Jan Herman Jan Herman
381
BLOG

Niewczesna debata ustrojowa

Jan Herman Jan Herman Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 11

Znów rozgorzał, wybudzony z letargu, „warszawski majdan”: w Sejmie jedni gdaczą, inni robią swoje, a na ulicy trwa „czuwanie”. Wszyscy zgodnie mówią Narodowi, że idzie o ustrój. I w tym sęk – jakby powiedział E. Dziewoński, gdyby mu się staropolszczyzny zachciało. A może miało być: tu jest pies pogrzebany…?

Jeśli ustrojem-systemem nazywamy niemal uporządkowany i niemal stabilny pakiet rozwiązań i regulacji społecznych, gospodarczych i politycznych zafiksowany równocześnie w przepisach mających skuteczność prawną i w obyczajach mających skuteczność wdrożeniową – to każdy wyobrażalny system-ustrój składa się z:

1.       Filarów ideowych (takich jak Demokracja, Wolność, Przedsiębiorczość, a może Porządek, Sprawiedliwość, Równość);

2.       Filarów instytucjonalnych (takich jak zasada proporcjonalności kary w stosunku do winy, albo jak fenomen nieuchronności kary, albo prawo do sprawiedliwego procesu);

3.       Organów naczelnych (stanowiących-chroniących prawo i ustanawiających cele gospodarcze, społeczne), takich jak Parlament, Rząd, Kontrola, Sąd, Samorząd;

4.       Środowisk społecznych, z których część jest „dośrodkowa” (ma interes we wzmacnianiu filarów i organów), a część jest  „odśrodkowa” (albo burzy, albo tworzy „równoległości”);

5.       Hierarchii ważności i „kolejności wzajemnej” pośród filarów, organów i środowisk, która konsumuje to co nazwano wyżej „niemal uporządkowaniem” i „niemal stabilnością”;

6.       Etosów i wszelkich innych przesłań kulturowych, które czynią filary, organy, środowiska i hierarchie – zrozumiałymi budulcami systemowo-ustrojowymi;

7.       Konkretnych zapisów-przepisów, które „swobodny step” działań ludzkich zamykają w „labiryncie-reżimie” systemowo-ustrojowym;

Dopóki rozmaite „gry wszystkich ze wszystkimi o wszystko” toczą się wewnątrz systemu-ustroju – to jedynym czynnikiem zdolnym rozchwiać system-ustrój jest „odśrodkowość”.

Co to znaczy: „wewnątrz ustroju”? Ano: filary ideowe „pasują” do etosów, do tego co sobie myśli Lud i najsilniejsze-najpopularniejsze środowiska społeczne, że organy i ich kompetencje oraz rozmaite regulacje – w swej masie „pasują” do oczekiwań społecznych, a jeśli czymś zaskakują „ogół” – to tym, że są sprawniejsze niż to „bywało dotąd”.

Polskie życie publiczne zostało w latach 1980-1990 wybite poza ustrój, jakikolwiek on był. Na przykład Porządek i Równość nabrały znaczeń dotąd nieznanych, ustępując w hierarchiach miejsca – również nieoczekiwanie odmienionym – Sprawiedliwości, Wolności, Przedsiębiorczości. Na przykład kluczowe znaczenie konstytucyjne straciła PZPR, uleciała dokądś Rada Państwa – a w to miejsce jako jedna z najważniejszych pojawiła się Ordynacja Wyborcza (inny mechanizm budujący Nomenklaturę i Decydenturę), Głowa Państwa z silnymi prerogatywami w dziedzinie Dyplomacji i Obronności, przerośnięty Lobbing Gospodarczy (zastępujący konsultacje społeczne w łonie rozmaitych przekrojowo środowisk-samorządów). Wiele etosów „straciło ważność”, inne pojawiły się lub „wyszły z ukrycie”. Normy i obyczaje zmieniły się nie do poznania. Pojawiły się problemy nieznane w obalonym-poprzednim ustroju (przestępczość rozpaczliwa-batonikowa, państwa w państwie, masowe wykluczenia pozostawione bez jakiejkolwiek interwencji ustrojowo-państwowej).

W następnych latach – po 1990 – tempo „wychylania” się życia publicznego „poza ustrój” przyspieszyło znacznie, i można odnieść wrażenie, że urwało się spod jakiejkolwiek orientacji, nie mówiąc o kontroli. Politycy i kluczowe środowiska społeczne zauważają najważniejsze procesy nie „w trakcie”, ale „po fakcie”, kiedy już nawet naprawa jest kosztowna ponad siły.

Jeśli od 1980 roku minęło lat 37, a od roku 1990 minęło lat 27 – to oznacza, że ludzie którzy mieli wtedy lat 15-25 – dziś mają lat 52-42. To oznacza, że pokolenie dziś rządzące Krajem i Ludnością – nie pamięta poprzedniego ustroju, nie ma prawdziwego odniesienia (co najwyżej stereotypy i opowieści „kombatantów”) – ale też nie ma owo pokolenie wzorca ustrojowego, który byłby zarówno „zupełny”, jak i „stabilny”.

Że Transformacja okazała się co najmniej „przesadnie ryzykowna” dla Kraju i Ludności – mówią wszyscy w Polsce poza jej – Transformacji – beneficjentami albo ślepymi, bezrefleksyjnymi piewcami. Niestety, a może na szczęście, warstwa beneficjentów się kurczy. Polska w wymiarze ustrojowym przypomina Koloseum: dawna chwała pozostaje ruiną, nowe chwały porastają gdzie-niegdzie, reszta murszeje, pleśnieje, próchnieje, dziadzieje.

Polski ustrój w wersji zapisanej konstytucyjne (a to przecież tylko część konstrukcji ustrojowej) był w Polsce podważany po kilkakroć: Tymiński, Lepper, Kukiz.

Żadna z tych prób kontestacji ustrojowej nie została potraktowana poważnie, z właściwym poszanowaniem powodu kontestacji:

1.       Fenomen Tymińskiego skierowany był przeciw dzikiemu kapitalizmowi i gwałtownemu tsunami wykluczeniowemu, przeciw uwłaszczeniu Nomenklatury „postkomunistycznej”;

2.       Fenomen Leppera skierowany był – poprzez preparowanie długów – przeciw rozbijaniu ładu społecznego zbudowanego na małym biznesie lokalnym (w tym biznes rolno-gospodarski);

3.       Fenomen „oburzonych” skierowany był przeciw narastającym wykluczeniom oraz przeciw „państwom w państwie – pod ustrojowym „parasolem” Decydentury-Nomenklatury;

Wszystkie trzy feomeny „źle skończyły” (można to powiedzieć nawet o pozostałościach tego, co „ogromadzał” P. Kukiz).

 

*             *             *

Jeśli jeszcze nie widać, jak jasno się wyrażam, to przejdźmy do konkretów. Nowa, transformacyjna Decydentura-Nomenklatura (zgodnie, mimo „radykalnych” zmian formacji rządzących) – odesłała do lamusa koncept Samorządnej Rzeczpospolitej, ogłoszony w uchwale na zakończenie I Krajowego Zjazdu Delegatów NSZZ „Solidarność” 7 października 1981 r. Był on GOSPODARCZĄ i POLITYCZNĄ alternatywą dla systemu-ustroju opartego na aroganckich-autorytarnych rządach jednej partyjnej nad-kamaryli podzielonej na frakcje.

W to miejsce miał powstać tygiel samorządów lokalnych, branżowych i środowiskowych. One miały wyłaniać „reprezentatywne” kierownictwo Państwa, Gospodarki, Administracji.

Redaktorami tak pomyślanego nowego ustroju, autoryzowanego początkowo przez zespół B. Geremka, mieli i chcieli być: Jerzy Regulski, Michał Kulesza (obaj już nie żyją) i Jerzy Stępień. Oczywiście, „zespół redakcyjny” był o wiele szerszy, a wspierały go liczne siły obywatelskie.

Ostatecznie stało się niemal dokładnie na odwrót, czyli „samorząd” stał się wysuniętą placówką, siecią filialną Decydentury: radni stali się zakładnikami administracji lokalnej, ta „służy” Premierowi poprzez RIO, organizacje samorządowe chodzą na pasku budżetów-urzędników, a samorządność gospodarcza została zglajchszaltowana przez mega-biznes. Całość „ruchu samorządowego” stała się – zwłaszcza po jednej z czterech „reform Buzka” – zintegrowaną organizacyjnie pompą odsysającą dobro wspólne i tłoczącą je w niezasycone trzewia Rwaczy gospodarczych.

Przyczyną takiego „odwrócenia priorytetów” (patrz na początku notki: filary ideowe i filary instytucjonalne) jest – przejęcie Państwa (urzędy, organy, służby, legislatura, immunitety, regalia, prerogatywy) przez mieniające się, ale trwałe w „sposobie realizacji interesów” kamaryle polityczne. Te zaś są zbyt „pragmatyczne”, by obudowywać czymkolwiek Filary Ideowe: po prostu „patrzą swego”.

 

*             *             *

Dziś – mamy koniec 2017 roku – walczą w Polsce o „ostateczna dominację” dwie główne siły: jedną nazwijmy „zachodnią”, a drugą nazwijmy „środkowo-europejską”. Ów biegunowy podział na „naszych” i „obcych” sam w sobie przeczy wszystkiemu, co łopoce na proporcach zachowanych przez niegdysiejszą „opozycję demokratyczną”.

Ta „zachodnia” flanka daje się wciągać w rozwiązania znane jako europejskie (demokratyczne państwo prawne), choć ta konwencja w sensie cywilizacyjnym ledwie powłóczy nogami i co tam jeszcze ma, na przykład idee (naprawdę, ledwo nimi powłóczy!).

Ta „środkowo-europejska” opcja „hejtuje” wszystko co „ruskie z wyglądu”, bierze w ciemno wszystko co „amerykańskie z wyglądu”, a jako narzędzie działania wybrała sanacyjną „kulturę samodzierżawia” zmiksowaną z „absolutną oświeconością”.

Podkreślmy, żeby nie umknęło, żeby się Czytelnik nie pomylił: Wielki Donaldinho będąc jeszcze w Polsce używał formuły „absolutnej oświeconości” i świadomie po tym moście przemycał Polskę (w całości, z jej dobrami) w paszczę europejskiej wszystkożernej jamochłonicy. Bo taki sposób sprawowania władzy jest w Polsce mocno ukorzeniony w kulturze politycznej, niezależnie od opcji: tak funkcjonują wszelkie siły liberalne, mieszczańskie, chrześcijańskie, lewicowe, etatystyczne, w najmniejszym stopniu ludowe (co jest osobliwą ciekawostką).

O ile rozumiem, a nawet w jakiejś mierze przyzwalam (jako obywatel) na przechwytywanie przez najsilniejszą dziś kamarylę Filarów Instytucjonalnych – o tyle dalsze pogłębianie „służebnej” roli rozmaitych samorządów (lokalnych, branżowych, środowiskowych) wobec Administracji – uważam za wbijanie gwoździa do trumny państwowości polskiej. Siłą każdego Państwa są obywatele zorganizowani środowiskowo-samorządnie. Można ich mamić, wplątywać w podchody – ale nie wolno ich pozbawiać zbiorowej, kolektywnej podmiotowości. Bo wtedy koniec, amen jakiemukolwiek państwu.

 

*             *             *

Ciekawe, co na ten temat mają do powiedzenia ludzie zwołani przez „wiadome siły”, marznący heroicznie pod gołym niebem, w deszcz, słotę i przymrozek. Czy „walkę o ustrój” sprowadzają w swoich wyobrażeniach jedynie do przepychanki o zapisy ustawowe, czy może chcieliby, aby Obywatel  jednak wdrukował się nam w serca-dusze-sumienia-umysły – DUŻYMU LITERAMI…?

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka