Dyskusje dotyczące ew. przyjęcia muzułmańskich imigrantów najczęściej skupiają się na argumentach emocjonalnych. Ważniejsze są fakty:
Konstytucja
Wg. jednego z przeprowadzonych w styczniu sondaży jedynie ok. 5% pytanych zgadza się, aby masa imigrantów z Południa mogła się osiedlać w Polsce. Wśród pozostałych większość była absolutnie przeciw, zaś część zgadzała się na ich czasowe przebywanie. Art. 4.1 Konstytucji orzeka, że "Władza zwierzchnia w RP należy do Narodu". Art. 4.2 Konstytucji stwierdza, że jest ona sprawowana przez Naród bezpośrednio lub przez przedstawicieli. Zdrowy rozsądek nakazuje, że nie ma konieczności pytania Narodu o kwestie eksperckie, jak również w razie podziału opinii mniej więcej po równo rządzący (przedstawiciele Narodu) mają swobodę podejmowania decyzji. W kwestiach zasadniczych, które mogą wpłynąć na losy kraju na lata oraz bezpośrednio dotyczyć życia milionów obywateli, podejmowanie decyzji będących w sprzeczności z wolą rażącej większości Narodu jest złamaniem Konstytucji. Oznacza to, że niekonstutucyjne jest przyjęcie "przydziałowych" imigrantów (tzw. system kwot). Jeśli Polska zobowiązała się do tego w umowie międzynarodowej, to była premier Kopacz powinna stanąć przed Trybunałem Stanu. Naturalnie wówczas gdyby IIIRP była państwem prawa, w którym stanowione prawo tworzy reguły gry, nie zaś państwem partyjnym, w którym prawo jest jedynie "komentarzem", który jest zmieniany lub lekceważony.
Wspieranie Unii Europejskiej
Jeśli Polska ma racjonalne powody by sądzić, że przyjmowanie milionów muzułmańskiej biedoty jest groźne nie tylko dla nas, ale także dla całej UE, wówczas naszym obowiązkiem jest głosowanie przeciw na forum UE. Wbrew propagandowemu bełkotowi, sprzeciw może wzmocnić UE, zaś bezmyślne wspieranie Niemiec w szaleńczej polityce imigracyjnej ją osłabia. Tym samym decyzja rządu Kopacz sprzed kilku miesięcy mogła jedynie ucieszyć Kreml, zaś niechęć rządu PIS w realizacji tej umowy oraz stanowczy opór Narodowców radości na Wschodzie nie wzbudza.
Za opór wobec polityki Berlina nikt Polski z UE nie wyrzuci. Straszenie takim scenariuszem to jeden z wielu objawów tchórzostwa w naszej polityce zagranicznej minionych 8 lat.
Demografia
Polska ma poważny problem z pogłębiającą się zapaścią demograficzną. Istotą tej zapaści nie jest jednak smutny widok nielicznych dzieci i licznych starców na ulicach polskich miast, lecz wymiar czysto ekonomiczny. Mniej ludzi pracujących wobec emerytów to: zbyt mało będzie pracowało na zbyt wielu. Problem jednak w tym, że muzułmańskie getta w Europie Zachodniej stanowią jedynie teoretyczny, a nie realny rezerwuar siły roboczej. W tych środowiskach panuje wysokie bezrobocie, zwyczaj życia na zasiłkach, nie mówiąc o rozsadniku przestępczości i fanatyzmu. Oczywiście dalece nie wszyscy: nie brakuje tam porządnych i pracowitych ludzi. Jednak dane statystyczne o skali bezrobocia i mizernym wkładzie do krajowych gospodarek takich krajów jak Niemcy, Francja czy Szwecja są niepodważalne. Sprowadzenie do Polski tysięcy imigrantów z krajów muzułmańskich oznacza wzrost nie tych którzy będę pracowali na emerytury starszego pokolenia, lecz tych, którzy niezależnie od młodego wieku oczekiwać będą pomocy socjalnej przy braku zainteresowania podejmowania pracy oraz integrowania się z resztą społeczeństwa. Dla Polski rozwiązaniem dramatu demograficznego nie jest przyjmowanie muzułmańskiej biedoty, lecz: zwiększenie dzietności, przyjęcie setek tysięcy Polaków mieszkających za granicą, szersze otwarcie na ludność z Ukrainy i Białorusi oraz ostrożniejsze, ale warte uwagi na pracowitych Azjatów.
Tylko kilkanaście tysięcy imigrantów? O nie: o wiele więcej!
Niemcy w 2015 podjęły olbrzymi polityczny wysiłek, aby dość aroganckimi metodami wymusić tzw. kwoty imigrantów (wówczas częściej nazywanymi uchodźcami). Nikt o zdrowych zmysłach nie sądzi, że skala polityczych gier europejskich powodowana była jedynie rozdzieleniem jakiś 100.000 imigrantów wbrew woli wielu krajów, w tym 12 tysięcy do Polski mimo naszej niechęci. W 2015 przybyło ich ok 1.2 miliona. Skala wysiłku dyplomatycznego zawsze jest skorelowana z istotą problemu. Skoro Niemcy po raz pierwszy od wielu lat złamały niepisany zwyczaj konsensusu w uzgadnianiu, przyjmując podejście brutalnego wymuszania, oznacza to, że chodzi o coś znacznie większego. Tym czymś jest stopniowe wprowadzenie automatycznego rozdziału imigrantów na poszczególne państwa. Oznacza to, że Polska była i jest zmuszana nie na akceptację tych 12. tysięcy (z rodzinami, które potem będą mieli prawo sprowadzić to będzie kilka razy więcej), lecz procentowego udziału ok 7%. Jeśli w najbliższych latach ma przybywać ok 2 milionów rocznie, to jakieś 140.000 do Polski. Potem dojadą rodziny, za 10 lat będziemy mieli ich co najmniej milion.
I tak wyjadą do Niemiec? Ależ skąd!
Wiara o tym, że "regulaminowi" imigranci przyznani Polsce i tak wyjadą do Niemiec to wielka naiwność. Cały model podziału narzucany przez Berlin nie jest aż tak niepoważny, aby nie planował rozwiązanie i tego problemu. Dziś trudno zgadnąć co wymyślą, może odtworzenie granicy, dokumenty upoważniające na przebywanie jedynie w kraju docelowym, zasiłki pobierane jedynie w nim, karanie krajów które nie potrafią dopilnować "swoich" imigrantów? Napewno coś wymyślą!
To czego ów polityczny plan nie przewidział i na czym chwieje się teraz rząd Merkel to skala przestępstw, których dokonują imigranci oraz szybkość wzrostu niezadowolenia społecznego a tym samym budowania partii i stowarzyszeń antyimigranckich. Wybory we Francji i w Niemczech w 2017 mogą przynieść polityczną rewolucję. Przed niezniszczalną kanclerz Niemiec stoi widmo porażki, rządzący we Francji socjaliści już są politycznie martwi. Znacznie gorzej prezentuje się sytuacja Szwecji, pięknego kraju zniszczonego ideologią poprawności politycznej i bezmyślną, lewicową klasą polityczną.
Na tym tle polski rząd musi być bardzo asertywny wobec pomysłu przyjmowania niechcianych przybyszów z tzw. innego kręgu kulturowego. Tu naprawdę nie chodzi o tych parę tysięcy, lecz o decyzję, która może mieć wielkie konsekwencje przez dziesięciolecia. Przekonanie o tym, że możemy przyjąć tych parę tysięcy a potem jakoś to będzie może okazać się kosztownym błędem.
Korzystając ze sztuki politycznego cynizmu PIS powinien uznać Narodowców za tego złego policjanta i nie przeszkadzać w ich protestach. Sami Narodowcy powinni uważać, aby skala emocji którą skutecznie wzbudzają nie uderzała w obywateli RP pochodzących z innych kontynentów, a już tu mieszkających i uczciwie pracujących. Britain First umieszcza w Internecie zdjęcia swoich członków o śniadej karnacji, podkreślając, że to też prawdziwi Brytyjczycy, powiem szanują kulturę ich kraju i tak samo protestują przeciw grożącego napływowi muzułmańskich fanatyków. Warto aby Narodowcy o czymś takim pomyśleli, przypominając sobie, że Dmowski nie uznawał kryterium rasowego, lecz poszanowanie polskiej kultury i udział w życiu społecznym.
Realpolitik, Panie i Panowie z PISu, Realpolitik.
Inne tematy w dziale Polityka