Jan Herman Jan Herman
127
BLOG

Oleum

Jan Herman Jan Herman Służba zdrowia Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Będę się wymądrzał w sprawie szanownych państwa rezydentów. Moja intuicja podpowiada mi, że nad troską o pacjenta, jaką deklarują, dużo wyżej zawiesili oni cele inne. Nie będę spekulował, jakie.

Zacznę od oczywistości, w punktach:

1.       Najprawdopodobniej pamiętane są jeszcze powody, dla których w 2015 roku formacja, rządząca z epokowymi sukcesami, choć porzucona przez najlepszego premiera w historii (szydzę) – odeszła do opozycji, a potem do ryczącej opozycji. Te powody – w mojej ocenie – to „państwa w państwie” oraz pęczniejące wykluczenia, co uruchomiło narastający ruch „oburzenia”;

2.       Najprawdopodobniej wygasa już, podnoszony przed i po głosowaniach jesiennych 2015, powód zmiany formacji rządzącej: otóż w ramach ryku „przed i po” ogłaszano, że zmiana formacji jest wynikiem faszystowskiej propagandy faszystowskiego ugrupowania: nie jestem entuzjastą trybów wyborczych znanych w Polsce, ale wedle tych trybów zmiana formacji rządzącej nastąpiła „lege artis”;

3.       Taki się w Polsce utarł zwyczaj, że formacja mająca parlamentarna większość ma pierwszeństwo przy próbach powołania rządu, choć w roku 2005 formacja premiera-euro-uciekiniera próbowała w widowiskowy sposób ten zwyczaj podważyć. Rząd – to taka emanecja formacji rządzącej, w której mamy premiera i podporządkowanych mu (może zbyt ściśle) – plenipotentów delegowanych do zagadnień resortowych;

4.       Każdy rząd ma – monitorowane parlamentarnie i na kilka innych sposobów priorytety budżetowe, dotyczące takich dziedzin jak infrastruktura, armia, policja, służby, wymiar sprawiedliwości, ochrona zdrowia, edukacja, nauka, socjal, dyplomacja, nowe projekty: to jest niezbywalne prawo każdego rządu, a rozmaite środowiska mają równie niezbywalne prawo do krytyki i lobbowania na rzecz zmian preferencji;

Szanowni państwo rezydenci , którzy – z tego co rozumiem – są klientami Budżetu, a więc naszymi, Ludności. Rezydentura jest umową o pracę, którą lekarz podejmujący specjalizację podpisuje ze szpitalem, ale jego pensja wypłacana jest z budżetu państwa. Jest to umowa na czas określony – na okres szkolenia specjalizacyjnego, który wynosi od 4 do 6 lat, w zależności od programu danej specjalizacji. Jednak wybór jednostki macierzystej jest ograniczony do wolnych miejsc szkoleniowych w placówkach posiadających akredytację. W ogóle kształcenie medyka obejmuje nie tylko 6-letnie studia, ale też 13-miesięczny staż, 4-6-letnią specjalizację kończoną egzaminem , nie zawsze udanym. To oznacza, że „pełnowymiarowym” lekarzem jest się najwcześniej w okolicach 30-go roku życia, a bywa, że kilka lat później. Wciąż na garnuszku publicznym, chyba że w branży nieuspołecznionej mają możliwość osiągania „boków”.

Nie wiem, czy taki tryb doprowadzania lekarza do pełnowymiarowości jest prawidłowy. W zawodach inżynierskich czy prawniczych perspektywy są podobne, w zawodach ekonomicznych nawet małoletni Petru uchodził za „mistrza”, zanim się sam nie zaczął podkładać średnio co tydzień. W zawodach artystycznych czy sportowych więcej znaczy talent i możliwości poza-zawodowe. U medyków jest ta nadzwyczajna okoliczność „statusu stażysty”, skądinąd kuriozalna.

 

*             *             *

Szanowni państwo rezydenci najprawdopodobniej mieli świadomość tak długiego „wstępu do kariery”, a biorąc pod uwagę trwającą od kilkunastu lat emigrację zarobkową medyków – część z nich zapewne liczyła na szybki awans finansowy. Każdy ryzykuje.

 

*             *             *

Szanowni państwo rezydenci – to środowisko altruistyczne, któremu – wedle oficjalnych deklaracji – zależy niemal wyłącznie na dobru pacjenta. Dają temu wyraz nie postulatami zmiany trybu dochodzenia do „pełnowymiarowości”, ale wnioskami o zwiększenie porcji budżetowej przeznaczanej na ochronę zdrowia, co miałoby owocować lepszym „uzbrojeniem techniczno-farmakologicznym” oraz – drobiażdżek – znaczącym podwyższeniem budżetowego wsparcia ich umów prezydenckich.

Czytelniku! Nie skusisz mnie na paskudne dywagacje o tym, że w niektórych środowiskach „budżetowych” (administracja, medycyna, prawo, armia, służby) trudno znaleźć osobnika trwale ubogiego, i dzieje się to w jakiś magiczny sposób. Co to, to nie.

 

*             *             *

Jedna pani poseł tłumaczyła swój spontaniczny okrzyk sejmowy („niech jadą”) spostrzeżeniem, że strajki głodowe miały kiedyś wymiar honorowy i podejmowane były z przyczyn ważniejszych, niż troska rezydentów o pacjenta (choć to jest temat ważny, bardzo ważny). Pani poseł wie, że „przerysowała”, czuła się trochę głupio, poniewczasie.

Mój pogląd w sprawie jest następujący:

A.      To co nazywamy „przestrzenią budżetową” powinno być domeną samorządów (terytorialnych, branżowych, środowiskowych), a w tych ramach – domeną wzajemnictwa, samopomocy, ubezpieczeń (niekomercyjnych);

B.      Skoro jest jednak domeną rządu – to gratuluję przywódcom sztuki lobbowania, bo faktycznie cała Polska jest pod wrażeniem argumentacji i niezłomności, nawet jeśli gołym okiem widać przewrotność postulatów;

C.      Istotą trwającego protestu jest skłonienie rządu do zmiany struktury wydatków budżetowych na korzyść podprzestrzeni medycznej, przy czym lobbyści nie chcą na ten temat rozmawiać z plenipotentem premiera (czyli dyktują premierowi, jak ma wykonywać robotę);

Opowiadanie w tych okolicznościach, że ów oczywisty lobbing mający przebudować preferencje budżetowe nie jest protestem politycznym – to więcej niż żart. A od dziś, kiedy sprawę protestu wzięło na swoje barki „zrzeszenie zrzeszeń” medycznych – mamy już do czynienia z działaniem solidarnościowym  całego multi-środowiska medycznego.

Formuła KOD (sam KOD ma już chyba dość, ćwiczy konwencje wyborcze) – przeniosła się zatem na branże wrażliwe, w które z oczywistych powodów zaangażowani są na co dzień wszyscy obywatele (mogę się założyć, że szybko dołączy oświata, być może jeszcze inne środowiska).

 

*             *             *

Przecież nie jestem nijak związany z formacją rządzącą, a kto mnie zna bliżej, ten wie więcej. Ale w tej sprawie mam propozycję łatwego pozbycia się natrętnego bzyczenia szanownych państwa rezydentów: zwiększamy budżet do pozycji procentowej wedle żądań (musi być czyimś kosztem, więc proszę bardzo: oświata, nauka, administracja), po czym całość „zwiększenia” przeznaczamy na projekty zbliżające opiekę medyczną do obywatela i pracownika – w branży oświatowej, administracji lokalnej, uczelnianej. Nie muszą to być przysłowiowe „higienistki”, ale czemu nie? Uruchamiamy do tego instytucję środowiskowego pielęgniarza, skierowaną ku bezrobotnym, bezdomnym, ku ośrodkom socjalnym takim jak noclegownie.

Już się śmieję do rozpuku, bo reakcja szanownych państwa rezydentów jest do przewidzenia (w stylu: oszukano nas). Ano, jak się gra w politykę i „na wabika” używa się egzaltowanych argumentów, to się ryzykuje).

Powtórzę, żeby nie być posądzonym o hura-optymizm polityczny: to co nazywamy „przestrzenią budżetową” powinno być domeną samorządów (terytorialnych, branżowych, środowiskowych), a w tych ramach – domeną wzajemnictwa, samopomocy, ubezpieczeń (niekomercyjnych).

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo