Strajkują rezydenci. Jest ich 17.400. Chcą podwyżki z 0,7 do 1,05 średniej krajowej – czyli o 50%. Zarabiają 2,25 tys. zł na rękę. Chcą więc 1.550 zł brutto więcej. Rocznie byłoby to więc dla budżetu 323 mln zł. W drodze negocjacji zapewne zeszliby do tysiąca złotych brutto. A to 209 mln zł. Rocznie. I dużo, i mało.
Lech Kaczyński mawiał, że 5 mln dla dużego miasta, albo sto…dwieście milionów dla państwa to niewiele, gdy trzeba sfinansować coś istotnego. 209 mln dla budżetu państwa to pryszcz – nieco ponad pół promila budżetu.
Ale po podwyżce o 1 tys. zł brutto rezydenci zarabialiby więcej niż lekarze specjaliści. Specjalistom rząd również musiałby więc podwyższyć zarobki (pośrednio, bo nie są opłacani bezpośrednio z budżetu państwa), bo inaczej oni również zaczęliby protestować. Wszystkich lekarzy jest w Polsce 87 tysięcy. Podwyższyć im wszystkim pensje o 1 tys. zł brutto, to już miliard złotych. Miliard złotych to sporo. Lecz to tylko ćwierć procenta budżetu. Czyli ciągle niewiele. Ale podwyżek zechcą również pielęgniarki (200 tys.) oraz inne zawody medyczne (100 tys.). A to już 4 mld zł rocznie. Kwota odczuwalna przez budżet.
Czy rządzący ugną się i dadzą podwyżki ? 4 miliardy złotych to mimo wszystko nie jest problem przed jakim stoi rząd. Jest inny, większy.
System opieki zdrowotnej spina się i działa tylko dlatego, że lekarze i pielęgniarki pracują po 200…350 godzin miesięcznie, średnio po prawie 300 godzin. Nie tak jak większość z was - ustawowe 176 godzin, ale prawie dwa razy dłużej. A oprócz tego jeszcze muszą wyjeżdżać na szkolenia, kupować i czytać fachową literaturę. A przecież też chcieliby mieć czas dla swoich małżonków, dzieci, a nawet na zwykłą książkę czy kino.
Mała podwyżka nie usatysfakcjonuje lekarzy rezydentów. Duża, powszechna, dla wszystkich zawodów medycznych - tak jak postulują strajkujący, może wystarczyć. Ale i skłonić lekarzy i pielęgniarki do krótszej pracy, a większej dbałości o kontakt z rodziną. Tak jak postuluje Solidarność, prąc do uchwalenia ustawy o ograniczeniu handlu w niedzielę. Jeżeli lekarze i pielęgniarki zaczną pracować mniej, np.: o 30%, tyle też pojawi się wakatów w służbie zdrowia.
Niedofinansowanie jest dużym problemem służby zdrowia. Ale największym jest związany z nim brak kadr.
Znaczące (kilkumiliardowe) zwiększenie środków finansowych na pensje pracowników służby zdrowia, w krótkim terminie nie poprawi, a paradoksalnie może pogorszyć sytuację. Zwiększy satysfakcję jego pracowników, przywróci ich rodzinom, zmniejszy ich zmęczenie, ale jednocześnie z powodu zbyt małej ich liczby w stosunku do liczby potrzebnych etatów, zmniejszy również dostęp do świadczeń zdrowotnych.
Komentarze