Kazimierz Grześkowiak urodził się 4 marca 1941 r. w Ostrowie Wielkopolskim. Z wykształcenia filozof. Studiował orientalistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim i filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Po drodze spędził rok w poznańskim seminarium duchownym. Mimo takiej formacji był antyklerykalny. Doczekał się nawet reprymendy z ambony. Po tym, gdy dał prasowe ogłoszenie, że nic go nie łączy z senator Alicją Grześkowiak. (oto źródło tej informacji).
Światły ten mąż, o aparycji siermięgi i przaśnego wieśniaka, interesował się – jakby to uczenie powiedzieć – sprawami rozwoju kulturowego, świadomości społecznej i obywatelskiej na polskich obszarach niezurbanizowanych.
Dał temu wyraz w takich opracowaniach słowno-muzycznych jak „Chłop żywemu nie przepuści”, „Odmieniec”, „Panny z Cicibora”, „Jak się uprę”.
Jest jedna taka piosenka, przez Pana Kazimierza wykonywana, która jak nic oddaje to, co dziś mamy jako owoc edukacji społecznej, owoc wiejski w tym samym stopniu co miejski, a nawet wielkomiejski.
Nic więcej nie mam do powiedzenia, niech przemawia pieśń.
(słowa: K. Łojan)
Uradziła gminna rada
Wodociągi pozakładać.
Zaraz mowa jest o wkładach -
Chcą z człowieka zrobić dziada!
Myśleć, wiecie, trza na opak!
Dren ma iść przez mój ogródek!
Nie postanie obca stopa
Na tym, com se zdobył z trudem!
Mnie tam żuraw rycht wystarczy,
Na co mi publiczne zdroje?
Bo nieważne, czyje co je,
Ważne to je, co je moje!
Mój stryjeczny szwagier Władek
Taką dziwną ma zasadę:
Cięgiem chciałby łączyć spadek,
Co nam zostawili dziadek.
Ja zaś, że przeciwny byłem,
To żem wziął się i ośmielił,
Wyklepałem ostrą piłę
I stodołę my przerżneli!
Ja żem swoją część poskładał;
Tak się zakończyły boje,
Bo nieważne, czyje co je,
Ważne to je, co je moje!
Mój synalek, mówia zasię,
Że najgorszy z wszystkich w klasie!
Do nauczycielam zaszedł -
Co od niego chcesz, głuptasie?
Dziecku nudno tak za ławą,
Chłopak - mówię - jest z mołojców,
W głowie wprawdzie nietęgawo,
Ale wszystko ma - po ojcu!
W szkole może takich więcej,
Ale ja za swoim stoję,
Bo nieważne czyje co je,
Ważne to je, co je moje!
Wieś w powiecie nie jest spodem
I do czynów dzielnie rusza.
Nie inaczej, kiej w nagrodę,
Przydzielili nam ursusa.
Choć to nie jest góra srebra,
Pismom skrobnął: "Droga władzo!
Traktor warto by rozebrać,
Niech mi chociaż dyferencjał dadzą!"
Jak trza bedzie, to - jak w raju -
Babie ziobro też wykroję,
Bo nieważne, czyje co je,
Ważne to je, co je moje!
...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka