak właśnie dzień 22 lipca.

Jest 1 maja, które jakoś siłą rozpędu do dzisiaj się uchowało. Pewnie dlatego, że tak kochamy długie weekendy.

Jest kilka takich wydarzeń, z których jesteśmy dumni, ale których ustawowo nie świętujemy, to powstanie wielkopolskie, zdobycie Monte Cassino, 8 maja, 15 lipca.

Jest również taka data, o której powinniśmy z dumą krzyczeć światu „bierzcie z nas przykład!” a o której wielu wstydliwie milczy i samemu ją spotwarza. To 4 czerwca. Rzadko bywa w świecie, by ci co przemocą władzę zdobyli i knutem ją bronili, bez walki ja oddali. I rzadko to bywa, by ci co uciśnieni, co krwią płakali pod jarzmem i batem, bez krwi rozlewu swą wolność odzyskali. Nam się to udało. To cud w historii niespotykany.

Jako jaśniejący przykład moglibyśmy na całym świecie się z nim obnosić. To myśmy, nie chwaląc się to uczynili. My, Polacy. To z nas biorąc przykład, pozostałe kraje Europy wschodniej i środkowej bezkrwawo zrzuciły jarzmo komunizmu*. To dzięki nam runął berliński mur i mogły bezkrwawo połączyć się oba państwa niemieckie. To z nas biorąc przykład Augusto Pinochet złożył swój urząd. To na nas wzorując się oddały władzę rządy apartheidu. Cóż za naród ma taką władzę, by innym oddawać wolność? Cóż to za naród, który jest tak wielkim natchnieniem dla innych narodów?

4 czerwca to przykład trudnego a możliwego porozumienia w kraju niewolonym. To dzień oddania władzy przez komunistów. To dzień chwały dla ducha narodu polskiego. To dzień święta dla chrześcijańskiego etosu.

Że komuniści nie oddali od razu 4 czerwca całej władzy? Że nie zostali za wszystko ukarani? Że również czerpią korzyści z dokonanych przemian ? Cóż z tego, gdy to co zyskaliśmy jest stokroć więcej warte przy stokroć mniejszych kosztach. Za sto lat, tylko ten fakt będzie pamiętany.

Są tacy, którzy próbują podważać 4 czerwca – najwspanialsze bezkrwawe zwycięstwo narodu polskiego od setek lat. Tak samo jak są tacy, którzy uwłaczają krwawej ofierze powstańców warszawskich.

Nie musimy 4 czerwca świętować dniem wolnym od pracy. Nie musimy ustawami i odpoczynkiem od pracy potwierdzać naszego szacunku dla krwi przelanej w Powstaniu za wolność naszą. Ale musimy pamiętać, za co tę krew przelano. Musimy pamiętać jak drogo kosztuje wolność, gdy się ją utraci. I musimy pamiętać, jak pięknie potrafimy jako Polacy wygrywać. Bez krwi rozlewu.

 

* Rumuni dla gładkości zasady wliczać tutaj nie będziemy

 

 

bufon
O mnie bufon

kontestator bolszewizmu, wróg nazizmu, antagonista faszyzmu, tępiciel hipokryzji, nieprzyjaciel pisizmu, krytyk klerykalizmu, sympatyk rozsądku, powściągliwości, zrównoważenia, trzeźwości, racjonalizmu, humanizmu, panenteista, Namolna bolszewia będzie banowana

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (20)

Inne tematy w dziale Rozmaitości