Jan Herman Jan Herman
1817
BLOG

Wszyscy na szafot. A z panią pogadamy osobno

Jan Herman Jan Herman Polityka zagraniczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 57

Państwo Czytelnicy może nie wszyscy na co dzień o tym pamiętają, ale zawód „prokurator” to jest zawód inteligencki, taki sam jak każdy inny prawnik, artysta, literat, filozof, socjolog, ekonomista (nie mylić z „inżynierią ekonomii”), nauczyciel, etnograf-antropolog, badacze wielu dziedzin, dyplomata, może architekt, niekiedy polityk, jeszcze bardziej niekiedy menedżer czy dziennikarz, prawie zawsze duchowny, w dużej mierze społecznik dowolnej inicjatywy publicznej.

Inteligencja to taka „rasa”, która otarła się o proces akademicki (nie zawsze kończąc go dyplomami), zajmuje się na co dzień tworzeniem rozmaitych dzieł-projektów robionych „nie na akord” i nie wedle stawki godzinowej – a przede wszystkim nosi w sobie misyjną potrzebę społeczną, redagując na przykład etosy (robotniczy, chłopski, wielkomiejski, narodowy), uczestnicząc czynnie w „obrocie idei”.

Najbardziej chyba znane wielo-dyscyplinarne środowisko inteligenckie to francuscy Encyklopedyści, a w Polsce na przykład Klub Inteligencji Katolickiej, klub Krzywego Koła, Doświadczenie i Przyszłość, Krytyka Polityczna: w każdym większym mieście jest jakieś miejsce, w którym „się bywa”, jeśli chce się zaistnieć z nowym dziełem czy projektem odwołującym się do ważnych spraw społecznych, albo do idei czy konkretnego aktu-zjawiska-wydarzenia.

Tak jak w sferze gospodarczej chcą za przedsiębiorców uchodzić zwykli gracze dojutrkowi, szarpacze zysku – tak w sferze kulturowo-społecznej inteligentem pragnie być każdy, kto ma w szufladzie albo za szafą certyfikat skończenia czegoś więcej niż „ogólniak”, nawet jeśli między zdobyciem dyplomu a dniem dzisiejszym, niekiedy przez dziesięciolecia, nie zrobił niczego „inteligentnego”, nie dał społeczeństwu szansy zachwycenia się czymś nowym i intrygującym duszę oraz w ogóle łechtającym wrażliwość.

Dla jednego ze środowisk, często przywołującego swoją misję społeczną, zarezerwowałem nazwę „mediaści”, przy czym w słowie tym – mam nadzieję – zawarłem duży ładunek obrzydzenia i niechęci. Słowem nie określam wszystkich dziennikarzy, tylko tych, którzy „pod płaszczykiem” misji zdradzają czytelników, słuchaczy, widzów, bo wciskają im kit biznesowy czy polityczny albo zwykły lincz-nagonkę czy panegiryk.

Dla pani prokurator wykonującej paskudne zlecenie - nie znajduję nazwy w słowach uznanych za "parlamentarne".

 

*             *             *

Tyle wstępu

 

*             *             *

Dr Mateusz Piskorski jest inteligentem. Ma doktorat z nauk społecznych, jest aktywny w polityce (poseł) i dyplomacji (obserwator wyborów za granicą), współzałożył dobrze działający „think-tank” zajmujący się geopolityką, zainicjował założenie partii politycznej, ma klarowny program społeczny.

Pani prokurator, znana mi z imienia i nazwiska, która przez dwa lata nie umiała sformułować aktu oskarżenia przy jednoznacznym zarzucie (szpiegostwo), a w akcie oskarżenia wypichconym nie-wiadomo-jak wypisuje dyrdymały – zapewne chciałaby być inteligentem – ale jest co najwyżej marnym wyrobnikiem, może sługusem, niegodnym nawet przezwiska „obywatel Piszczyk”, bo ten to przynajmniej był ktoś…!

 

*             *             *

Nawet średnio rozgarnięty człowiek wie, kto to jest szpieg: to taki ktoś, kto na zlecenie mocodawcy, najczęściej na szkodę ojczyzny,  infiltruje, a przynajmniej intensywnie poszukuje informacji zastrzeżonych, skrywanych przed mocodawcą, czerpiąc z tego satysfakcję duchową lub materialną.

Aby być szpiegiem, trzeba pełniach kilka warunków:

1.       Mieć jasną świadomość i zarazem gotowość do działania na szkodę dysponenta zastrzeżonych informacji;

2.       Orientować się, gdzie są generowane i przechowywane informacje zastrzeżone, a pożądane przez mocodawcę;

3.       Mieć zaufanie u mocodawcy, że się – skracając – roboty nie spartoli, a wykradzione informacje nie są fałszywkami;

Dr Mateusz Piskorski nie jest szpiegiem. Dr Mateusz Piskorski jest za to „politycznym lobbystą”, czyli po prostu politykiem, który jest aktywny w sprawach „nie na rękę” formacji rządzącej. Są to takie sprawy jak:

1.       Geopolityczny wybór na rzecz dobrosąsiedztwa słowiańskiego (głównie z Rosją);

2.       Geopolityczny wybór przeciw „bananowości” Polski wobec Zachodu, szczególnie USA;

3.       Poważne, podmiotowe  traktowanie (ustrojowo-systemowe) ludzi zwanych „maluczkimi”;

4.       Marzenie o Polsce samorządnej i spółdzielczej;

Te i inne zapatrywania Dra Mateusza Piskorskiego są oczywiste dla każdego, kto zna jego ważny epizod parlamentarny (był rzecznikiem współrządzącej Samoobrony), i kto miał w ręku kilkadziesiąt stron broszury znanej jako program partii „Zmiana”, której jest inicjatorem, współzałożycielem, przewodniczącym.

 

*             *             *

Przez długi czas drużynnicy Dra Mateusza Piskorskiego sądzili, że uporczywy brak rejestracji partii „Zmiana” – to jedno, a zatrzymanie i przetrzymywanie go w areszcie – to inna sprawa.

Wszystko jednak wskazuje na to, że są to sprawy na tyle powiązane i splecione – że stanowią w istocie jednolitą całość.

 

*             *             *

Dyplomacja amerykańska niejeden raz dowiodła, że traktuje polskie państwo jak swoją Piszczykową prowincję. Czytelnik zapewne pamięta obelżywą tele-info-korespondencję Amerykanów z ambasady z polskimi urzędnikami wysokiego szczebla. Nawet agent wpływu USA w Polsce, murgrabia z Chobielina, mówił coś o murzyńskości i robieniu laski. Amerykanom nie przeszkadzają polscy „komuniści” podskakujący na wiecach, marszach i w różnych „akcjach bezpośrednich”, którzy są polskim wsobnym folklorem, nawet jeśli miła jest im Kuba czy niedawna Wenezuela, nawet jeśli kumali się z hiszpańskimi „indignados”, niemiecką „die Linke”, grecką „ΣΥΡΙΖΑ”.

Ale Ameryka – rzadko kiedy „moi” Czytelnicy potwierdzają – jest w stanie otwartej wojny z Chinami (to wojna przede wszystkim teleinformatyczna, trwająca, a nie „być może kiedyś”). Polem bitwy jest Azja Centralna, Chiny mają tu sojusznika-podwykonawcę w postaci Rosji, zaś Ameryka nie może skutecznie wykorzystać Arabii, więc próbuje wariantu środkowo-europejskiego, przez chwilę witała się z gąską ukraińską, ale tu nie ma poważnego partnera, choć kilkadziesiąt osób umieściła na najwyższych szczeblach władzy.

Środkowo-europejską bazą wypadową Ameryki jest więc z konieczności Rumunia, Polska i Estonia (inne dyplomacje mniej się angażują). Ale to jest miejsce dobre do lokowania urządzeń – nomen-omen – szpiegowskich, bezpośrednie oddziaływanie odbywa się wszak z satelitów, dronów i rachityczne formacje konwencjonalne (Afganistan).  Tu zaś przeszkodą jest Rosja, która ma w regionie wielopokoleniowe wpływy oparte na „imperialnym dobrosąsiedztwie” (jakkolwiek to zabrzmiało).

 

*             *             *

Otóż jest jasne, że Dr Mateusz Piskorski tym różni się od polskich „podskakiewiczów komunistycznych”, że jest poważnie traktowany przez Rosję i Chiny, bo rozumie szersze uwarunkowania polskiej gry o idee społeczne i polityczne, no i o sukces geo-polityczny. Mam wrażenie, że nawet L. Miller, który woził jurgielt rublowy z Rosji do Polski – nie był tak dobrze odbierany w Moskwie.

Trzeba tu zatem podkreślić: jak dotąd w Polsce wolno być zarówno lewicowcem, jak też zwolennikiem opcji rosyjskiej czy chińskiej. Co prawda, widać maccartyzm dotyczący represji wobec coraz liczniejszych „lewaków” oraz wygibasy legislacyjne w sprawie ulic, emerytur i innych PRL-owskich spadków – ale formacja obecnie rządząca nie przekroczy „limitu sumienia”: dyskryminacja to jedno, a prześladowania – to drugie.

Odmawianie rejestracji partii „Zmiana” jest elementem dyskryminacji. W Polsce dość łatwo jest słowem „proputinowiec” osaczyć dowolnego aktywistę, więc tej broni – anatemy – używa formacja rządząca.

Natomiast aresztowanie Dra Mateusza Piskorskiego – to już jest prześladowanie i mam przekonanie, że jest ono „zadaniem zleconym” przez Amerykę. Sam aresztowany przypuszcza, że zlecenie to pochodzi z Ukrainy, ale umówmy się, że służby ukraińskie mogą naszym nosić termosy (nie mówię o kwalifikacjach, tylko o „hierarchii dziobania”). Po prostu wyszła z nas „murzyńskość” i nawet w niektórych notkach zaznaczam, że to jest gorący kartofel, z którym nijak sobie nie radzi formacja rządząca.

 

*             *             *

Powiedzmy jasno: Dr Mateusz Piskorski, który nie zmiękł, nie zbastował po odmowie rejestracji „Zmiany”, uczony jest teraz moresu w warunkach izolacji (toczy się nawet postępowanie w sprawie pobicia go przez oficerów ABW podczas transportu aresztanckiego).

Dwa lata nie wystarczyły niewydarzonej inteligentce, by znaleźć jakieś prawne argumenty na wyeliminowanie aresztanta z życia politycznego. Ale przynajmniej – pocieszają się Amerykanie – „ten pan” został izolowany i nie będzie bruździł.

Otóż nie został. Mam w ręku oryginalną zgodę Dra Mateusza Piskorskiego na kandydowanie do funkcji Prezydenta Warszawy. To jest zgoda „kierunkowa”, nie ogłoszono jeszcze „wyścigu”, choć inni kandydaci na tę funkcję już fal-startują.

PKW w tej sprawie poświęcę poniżej mały akapit, tu zaś wspomnę, że organ ten nie dorósł do „sprawy Piskorskiego”. I chyba jeszcze nie rozumie, w co wdepnął.

 

*             *             *

Z punktu widzenia prawa wyborczego – Dr Mateusz Piskorski został porwany w celu uniemożliwienia mu prowadzenia kampanii politycznych, w tym kampanii wyborczej. Ktoś się obruszy: nikt nie myślał o wyborach 2 lata temu, kiedy go aresztowano.

W odpowiedzi zapytam, czy ten ktoś, kto się obrusza, zna powody, dla których odmawia się rejestracji partii „Zmiana”. Otóż wśród tych powodów – cytuję – jest zapis w statucie, że partia dąży do objęcia władzy, że używa kolorów biało-czerwonych, że podpisy wspierające zostały sfałszowane (wskazano na podpisy założycieli partii, którzy – znaczy – własne podpisy sfałszowali). Jednym słowem – nie bo nie.

Potem następuje zatrzymanie bez minimum elegancji, potem kampania mediastów, że oto usadzono szpiega i geszefciarza , w dodatku proputinowca. Lincz, anatema, nagonka. Brawo, mediaści…

Rusza kampania wyborcza, pora wypuścić aresztanta – no, to mu się przypina akt oskarżenia. Znów mediaści – nie wiadomo skąd, bo postępowanie utajniono – wiedzą jaka jest treść tego dokumentu.

Cytuję mediastów (RMF FM):

>>Prokuratura zarzuca politykowi, że wykorzystując swoje kontakty w kraju oraz poza jego granicami, w rozmowach z dziennikarzami, a także w swojej działalności politycznej promował cele Federacji Rosyjskiej. Śledczy twierdzą również, że Mateusz P. miał również prowokować obywateli Ukrainy do antypolskich postaw oraz obywateli Polski do postaw antyukraińskich. Wszystko po to, by skłócać ze sobą oba narody, co jest na rękę Rosji. Za te działania P. miał otrzymywać wysokie wynagrodzenie.

Na początku kwietnia serwis Niezależna.pl podawał, iż warszawska Prokuratura potwierdziła postawienie zarzutów szpiegostwa na rzecz Rosji oraz Chin wobec byłego posła „Samoobrony” oraz lidera partii „Zmiana”. Mateusza P. Informowano również, że Mateusz P., który przebywa w areszcie, poprosił o wydłużenie czasu zapoznawania się z aktami sprawy, na co uzyskał zgodę śledczych.<<

Zestawienie powyższych dwóch akapitów (cytowanych) – wyjaśnia w moich oczach wszystko.

Akapit pierwszy mówi o tym, że Dr Mateusz Piskorski ma poglądy polityczne i je propaguje. Takich polityków i aktywistów, którzy opowiadają-prezentują cele rozmaitych mocarstw – jest w Polsce 10 tysięcy, a może więcej. To nie jest działalność karalna, a stanowi – zdaniem mediastów – esencję aktu oskarżenia.

Akapit drugi mówi o tym, że Drowi Mateuszowi Piskorskiemu postawiono zarzuty szpiegostwa na rzecz dwóch mocarstw (uważanych przez USA za wrogie). Szpiegostwo jest karalne jak najbardziej. Ale postawić zarzut, a doprowadzić ten zarzut do aktu oskarżenia – to daleka droga. Tej drogi nie pokonała łże-inteligentka.

Zarzucić można wszystko, w akcie oskarżenia zapisuje się tylko to na co są dowody. Ale mediasta nie jest od myślenia, tylko od piszczykowania.

Nota bene: ciekawym będę wielce, ileż do „szmalcu” dostał Mateusz od „ruskich”, nie podzieliwszy się z nami, oj nieładnie, nieładnie… No, chyba w dokumentacji sądowej są konkretne sumy…? Bo jak nie, to mediastom wstyd…

 

*             *             *

Czytelniku! Drowi Mateuszowi postawiono zarzuty niemal zdrady stanu – a do sądu pójdzie on bronić oczywistego prawa do wyrażania i lobbowania poglądów.

Właśnie to jest dowodem na to, że cała awantura jest o to, by wyeliminować poważne myślenie geopolityczne – niemiłe Ameryce – z polskiego życia politycznego.

 

*             *             *

PKW – to stały (od 1991) najwyższy organ wyborczy właściwy w sprawach przeprowadzania wyborów (do Sejmu i Senatu, Prezydenta, do organów samorządu terytorialnego i Parlamentu Europejskiego) oraz referendów (ogólnokrajowych i lokalnych) w Polsce.

19 lutego, z odpowiednim wyprzedzeniem, poinformowałem Państwową Komisję Wyborczą, że zapowiada się przestępstwo przeciw wyborom w postaci porwania przyszłego kandydata i izolowania go od wyborców poprzez utajnienie postępowania. Następnego dnia – nie zajmując się sprawą, bo i jak – odpisano mi, że o tym, jak będzie przebiegać kampania Dra Mateusza Piskorskiego – decyduje „kierownik jednostki”, czyli szef aresztu. PKW nawet nie zauważyła, że w ten sposób wspiera łamanie prawa wyborczego (nawet gdyby był słusznie aresztowany, to ma prawo do „pełnokrwistej” kampanii, bez ingerencji osób trzecich).

Czeka zatem PKW proces – w trybie wyborczym – o poplecznictwo i pomocnictwo w przestępstwie przeciw wyborom.

Zaś Wyborcom donoszę uprzejmie: jeśli Dr Mateusz Piskorski nie będzie miał swobody kształtowania swojej kampanii wyborczej – wybory na funkcję Prezydenta Warszawy są nieważne, zanim się zaczęły…!

 

*             *             *

Z internetowej strony PKW:

Dzisiaj (nie ma daty – JH) w siedzibie Państwowej Komisji Wyborczej w Warszawie odbył się finał II edycji Ogólnopolskiego Konkursu Wiedzy o Prawie Wyborczym „Wybieram wybory”. Konkurs zorganizowały Państwowa Komisja Wyborcza i Krajowe Biuro Wyborcze.

Informujemy, że pierwsze miejsce w Konkursie zajął Mateusz Krzyziński z I Liceum Ogólnokształcącego im. Bolesława Prusa w Siedlcach, drugie miejsce zajął Franciszek Michałowski z II Liceum Ogólnokształcącego z Oddziałami Dwujęzycznymi im. K. I. Gałczyńskiego w Olsztynie, a trzecie – Juliusz Błażewicz z Zespołu Szkół Nr 2 w Suwałkach.

Celem Konkursu było upowszechnianie wiedzy na temat prawa wyborczego 
– w szczególności dotyczącego wyborów samorządowych, propagowanie idei udziału w tych wyborach oraz świadomego uczestnictwa w procesie wyborczym. Dwudziestu jeden finalistów zostało wyłonionych spośród prawie ośmiu tysięcy uczniów szkół ponadgimnazjalnych, którzy przystąpili do konkursu. W pierwszym etapie konkursu uczniowie zmierzyli się z testem z wiedzy o prawie wyborczym, w drugim – pisali esej na jeden z trzech tematów. Podczas dzisiejszego finału uczestnicy odpowiadali na trzy losowo wybrane pytania ze znajomości Kodeksu wyborczego o różnym stopniu trudności. Członkowie Państwowej Komisji Wyborczej oceniali poprawność merytoryczną, staranność wypowiedzi i użytej argumentacji oraz umiejętności retoryczne uczestników.

Kolego Mateuszu, zwycięzco: wiedziałeś coś na temat przestępstw przeciw wyborom? Pokaz klasę!

 

*             *             *

Najbardziej mnie frapuje postawa innych kandydatów na te samą funkcję, a także rozmaitych obrońców demokracji: w dużo drobniejszych sprawach podnoszą larum, jakby się waliła Rzeczpospolita.

Mediastom się nie dziwię. Pecunia non olet.

Tym bardziej chwała dwóm posłom: Januszowi Sanockiemu i Kornelowi Morawieckiemu, że próbowali sprawę ugryźć.

„Adwokaci Piskorskiego złożyli do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w Strasburgu skargę na polski wymiar sprawiedliwości o czym pisałem na łamach Sputnika już kilka miesięcy temu. Otóż dzień po majowej rozprawie, na której przedłużono Piskorskiemu areszt, eufemistycznie nazywany „tymczasowym”, ze Strasburga przyszła odpowiedź, że Trybunał przyjął sprawę Piskorskiego do rozpoznania. To już jest ogromny sukces, ponieważ 95% skarg kierowanych do tego Trybunału, już na etapie zapoznawania się sądu ze sprawą, jest przez ten sąd odrzucana i nie nadaje się im dalszego biegu” – czytamy na stronie partii Zmiana.

„Przyjmując skargę Piskorskiego Trybunał uznał, że skarga ta ma wiarygodne podstawy i warta jest tego, by się nią zająć. Tym samym na polskich sędziów, prokuratorów i pracowników bezpieki zamieszanych w uwięzienie Mateusza Piskorskiego padł strach, że i oni mogą kiedyś za to zapłacić”

 

*             *             *

OŚWIADCZENIE ZARZĄDU KRAJOWEGO „ZMIANY” WS. AKTU OSKARŻENIA DLA MATEUSZA PISKORSKIEGO

Zarząd Krajowy ZMIANY apeluje o natychmiastowe odtajnienie uzasadnienia aktu oskarżenia dla Przewodniczącego ZMIANY, dr. Mateusza Piskorskiego.

Z dotychczasowych informacji przekazywanych przez media i prokuraturę wynikało, że tzw. zarzuty wobec Mateusza Piskorskiego opierają się o czyny, których nie ma w Kodeksie Karnym tj. "doprowadzenie do utworzenia partii politycznej" czy "propagowanie określonych poglądów" co każe domniemywać, że zarówno niemal dwuletni areszt jak i oskarżenie wobec Mateusza Piskorskiego są motywowane wyłącznie politycznie.

Uważamy, że cała sprawa ma charakter bezprecedensowy w najnowszej historii Polski oraz jest dowodem na brak wolności słowa i przekonań politycznych w Rzeczypospolitej, zwanej zresztą coraz częściej "Wschodnią Flanką NATO", jakby jedynym sensem istnienia naszej Ojczyzny było zabezpieczenie interesów Stanów Zjednoczonych.

Rzekome dowody na "przestępstwo szpiegostwa" jakiego miał się dopuścić nasz lider to: wykłady dla chińskich studentów, sprzeciw wobec gloryfikowania banderyzmu ("znieważenie pomnika Stepana Bandery" sic!), poparcie dla idei Nowego Jedwabnego Szlaku czy też opór wobec obecności obcych wojsk w Polsce.

Mając na uwadze powyższe, Zarząd Krajowy ZMIANY żąda natychmiastowego uwolnienia Mateusza Piskorskiego z aresztu oraz, jak na wstępie, odtajnienia akt sprawy.

 

*             *             *

W korespondencji do Posła Jarosława Kaczyńskiego pisałem niedawno, iż Dr Mateusz Piskorski zapewne potrafi wznieść się ponad doznane krzywdy i współpracować z każdym, kto szczerze chce naprawiać Rzeczpospolitą.

I niechby dał za Dra Mateusza Piskorskiego poręczenie, to przetnie ten gordyjski węzeł…

Bez odpowiedzi.

Po co Polska bierze na siebie amerykańska fanaberię? Przecież z tego tylko srom będzie…!

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka