- Jeżeli rząd nie wykaże odpowiedzialności i nie przystąpi do rozmów, najprawdopodobniej dojdzie w lutym do strajku generalnego. A wiosną być może będziemy domagać się ustąpienia rządu i rozpisania nowych wyborów. Determinacja na Śląsku jest już bardzo duża. Ludzie doskonale wiedzą, że nie ma żadnej „Zielonej Wyspy”, a rząd jest tylko dla mieszkańców stolicy. Reszcie kraju żyje się coraz gorzej. Ludzie tego dłużej nie wytrzymają – mówił Dominik Kolorz, przewodniczący Zarządu Regionu Śląsko-Dąbrowskiej NSZZ Solidarność w rozmowie z portalem Pressmix.
Jednocześnie szef największej centrali związkowej na Śląsku wyjaśnia powody szykowanego strajku. - Głównym powodem jest to, że na Śląsku mamy serce gospodarcze, przemysłowe naszego kraju. Tutaj znajduje się największa kumulacja gałęzi gospodarki: hutnictwo, motoryzacja, ciepłownictwo, górnictwo, energetyka itd. Są dwie przyczyny. Jedną z nich jest kryzys – nastąpił spadek zamówień, spowolnienie gospodarcze, co niesie odczuwalne skutki redukcji zatrudnienia dla wielu ludzi. Spodziewamy się, że w 2013-2014 roku na Śląsku zlikwiduje się kilka tysięcy miejsc pracy, trudnych do odtworzenia. Drugą z przyczyn jest kwestia wchodzenia w życie rozwiązań pakietu klimatycznego. Ewentualne wyjście z kryzysu – mówię tutaj o przemyśle motoryzacyjnym, o Oplu, Fiacie - redukcja kosztów, produkcji nie będzie tak szybkie, jak to miało miejsce podczas pierwszego kryzysu. Przemysł na Śląsku nie odczuwał skutków pierwszego kryzysu dzięki eksportowi samochodów – bo Niemcy dopłacali do nowego auta. Nim Niemcy zaczną wymieniać swoją flotę samochodową, to miną co najmniej cztery lata. W Polsce spadek kupna nowych samochodów jest dramatyczny, bo w tym roku kupiliśmy 25% mniej nowych samochodów, produkowanych w Oplu i w Fiacie. Ta olbrzymia liczba przełoży się na tysiące miejsc pracy. I to są główne przyczyny planowanego protestu – wyjaśnia Dominik Kolorz.
- Wszyscy wiedzą i widzą, co dzieje się na Śląsku. Możemy stracić 1500 miejsc pracy w Fiat Auto Poland; tracimy tysiące miejsc pracy u kolejarzy. Jeden sektor łańcucha gospodarczego Śląska jest uzależniony od drugiego. Gdy ten łańcuch rozerwie się na kawałki, grozi to strukturalnym bezrobociem na Śląsku. Nie możemy czekać z założonymi rękami ani dać się zepchnąć do narożnika. Musimy walczyć o swoje prawa, o swoje miejsca pracy i przedsiębiorstwa – stwierdza stanowczo szef panny „S” na Ślasku.
Związkowcy mają nadzieję, że planowany w pierwszej dekadzie lutego strajk generalny na Śląsku, będzie jak nowa wiosna ludów, oczyszczająca Polskę z polityków niepotrafiących rządzić naszą Ojczyzną. - Trzeba podkreślić jedną rzecz. Najważniejsza jest kwestia realizacji wysuwanych postulatów. Jeżeli rząd nie wykaże odpowiedzialności i nie przystąpi do rozmów, najprawdopodobniej dojdzie w lutym do strajku generalnego. A wiosną być może będziemy domagać się ustąpienia rządu i rozpisania nowych wyborów. Determinacja na Śląsku jest już bardzo duża. Ludzie doskonale wiedzą, że nie ma żadnej „Zielonej Wyspy”, a rząd jest tylko dla mieszkańców stolicy. Reszcie kraju żyje się coraz gorzej. Ludzie tego dłużej nie wytrzymają. Albo nastąpi trójstronny dialog, albo będziemy mieli do czynienia ze społecznym buntem – ostrzega Dominik Kolorz, przewodniczący Zarządu Regionu Śląsko-Dąbrowskiej NSZZ Solidarność. Przyznaje jednocześnie w rozmowie z portalem Pressmix, że to będzie największy od 1981 r. protest większości branż.
Związkowcy podkreślają, że strajk to najcięższa broń związkowa. - Takie są prawa demokracji, że Związek korzysta z praw mu przysługujących, a strajk jest najcięższą bronią związkową. Biorąc pod uwagę to, że ze stroną rządową oraz pracodawcami nie prowadzimy dialogu o ratowaniu miejsc pracy i naszych przedsiębiorstw, jestem przekonany o słuszności tej decyzji – reasumuje Dominik Kolorz.
Przypomina, że nie chodzi o powrót do socjalizmu gospodarczego w Polsce. - Nasza polityka i żądania mają na celu zmianę polityki gospodarczej rządu i podejścia do niej. W sytuacjach kryzysowych trzeba poznać siłę państwa. I nie chodzi tu o powrót do socjalizmu gospodarczego, ale o wgląd do najbardziej liberalnych państw świata. Po pierwsze: wspomagają one naszymi pieniędzmi podatników, odpowiedzialnych za kryzys, czyli bankowców; dbają o swój przemysł i udzielają w sposób bardziej przejrzysty, rozwinięty pomocy publicznej np. do stoczni czy przemysłu motoryzacyjnego albo hutniczego. Niemcy są chyba jedynym krajem w Europie, nie odczuwającym skutków kryzysu przez zmniejszenie stopy zatrudnienia. Tam constans wynosi ok. 7 % dlatego, że rząd niemiecki pomaga niemieckiej gospodarce. Chcemy, by polski rząd miał podobne podejście – dodaje.
Warto przypomnieć, że Strajk Generalny przygotowuje założony w październiku Międzyzakładowy Komitet Protestacyjno-Strajkowy, który skupia śląskie oddziały największych central związkowych w kraju. Domaga się on stworzenia ulg dla przedsiębiorstw utrzymujących zatrudnienie w kryzysie (zwolnienia zapowiedziały 534 polskie firmy), wsparcia tych, które odczują skutki pakietu klimatycznego, ograniczenia umów śmieciowych, likwidacji Narodowego Funduszu Zdrowia i utrzymania przywilejów emerytalnych dla zatrudnionych w szczególnych warunkach.
Obecnie trwają w poszczególnych firmach i branżach referenda strajkowe. Do tej pory uczestnictwo w strajku potwierdzili już m.in. hutnicy, koksownicy, kolejarze i pracownicy zbrojeniówki. Teraz dołączają do nich m.in. górnicy i energetycy. Niebawem stanie cały Śląsk, a rząd powie nic się nie stało?
Krzysztof Sitko
Członek Prezydium MOZ NSZZ Solidarność Fiat Chrysler Automobiles Poland , Delegat w Regionie Śląsko -Dąbrowskim NSZZ Solidarność , Delegat w Krajowej Sekcji Przemysłu Motoryzacyjnego, Zakładowy Społeczny Inspektor Pracy w zakładzie Denso Thermal Systems Polska Sp. z o.o. Zasłużony Honorowy Dawca Krwi . Kandydat na Posła R.P -Okręg wyborczy na Sejm nr: 31, Katowice Lista KUKIZ'15 MIEJSCE 12
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka