MaSZ MaSZ
249
BLOG

Naciski UE - tym czego powinniśmy się bać jest strach

MaSZ MaSZ Polityka Obserwuj notkę 0

Komisarze UE, szczególnie Gunther Oettinger oraz Frans Timmermans sugerują konieczność nauczenia Polski demokracji oraz przestrzegania prawa. Sposób komunikacji wybitnie arogancki, można zaryzykować hipotezę, że przyjął taką formę na bazie doświadczeń z ultra-spolegliwą polityką RP w ostatnich latach. Retoryka doświadczonego polityka, a takimi są bez wątpienia obaj dżentelmeni, dostosowana jest do okoliczności. Nie odważyliby się używać takiego tonu wobec np. Wielkiej Brytanii, zapewne w podobnej sutuacji powiedzieliby, że wobec dojrzałości demokracji UK kontrowersyjne działania tamtejszego rządu nie budzą niepokoju. Wobec Polski przekonani są o skuteczności bezceremonialnego pouczania. Taką pozycję w europejskim teatrze polityki wypracowaliśmy sobie: infantylnych "prymusów", szczerzących zęby w kraju i podkulających ogony na międzynarodowych salonach. To dzięki rodzimym politykom szczęśliwym, że ktoś wielki mówi do nich "my friend". Popis takiego myślenia zaprezentował były minister Sienkiewicz wczoraj w TVN24, myśli które wypowiadał stanowczym tonem w gruncie rzeczy sprowadzały się do konstatacji: jeśli będziemy grzeczni to będą nas lubić, jeśli nie bedziemy grzeczni to będą na nielubić, a skoro lepiej aby nas lubili niż nas nielubili to musimy być grzeczni.

Polska polityka zagraniczna wobec UE po latach uśmiechów i poklepywania wchodzi w okres realnych gier politycznych i ścierania interesów.Polska klasa polityczna wyrosła na prymitywnych krajowych przepychankach wśród ludzi w większości o nieprzesadnie skomplikowanych osobowościach i poziomie wiedzy, wkracza na europejską scenę na której walczą gracze znacznie bardziej doświadczeni i przebiegli. Gracze, których warsztatem działania jest budowanie wielowariantowych strategii negocjacyjnych, umiejętność skutecznego lobbowania oraz manipulowania swoimi rozmówcami (zainteresowanych odsyłam do NLP: technik, które stanowią pierwszy krok, a dla rodzimych pijarowców wydaje się być szczytem możliwości).

Rząd PISu bez wątpienia "jedzie po bandzie" w kwestii TK. Kolejny cel to TVP, telewizja podobno wzorowana na BBC, a w praktyce bezceremonialnie wspierająca poprzednia władzę i dzisiejszą opozycję (warto zapytać Brytyjczyków, czy uznaliby za normalne gdyby BBC pomijała w swoich relacjach zagraniczne wizyty premiera Camerona a za to nieustannie zapraszała lidera opozycji). Wkrótce dojdą kolejne pola politycznego konfliktu i medialnej histerii: podatek od sklepów wielkoformatowych, podatek bankowy, tworzenie mediów narodowych i zapewne wiele innych. Stąd liczba owych sporów z UE będzie rosła. Do tego dochodzą media, szczególnie w Niemczech tamtejsze gazety już zaczęły umieszczać artykuły o rzekomym błędzie rozszerzenia UE na wschód, w ich mniemaniu na kraje niegotowe do udziału w ekskluzywnym klubie europejskim. Polskie media głównego nurtu wpadają w widoczną histerię na każdy podobny artykuł, podobnie na wypowiedź zachodniego polityka. 

Istnieje fundamentalna różnica pomiędzy nieodpowiedzialną nonszalancją a histerycznym tchórzostwem.O tym jak poważne spory toczą się w UE, znacznie bardziej niebezpieczne i o wyższym priorytecie niż na linii RP - EU pokazuje decyzja premiera Camerona o referendum w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z UE i liście twardych warunków, które jeśli nie zostaną spełnione, przekonają premiera UK o sugerowaniu wyjścia z UE. Oczywiście Polska to nie Wielka Brytania, ale warto widzieć skalę sporów nieporównanie poważniejszych niż połajanki jednego czy drugiego komisarza UE oraz niepochlebnych tekstów w gazetach. 

Nasi politycy są merytorycznie słabsi od swoich odpowiedników z głównych krajów UE. Podobnie nasze możliwości lobbowania są nieporównanie skromniejsze. Co więcej można zrozumieć osobiste preferencje zdefiniowane w jednej z podsłuchanych knajpianych rozmów chłopców z PO w postaci doktryny: "tam w Brukseli to są duże misie, a tu u nas tylko syf". Owa doktryna w różnym stopniu dotyczy różnych partii i ich członków, w wersji łagodnej: naturalnie znacznie przyjemniej jest być lojalnym wobec głównych urzędników UE, bowiem są oni realnie politykami krajów skąd się wywodzą i mogą w przyszłości pomóc załatwić ciepłą posadkę w owej Brukseli. 

Mimo powyższych słabości, istnieje jeden niezmiernie silny atut. Otóż, nawet w razie mało finezyjnego oporu polskiego rządu wobec krytyki UE wyrażanego w dość prymitywnej formie w stylu "uparty osioł", Komisja Europejska jedyne co może Polsce zrobić to termin kryjący się za trzyliterowym słowem: NIC. 

UE ma obecnie potężne problemy, z których dwa sugerują ostrożność w sprawie karania Polski za niesubordynację. Sa nimi: referendum w Wielkiej Brytanii oraz wybory prezydenckie we Francji. Zarówno Brytyjczyków jak i Francuzów nieszczególnie obchodzą Polacy, ale ew. głośnie wtrącanie się Komisji Europejskiej w sprawy krajowe może wydatnie zwiększyć liczbę eurosceptyków i spowodować ich zwycięstwo w brytyjskim referendum oraz wygraną liderki Frontu Narodowego we Francji w wyborach prezydenckich. Oba te wydarzenia są przewidywane na 2017 roku, tym samym 2016 to będzie nerwowe oczekiwania.

Ponadto rosnący konflikt na linii Warszawa - Bruksela może mieć katastrofalne skutki dla PO i jej akolitów. Polacy mogliby się podzielić na dwie grupy: tych którzy uważają, że należy postawić się Brukseli oraz tych, którzy boją się, że możemy zostać wyrzuceni z UE. Na obie te grupy PO z łatką skarżących na Polskę za granicą będzie działać wybitnie odstraszająco. 

Rząd powinien naturalnie nie stosować strategii upartego osła, lecz spokojnie i cierpliwie przedstawiać nasze stanowisko, współpracować z Wielką Brytanią przekonując, że w interesie Londynu wobec zbliżającego się referendum, potrzebny jest spokój, Generalnie zachowywać profesjonalny spokój, bowiem dziś tym czego powinnismy się bać jest strach.

Stanowczy spokój i konsekwencja z biegiem lat wzmocni naszą pozycję w europejskich sporach i przekona oponentów, że aroganckie pouczanie przynosi wobec Polski efekt dokładnie odwrotny, a przekupywanie polityków dobrze płatnymi posadami w UE to już definitywnie przeszłość. Przed nami wiele poważnych wyzwań, w tym bazy NATO w Polsce, układ wolnego handlu z USA i różne geopolityczne spory. Przy nich, dzisiejszy spór z UE do drobna utarczka, byłoby fatalnie gdyby okazało się, że powoduje strach i histerię w Warszawie.

Spokój, powaga, konsekwencja i odrobina zdrowego cynizmu - tego dziś potrzebujemy.

MaSZ
O mnie MaSZ

Tylko prawda jest ciekawa. masz_68@interia.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka