Istota polityki międzynarodowej bywa ukryta za grubą warstwą tematów zastępczych, propagandy oraz mitów. Jej istota wyłania się dopiero po spojrzeniu na fakty, zamiast emocjonowania się komentarzami.
PO podczas 8 lat rządów kierowało się zasadą: z Niemcami, dla Niemiec i nic przeciw Niemcom. Niemcy nie chciały emancypacji Polski i uaktywniania Grupy Wyszechradzkiej. PO była posłuszna i skupiała się na kontaktach z Berlinem. Niemcy nie zgadzały się na wzmacnianie obecności NATO w Polsce, bowiem udarzałoby to w ich gospodarkę oraz psułoby kontakty z Rosją. PO wspierała Berlin i opowiadała przez lata, że Polska jest bezpieczna i nie ma potrzeby dopominania się o bazy NATO w Polsce, zmieniając tą narrację dopiero wtedy gdy agresje rosyjskie były tak oczywiste, że milczenie przestało być możliwe. Niemcy chciały gazociągu pod Bałtykiem, inwestycji bardzo niekorzystnej dla Polski z powodów ekonomicznych (utrata dochodów za przesył), strategicznych (zwiększenie uzależnienia od Rosji) oraz transportowych (ograniczenie dostępu do portu w Świnoujściu). Tusk mówił, że trzeba się z tym pogodzić, a poza tym Merkel mu obiecała, że w razie problemów z dostępem do portu w Świnoujściu Niemcy na własny koszt przebudują North Stream. Niemcy potrzebowały relatywnie dobrych stosunków z Rosją, wobec tego PO po tragicznej katastrofie pod Smoleńskiem skupiło się na przekonywaniu, że to nie wina Rosji. Gazetowe sensacje wytwarzane przez rosyjski przemysł propagandy o pijanym generale Błasiku, awanturowaniu się polskiego prezydenta i niepotrzebnym locie do Smoleńska stały się główną osią narracji polskich prorządowych mediów. Berlin miał powody do zadowolenia. Niemcy chciały rozdziału imigrantów na poszczególne kraje UE. Polska wbrew wstępnym ustaleniom z Węgrami, Słowacją i Czechami poparła to stanowisko. Berlin nie życzył sobie podejmowania tematu mniejszości polskiej w Niemczech. Rząd PO posłusznie milczał w tej sprawie. Niemcy potrzebowały słabego i zależnego od Berlina urzędnika UE. Tusk po 7 latach na stanowisku premiera jednego z największych krajów UE postanowił "awansować" i skorzystał z oferty. Wg. Spiegla Tusk nie sprostał jedynie konieczności zachowywania pozorów i zbyt ostentacyjnie obcałowywał po rękach kanclerz Merkel podczas oficjalnych spotkań, ale cóż - ludzkie emocje trudno okiełznać. Na pocieszenie, przewodniczący Rady Europejskiej twardo wspierał Berlin swoim nic-nie-robieniem przerywanym jedynie wygłaszaniem krótkich przemówień, zawsze odczytywanych z kartki.
W 2015 roku w Polsce nastąpiło trzęsienie ziemi: PIS odniósł miażdżące zwycięstwo. Grupa Wyszechradzka odżywa, ku rozpaczy Berlina. Sprawa baz NATO w Polsce staje się głośnym priorytetem, zapewne Polska nie uzyska tego co chce, ale radykalne wzmocnienie obecności NATO staje się niemal pewne. Wraca śledztwo smoleńskie, być może Niemcy nie mają pewności, czy to był tylko wypadek. Jeśli zamach, oznaczałoby to zamrożenie Zachodu z Moskwą na wiele lat. Twarde nie dla kwot imigrantów nie tylko z Warszawy, lecz także z kilku innych stolic europejskich zbliża do liczby państw mogących zablokować cały ten szalony pomysł. North Stream 2 stoi pod znakiem zapytania. Premier Szydło w wywiadzie dla Bilda podjęła temat praw polskiej mniejszości w Niemczech. Nawet Tusk zaczął wygłaszać przemówienia niezgodne z tezami autorstwa kanclerz Merkel, zdając sobie sprawę, że okręt z napisem "druga kadencja przewodniczącego Rady Europejskiej" nabiera wody.
Niemcy są dziś bardzo zatroskane.Wieloma sprawami. Stanem mediów w Polsce, gdy w Niemczech media milczą o masowych gwałtach. Polską wojenką o Trybunał Konstytucyjny, mimo, że premier Bawarii twierdzi, że kanclerz Merkel złamała niemiecką konstytucję zapraszają samowolnie imigrantów. Protestami opozycji i KODu, mimo, że nikt tych demonstracji nie rozpędza, w przeciwieństwie do armatek wodnych rozganiających Niemców domagających się zaprzestania polityki masowego sprowadzania "ludzi z innego kręgu kulturowego". Stanem umysłu Kaczyńskiego, mimo głosów niektórych odważniejszych niemieckich komentatorów o tym, że kanclerz Merkel straciła kontakt z rzeczywistością. Rosnącym poparciem dla polskich Narodowców, mimo, że Alternatywa dla Niemiec rośnie w siłę, a w sąsiedniej Francji szefowa Frontu Narodowego ma szanse w 2017 wygrać wybory prezydenckie. Demonstracjami antyimigracyjnymi w Polsce, podczas gdy w Niemczech w 2015 roku spłonęło 80 domów dla imigrantów.
To tyle odnośnie faktów. Dziś najważnieszym pytaniem jest to co dalej? Niemcy są i pozostaną naszym partnerem gospodarczym i mimo wielu różnic także geopolitycznych. Nie jest w naszym interesie prowadzenie politycznych wojenek z Berlinem, ale też nie możemy zachowywać taką uległość jak przez poprzednie 8 lat. Polityczne tchórzostwo powoduje nie mniejsze straty od awanturnictwa. Na dziś wobec osłabienia kanclerz Merkel, ekonomicznej degeneracji Rosji oraz pełzającej wojny z muzułmańskim fanatyzmem pozostają strategie oparte na zdrowym rozsądku. Naprawa organizacyjne państwa, dozbrojenie armii. Także nieco cynizmu, bowiem bez niego nie ma skutecznej polityki. Spokój doświadczonego gracza, polityka jest grą. Zawsze była.
Inne tematy w dziale Polityka