Jan Herman Jan Herman
144
BLOG

Popsioczą, i dalej nic…?

Jan Herman Jan Herman Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Nazywam się Jan Herman, na potrzeby trwającej kampanii prezydenckiej przyjąłem pseudonim Gavroche, imię ulicznika paryskiego, spontanicznego rokoszanina z okresu powstania 1832, reprezentanta wewnętrznego niezachwianego optymizmu, woli walki o sprawiedliwość społeczną, dobroci i otwartości nawet w najtrudniejszych warunkach ekonomicznych, biorącego świat jakim jest bez skargi, ale pełnego niezgody na los ludzi podobnych sobie, nędzarzy. 

Gavroche’m będę na pewno do 26 marca, a że mi się spodobało – może będę nim dłużej.

Tym, którzy się dziwią, że w ogóle jestem kandydatem, wyjaśniam: od kilku miesięcy, wbrew prawu wyborczemu, kilku kandydatów występuje oficjalnie w sondażach, z tego niektórzy wyjęci z kapelusza i nie będący nijak w polityce. A ja uczestniczyłem jako współ-animator jednej z pierwszych w nowej rzeczywistości kampanii prezydenckiej człowieka, który przegrał dopiero w finałowej dogrywce, potem obserwowałem z niewielkiej odległości lub od środka kilka innych kampanii, „wymyśliłem” kandydaturę w ostatniej kampanii o funkcję Prezydenta Warszawy.

Można powiedzieć, że coś tam o polityce wiem, a jeśli ktoś jeszcze wątpi – mam od lat poczytnego bloga zajmującego się głównie polityką. Tyle że się nigdy nie wystawiałem do gry, bo mam inne życiowe cele.

Teraz też nie gram o stawkę osobistą, tylko prawdę o lewicowości i o dobre imię formacji zwanej przez specjalistów lewicą, a przez nieżyczliwych – „komuną”. Bo lewicowość stała się – niezasłużenie – epitetem w polskiej mowie, poręcznym powodem do poniżenia i wyszydzenia. Bo jej imię plamią dzisiejsi „apostołowie” lewicy, których znam jako cwaniaków i szalbierzy.

* * *

Kto dziś chce pamiętać o tym, że z prawa do kandydowania skorzystał kiedyś skutecznie człowiek zupełnie do polityki nieprzygotowany, ale który urzekł wielu wyborców totalną niezgodą na taka Transformację, jakiej doświadczyliśmy…?

W rzucanie na niego kalumni, pomówień i fałszywych oskarżeń zaangażowały się… służby państwowe i aparat „pentagramu” (biznes-polityka-media-służby-gangi). Popełniono na jego szkodę znaczące przestępstwa przeciw wyborom. I nic się nikomu nie stało.

Do „kultury politycznej” odrodzonej RP weszło zatem przyzwolenie na to, by kampanie polityczne, nawet te najważniejsze i najdonioślejsze – rozgrywać bezkarnie metodami bezprawnymi.

W kampanii Andrzeja Leppera nie brałem akurat udziału. Byłem zajęty uruchamianiem… Ruchu na rzecz Pokrzywdzonych. Niestety, uruchamiałem go w środowisku ludowców, wtedy nijak nie zainteresowanym krytyką Transformacji, choć dla polskiej wsi Transformacja okazała się okropnym, nieludzkim doświadczeniem.

Brałem czynny udział w animowaniu ruchu Oburzonych, jako apostoł sprawy Kukiza. Podobnie jak z Tymińskim: chodziło o święte oburzenie takim a nie innym stanem i zarazem efektem Transformacji. Kiedy jednak zabrali się za ten ruch „fachowcy” – Kukiz zebrał ledwie kilkudziesięciu posłów, co i tak było dla niego epokowym sukcesem.

Roztrwonił ten sukces dokumentnie, a pomogli mu – jakżeby inaczej – „fachowcy”. Ale on chyba do dziś nie wie „kto knuł i co było grane”.

Mateusza Piskorskiego poznałem osobiście na niecały rok przed tym, kiedy najpierw odmówiono rejestracji partii Zmiana z powodów wołających o pomstę do nieba, a potem go zwyczajnie wsadzono za kratki z powodu – uwaga – szpiegostwa, aby po trzech latach równie zwyczajnie go wypuścić, chyba już złamanego politycznie. Szpiega wypuszczono z aresztu!?!

Ale zakazano mu – i on tego przestrzega pilnie – działalności politycznej. Co oznacza złamanie praw obywatelskich i praw człowieka. I co…? Nic, tacyśmy obywatele.

Jego kampanię w grze o funkcję Prezydenta Warszawy wymyśliłem i … przegrałem. Oczywiście, pisałem i nawet groziłem PKW, bo metodami „ubeckimi” nie dopuszczono nawet do tego, aby on jako aresztant podpisał legalnie zgodę na kandydowanie, co go skutecznie zdyskwalifikowało, wyeliminowało z gry.

Więc jeśli ktoś mówi, że nie mam doświadczenia w grach „o stawkę” – niech się przyjrzy mojej biografii (tylko kilka spraw napomknąłem powyżej).

* * *

Każde Państwo ma swoją Głowę, czyli polityczne zwieńczenie miriady urzędów, służb, organów i legislatury.

Zasadą powszechną i oczywistą Głowy Państwa jest reprezentowanie całej różnorodności obywatelskiej (i troska o samą obywatelskość). Przynajmniej kiedy mówimy o państwie demokratycznym i zachowującym przyzwoite minimum praworządności.

Pod tym względem nasza Trzecia Rzeczpospolita nie sprawdziła się, więc albo jej elitom brakuje demokratyzmu, albo praworządności, albo obu na raz.

Jako człowiek doświadczony naocznie i osobiście brakiem w Polsce demokratyzmu i praworządności (i nie mówię tu o konkretnej formacji, tylko o „kulturze politycznej”), a także jako zgłoszony kandydat do roli Głowy Państwa – sporządzam wystąpienie do Prezydenta RP o wywiązanie się ze swojego oczywistego obowiązku zadbania o prawdziwą, a nie szemraną kulturę polityczną w tej sprawie.

W moim programie kandydata na funkcję są trzy podstawowe sprawy:

1. Uruchomienie procesu tworzenia korpusu Społecznego Rzecznika Praw Człowieka i Obywatela, opartego na ważnej roli Ławników Społecznych;

2. Uruchomienie Deregulacji z myślą o zablokowaniu procesu mnożenia „państw w państwie”, spychania właściwego Państwa do stadium „teoretyczności”;

3. Nowa Konstytuanta, czyli „uziemienie” procesu samobójczej walki plemion poprzez Narodowy Wiec Obywatelski definiujący priorytety ustrojowe dla Polski;

Dodatkowo: zainicjowanie Ustawy o Powinności, znoszącej patologię w postaci „klauzuli sumienia” i podobnych wyłączeń zwalniających od obowiązków publicznych;

Można o te wartości naczelne wojować z każdej pozycji i w każdych warunkach – a jeśli jest okazja prezydencka – to tym lepiej. Szkoda – zwracam się tu do Prezydenta z zapowiedzią interwencji – że niektórych kandydatów nawet „nie widać”, zaś inni sa od wielu miesięcy aktywni jako kandydaci. na co – skąd po znamy – nie reaguje strażnik prawa wyborczego, PKW.

Jan Gavroche Herman


Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka