maruti maruti
86
BLOG

O gospodarce śmieciowej, i o alternatywie

maruti maruti Polityka Obserwuj notkę 4
Głównym problemem współczesnej cywilizacji technicznej jest model ekonomiczny oparty na gospodarce śmieciowej. Ta metoda gospodarowania nie jest niczym nowym; ludzkość zwykła żyć na śmieciach, rzucanych pod siebie, od najdawniejszych czasów… W archeologicznych wykopaliskach można ocenić, jak długo była zamieszkana dana miejscowość, po grubości warstwy śmieci, na których się toczyło życie. A jak się nazbierało tyle śmieci, że izby robiły się zbyt niskie, to można było wybudować następną chatę, lub przenieść się do innej jaskini. I tyle. To, co jest nowego w obecnych czasach, to brak nowej jaskini – lądu obecnie jedynie ubywa (trochę go robią wulkany na Hawajach, ale zbyt mało, żeby wyrównać straty i zaspokoić rosnące potrzeby). Gospodarka śmieciowa ma pewien związek i inną plagą naszych czasów, czyli rządami tandety, powodującymi że śmieci produkujemy o wiele więcej, niż konieczne, ale tandeta to jest osobny problem. Jest to także plaga, i sprawa bardzo istotna dla ludzkości, ale wymaga osobnego potraktowania.

Dlaczego gospodarka śmieciowa jest takim problemem?

Z paru oczywistych powodów. Jest niszcząca, chorobotwórcza, rabunkowa, prowadzi do utraty dóbr - i to samo w sobie byłoby aż nadto… Ale co gorsza, paraliżuje ona rozwój gospodarczy. Świętej pamięci genialny pisarz Kurt Vonegut porównał kiedyś ludzkie społeczeństwo do drożdży – które radośnie się mnożą, produkując alkohol jako podstawowy śmieć – dopóki stężenie tego alkoholu nie wzrośnie do parunastu procent. Kiedy to nastąpi, drożdże umierają, zabijane przez swoje odchody. Dlatego piwa i wina mają stosunkowo niewysokie stężenie alkoholu… Wysoko procentowy alkohol można uzyskać jedynie przez destylację. I przynajmniej pod tym jednym względem, ludzkość rzeczywiście jest bardzo podobna do drożdży… Śmieci, które ludzkość radośnie produkuje, paraliżują rozwój ekonomii podobnie jak alkohol paraliżuje rozmnażanie się drożdży – i są także zabójcze, choć działają na przyrodę (włącznie z człowiekiem) wolniej, niż alkohol na drożdże.

Posłużmy się bardziej konkretnym przykładem.

Brzegi Morza Śródziemnego zabudowane są bardziej i mniej luksusowymi hotelami – które starają się, zgodnie z dewizą tandetnej i śmieciowej gospodarki, funkcjonować jak najtaniej. Obcinają koszty, gdzie się da, aby móc zwiększyć zyski, pomieścić więcej gości, nie dać się konkurencji. Naturalne jest więc, że skąpią funduszy na wszystko, co nie jest przydatne do zwabienia wczasowiczów – i nie przejmują się tym, że z hotelu płyną do morza surowe ścieki. W bardzo dużej ilości, i bardzo zabójcze, tworząc rozległe i liczne martwe strefy Adriatyku, zwłaszcza bliżej dna. Okoliczna ludność jest dotknięta bezrobociem – ale hotel nie zatrudni tylu pracowników, ilu potrzeba, aby zająć się odpadkami i ściekami – bo musi dawać zysk; trzeba przecież mieć za co wybudować następny hotel…

Załóżmy teraz, że umysły hotelarzy, oraz decydentów krajów, w których znajdują się hotele, doznają olśnienia. Uświadamiają sobie oni, że nie można w nieskończoność lać ścieków do morza – bo doprowadzi to ów ekosystem do ruiny. W odległej przyszłości, oczywiście – może za 50 lat, może za 100… ale doprowadzi. I co wtedy zrobią wnuki (nie mówiąc już o prawnukach) obecnych szefów hoteli i decydentów? Użyją wielu niecenzuralnych słów, mówiąc o dziadkach. Ta bardzo nieprzyjemna świadomość dostarcza potrzebnej inicjatywy – i hotele decydują się przejść na gospodarkę bezodpadową.

Trzeba zainwestować w oczyszczalnie ścieków, sortowanie odpadków, i tak dalej. Częściowo poprzez odprowadzenie funduszy z zysków; częściowo na kredyt; częściowo przez podniesienie stawek za pokoje. To spowoduje, że zmniejszy się liczba wczasowiczów – nie wszyscy będą mieli chęć na wczasy, które są nie “już od…” tylko “dopiero od”. Ci, których stać, z miejsca zyskają – jest mniejszy tłok, rwetes, zamieszanie; znacznie łatwiej odpocząć. Gości jest mniej – ale ponieważ płacą drożej, więc hotel ma podobny obrót, jak poprzednio. Ma mniejsze zyski, to prawda – ale w okolicy jest mniejsze bezrobocie, ponieważ dużo ludzi ma zatrudnienie przy oczyszczaniu ścieków – a jest z tym sporo roboty; trzeba je przepompować na rozsądną odległość od hotelu, przepuszczać porcjami przez osadniki; przepompowywać przez biologiczne reaktory zawierające stosowne bakterie, glony, i temu podobne; trzeba nadzorować ten cały system, sprawdzać czy kolonie mikroorganizmów mają odpowiedni skład, i korygować go w razie potrzeby; odwozić wyprodukowany nawóz i kompost do dystrybutorów… Jest to system dostarczający pracy na wszystkich poziomach wykształcenia i talentu – od pracowników fizycznych, kierowców, i operatorów koparek, do techników, biologów, programistów. A do morza odprowadzane są nie ścieki, tylko woda na której dałoby się zrobić – od biedy - herbatę.

Oczywiście, że hotel ma mniejsze zyski – przez pewien czas. Ale koszty poniesione na infrastrukturę i funkcjonowanie bezodpadowe zaczną się szybko zwracać! Reaktory procesujące ścieki produkują metan (uboczny produkt aktywności życiowej bakterii wykorzystujących organiczny materiał ścieków) – który jest wykorzystywany przez hotel do ogrzewania i gotowania, przynosząc spore oszczędności. Nawóz i kompost jest sprzedawany, podobnie jak posortowane odpadki (makulatura, plastiki, szkło, itp.). Uzyskane zyski pozwalają spłacić pożyczki, i zainwestować w pozyskiwanie energii słonecznej, w związku z czym koszty prowadzenia hotelu systematycznie maleją, bo coraz mniej wydaje się na prąd… i tak dalej, i tak dalej. To wszystko można uzyskać stosując znane i wypróbowane technologie; nie jest to problem techniczny niemożliwy do rozwiązania – wymaga tylko (może “tylko” to nie jest najlepszy termin) zmiany postawy – i chęci zapłacenia pracownikom tyle, żeby mieli chęć do pracy. Goście hotelowi mogą się bawić z czystym sumieniem; w okolicy jest spokój, bo ludzie są zajęci dobrze płatną pracą; zamiast rosnącej martwej strefy, której trzeba unikać, jest czysta woda, w której jest gęsto od korali, ryb, i rozgwiazd; hotelarze i decydenci nie muszą się martwić, co o nich wnuki powiedzą. Pracownicy zatrudnieni przy oczyszczaniu ścieków powodują ożywienie gospodarcze w okolicy, ponieważ mają pieniądze do wydania, i chęć do zabawy. Który z tych scenariuszy jest lepszy i bardziej sensowny? Surowe ścieki płynące do morza – czy inwestycje w przerób odpadów?

Gospodarka bezodpadowa to nie jest idylla. Wymaga ona dużego wysiłku organizacyjnego i inwestycyjnego; wymaga pracy i czujności; może się łączyć z okresowym znacznym zmniejszeniem zysków z przedsięwzięcia. Ale podobnie jest ze wszystkim innym, co jest piękne i sensowne. Przestawienie świata na tę gospodarkę jest możliwe – wymaga przede wszystkim przemiany świadomości. A to jest zależne jedynie od nas.

Ciąg dalszy za tydzień.

Pozdrowienia

Witold Ferens
witoldferens@gmail.com

Artykuł pojawił się na Blogspocie Pozytywna Postawa. Przedruk za pozwoleniem autora.
maruti
O mnie maruti

"Without a winking smiley or other blatant display of humour, it is impossible to create a parody of fundamentalism that someone won't mistake for the real thing." - Nathan Poe. Z dedykacją dla denialistów.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Polityka