Jan Herman Jan Herman
862
BLOG

Zyg-zyg marchewka, Szanowni!

Jan Herman Jan Herman Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 36

ONZ murem za Drem Mateuszem Piskorskim

Daliście się nabrać na szwindel tak prosty, że wystarczyło pomyśleć. Ale Wam piana się pieni na sam dźwięk słowa „szpieg ruski”, a jeszcze doprawionego epitetem „proputinowiec, pro kremlowski”. 

Stali czytacy moich notek już wiedzą: będzie o Drze Mateuszu Piskorskim i jego gehennie sprokurowanej przez polski, jak najbardziej suwerenny wymiar ścigania (a za chwilę – sprawiedliwości).

Słowa kluczowe powyższego zdania: „sprokurować”, „suwerenny”, „ściganie”.

* * *

Zacznijmy od tego, do czego nie sposób było dojść od razu, dwa lata temu. Czyli od zajoba pewnej Neo-Grupy Trzymającej Władzę i która wybrała USA jako wzorzec i przewodnika w postępowaniu w przestrzeni ideologicznej.

Otóż w Ameryce istnieje ZAKAZ wyznawania poglądów lewicowych. Czyli zakaz upominania się o prawa pracownicze, o godne wynagrodzenie, o godne warunki pracy, o sprawiedliwość społeczną, o zapobieganie wykluczeniom społecznym, o ochronę Państwa (organy, urzędy, służby, legislacja) wobec osób i grup-środowisk ideowo nastawionych na lewicowość. Zakaz ten jest tak głęboko ukorzeniony w „mentalu poliszynela” amerykańskiego, że osobiście doświadczyłem brzydkiej napaści współwyznawcy religijnego, który – przytaczając cytaty najważniejszych kapłanów tego Kościoła – dowodził mi, że żaden pobożny wyznawca nie ma prawa być socjalistą czy komunistą (mieszając zresztą po amatorsku oba pojęcia), bo to są … (i tu epitety wykluczające, i to w ustach przywódców, którzy stoją na czele amerykańskiej-ponadnarodowej organizacji traktującej nas wszystkich jak braci, członków bożej rodziny).

Skoro Ameryka sobie jakoś radzi – to i my poradzimy sobie – zachłysnęła się Neo-Grupa Trzymająca Władzę. I dalejże sekować lewicę. Kto dziś pamięta, że kilkadziesiąt miesięcy temu członkowie kierownictwa jednej z partii lewicowych dostali grzywny za to, że przewodzą organizacji z lewicowym słowem w nazwie? Potulnie popłacili, choć złamano wobec nich Konstytucję.

Pamiętamy za to – bo proceder trwa – szeroko zakrojoną kampanię przeciw „niesłusznym” pomnikom, nazwom ulic i innym pamiątkom, a także przeciw osobom cywilnym i mundurowym, które „poważyły” się w minionym ustroju sprawować funkcje ważniejsze niż „szarackie”. Bo przecież „należało” odmawiać jakiejkolwiek współpracy z „reżimem”: chyba tylko pewnej delikatnej okoliczności nie mamy jeszcze kampanii odbierania tytułów naukowych.

Ileż to razy ten amerykańsko-polski siermiężny „maccartyzm” przyrównywałem do równie durnej carskiej Opryczniny 1565—1572 (ustanowionej specjalną „gramotą”) czy równie niepoważnej, choć społecznie fatalnej, papieskiej Inkwizycji , Inquisitio haereticae pravitatis, Sanctum officium, ustanowionej bullami z lat 1231-33!

Mechanizm jest zawsze ten sam: najpierw szerzy się „nieposłuszeństwo” wobec oficjalnej linii politycznej-społecznej, które to nieposłuszeństwo zwalcza się szyderstwem, szantażem, epitetem, anatemą – aż sięga się po środki ostateczne, czyli opresję wykraczającą poza normy społeczne i prawo, podsycaną nagonką i linczem – i czynią to „czynniki oficjalne”.

* * *

Świat blogerski – z którym mam do czynienia na co dzień – łyka jak pelikany takie zbitki pojęciowe jak komunista-lewak-prokremlowiec-proputinowiec. Daje sobie wsypać do jednego wora pojęcia tak odległe jak „socjalista” i „komunista” (na wszelki wypadek znów wyjaśnię: socjalista przewodzi wspólnotowym inicjatywom wzajemniczym, gromadniczym, spółdzielczym, samopomocowym, samo-edukacyjnym, dobrosąsiedzkim, itp., a komunista wie lepiej od szaraków czego im trzeba, zwalcza więc takie inicjatywy i zaprowadza odgórnie porządki systemowe, przecząc idei „zrzeszenia zrzeszeń wolnych wytwórców”, którą sam niby-głosi).

Dr Mateusz Piskorski jest socjalistą. Zaczynał – w bujnej młodości – jako „neopoganin” (ja np. zaczynałem jako harcerz), czyli chodziło mu o patriotyzm, słowiańskość. Dorósłszy – poszedł w kierunku „samoobronnym” i radził sobie niezgorzej, skoro jako poseł został rzecznikiem ugrupowania współrządzącego. Nie zaniedbywał pracy nad sobą, jest czynnym naukowcem i dyplomatą.

Ale Neo-Grupa Trzymająca Władzę postanowiła, że podstawi nogę Samoobronie. Co się stało właściwie – nikt szczerze nie mówi, ale wiadomo, że posypał się ówczesny rząd, Neo-Grupa Trzymająca Władzę dostała 8-letni urlop polityczny, a Andrzej Lepper odszedł „za zasłonę” w okolicznościach…, no, zostawmy to.

A Dr Mateusz Piskorski zakłada think-tank geopolityczny, w swoich koncepcjach stawia na opcję związaną z Nowym Jedwabnym Szlakiem i z BRIC(S). Tymczasem Neo-Grupa Trzymająca Władzę odzyskuje rezon polityczny, z pomocą pewnego wziętego artysty zdobywa przyczółek prezydencki, a potem realną władzę państwową.

I teraz rozpętuje się piekło. Nie, Czytaczu naiwny, nie będę pisał o obrońcach Demokracji (której w Polsce nikt nie uciskał, bo jej nie było: to ja publikowałem za czasów Tuska artykuły z użyciem słów Mega-Neo-Totalitaryzm).

Piekło polega na tym, że Neo-Grupa Trzymająca Władzę ledwo się powstrzymuje przed euro-rewoltą, ale nie umie się powstrzymać przed ślinotokiem na widok „Stars and Stripes” („Old Glory”). Opisując flagę amerykańską, Kongres napisał 14 czerwca 1777 roku: Biel oznacza Czystość i Niewinność; czerwień – Niezłomność i Męstwo; błękit – Czujność, Wytrwałość i Sprawiedliwość. Ja – na przykład – dostaję zajadów, kiedy czytam ten opis i przykładam go do ludobójstwa wobec Indian połączonego z grabieżą kontynentu, do „importu siły roboczej” z Afryki, do dziesiątków knowań na całym świecie zakończonych zamachami stanu, do setek baz wojskowych i instalacji szpiegowskich na wszystkich kontynentach, do terrorystycznych wojen i zamachów (drony, akcje bezpośrednie) wykonanych na polecenie Białego (sic!) Domu, do drenażu gotowych specjalistów i gotowych patentów, na szkodę krajów pochodzenia, do najbardziej totalnej w Historii inwigilacji świata i własnych obywateli. Do buty wszechobecnej pośród Amerykanów, gotowych swoją „najfajniejszą z demokracji” wmawiać każdemu.

* * *

Czytaczu!

Masz święte, niezbywalne, nienaruszalne prawo być anty-lewakiem, anty-komuchem, anty-socjalistą. Ale jeśli pleciesz cokolwiek o „demokracji” – to zważ, że takie samo prawo (gwarantowane przez Konstytucję) pozwala każdemu być w swoim sumieniu faszystą czy komunistą. Zakazuje się (słusznie) propagowania symboli totalitarnych praktyk związanych z tymi ideami, ale poglądów się nie zakazuje, bo i jak…?

Żartując, zaczepiam czasami Prof. Pawła Bożyka, że jest nielegalny, bo jest żywą propagandą czasów Gierka. Aż dziw, że nie siedzi za samo nazwisko, które „bezczelnie” nosi wbrew zaleceniom ustawy – he-he.

Neo-Grupa Trzymająca Władzę trafnie – choć z pomocą Wielkiego Brata zza Morza – oceniła, że Dr Mateusz Piskorski jest dużo większym zagrożeniem dla wizerunku „nowo-demokratycznej” Polski niż wszyscy dotychczasowi lewacy III Rzeczpospolitej razem wzięci, z szefami „poważnych” partii i liderami podskakiewiczowskich ugrupowanek.

Początkiem opresji była (i nadal jest) bezprawna, pozakonstytucyjna odmowa rejestracji partii Zmiana, z taką argumentacją (naprawdę, to treść korespondencji z sądem rejestrowym!), że używa ona barw narodowych, że w statucie ma dążenie do objęcia władzy, itp.

Dr Mateusz Piskorski „nie zrozumiał” ostrzeżenia i powoli przymierzał się do nadchodzących kampanii wyborczych 2018-2019-2020. Czytaczu! Może i on nie miał szans w tych wyborach, ale przymierzał się do kampanii! Wolno? Wolno!

Komuś puściły nerwy. Bez żadnych podstaw prawnych i faktycznych dokonano ostatecznego rozwiązania „kwestii Piskorskiego” w sprawie politycznej. Nieświadomi procederu mówią, że zatrzymano go zgodnie z prawem i postawiono zarzuty. Ale świadomi powinni powiedzieć: porwano niewygodnego polityka na długo przed wyborami i izolowano od aktywu oraz od wyborców, wdrażając postępowanie tajne.

Izolowano go też od opinii publicznej. W Polsce to jest niezwykle proste: puszcza się „przecieki”, że Dr Mateusz Piskorski jest lewakiem, proklremlowskim proputinistą, do tego szpiegiem ruskim i chińskim oraz geszefciarzem.

Przez dwa lata nie znaleziono żadnych dowodów na przestępczą działalność Dra Mateusza Piskorskiego, tym bardziej na działalność szpiegowską i geszefciarską. Ale mimo to – nadal On siedzi w postępowaniu utajnionym.

* * *

Obywatelu!

Dr Mateusz Piskorski nie jest szpiegiem ani geszefciarzem! Jest socjalistą i patriotą. Jest Obywatelem, którego stać na dojrzałe poglądy polityczne stające wbrew oficjalnej doktrynie politycznej.

Przez prawie dwa lata facetowi siedzącemu w utajnionym postępowaniu nie zdołano „przypiąć” dowodów na szpiegostwo. Ale maccartystowska anatema działa: świat „dziennikarski” i świat polityczny unika tematu Dra Mateusza Piskorskiego jak gorącego kartofla (poza nielicznymi chwalebnymi wyjątkami). Kto by chciał uchodzić za przyjaciela TAKIEGO szpiega i komucha…? Kto zaryzykuje ciepełko etaciku i wierszówki? Na wszelki wypadek nawet „prawdziwe komuchy” pamiętają Drowi Mateuszowi Piskorskiemu, że jako gołowąs był neopoganinem, i że zrobił karierę U LEPPERA. Byle znaleźć powód do milczenia.

Zaś to, że indagowani przeze mnie kontrkandydaci „na Warszawę” udają, że nie słyszą – uważam za najlepszą z możliwych „rekomendacji”. Demokraci, psia ich mać…!

* * *

Uwaga, podstawiam swoją żabią nóżkę do podkucia w rzeczonej sprawie.

Otóż rozważywszy, „o co chodzi” stwierdziliśmy w gronie niewielkim, że nie ma żadnego powodu, by Dr Mateusz Piskorski odstąpił od kampanii wyborczych. Mamy pisemne oświadczenie porwanego przez służby (pod pozorem zatrzymania) i izolowanego (pod pretekstem utajnionego postępowania) aresztanta, że będzie kandydował.

Od chwili uzyskania pisemnie sformułowanego zamiaru kandydowania Dra Mateusza Piskorskiego – stajemy się obywatelami pokrzywdzonymi w trybie prawa wyborczego: nasz kandydat, mimo pełni praw zagwarantowanej przez Konstytucję i przepisy – nie może uczestniczyć w życiu politycznym kraju, w tym w nadchodzącej kampanii wyborczej.

Już w lutym 2018, na kilka miesięcy przed kampanią 2018, sformułowałem pismo do PKW z „sygnalizacją”, że jeden z potencjalnych kandydatów został porwany i jest izolowany, a celem porywaczy jest wykluczenie go z procesu wyborczego. Pismo to zostało potraktowane „śmieciowo”, ale przy okazji PKW wyraziła się wbrew prawu: o tym, jak wygląda kampania obywatela osadzonego – decyduje „kierownik jednostki” (czyli, tłumacząc „z polskiego na nasze”, szef aresztu). Otóż, szanowna PKW, mająca w urzędowym obowiązku dbałość o prawidłowy przebieg wyborów, mylisz się: żadna „osoba trzecia” nie wskazana przez kandydata, nie ma prawa kształtować czyjejś kampanii wyborczej! PKW nie zna prawa?

Po odczekaniu dwóch miesięcy napisałem do PKW wyraźniej. Dr Mateusz Piskorski, kandydat-in-spe, najprawdopodobniej nie będzie pełnoprawnym uczestnikiem kampanii wyborczej, choć Konstytucja i prawo wyborcze gwarantuje mu taka równoprawność. To oznacza, że jako pokrzywdzony obywatel – zwolennik kandydata – wystąpię na drogę sądową przeciw PKW (w trybie prawa wyborczego) o zagwarantowanie kandydatowi równorzędności, a przeciw poszczególnym członkom PKW i dyrektorowi Biura PKW (w trybie prawa karnego) – o poplecznictwo i pomocnictwo w przestępstwie przeciw wyborom, popełnianym przez Neo-Grupę Trzymającą Władzę.

Poskutkowało

Pan sędzia W. Hermeliński pogroził paluszkiem dwóm kandydatom, którzy bezczelnie prowadzą kampanię wyborczą na długo przed jej ogłoszeniem, a przy okazji po-utyskiwał sobie: nie mamy odpowiednich narządzi, by zapobiec procederowi… (ha-ha-ha).

Nie macie? Napisałem w piśmie do Was, że wybory, w których jeden z kandydatów nie może pełnoprawnie uczestniczyć w kampanii, są nieważne zanim się zaczęły! Macie narzędzia: choćby w postaci groźby, że zawnioskujecie o unieważnienie wyborów „na Stolicę” (Dr Mateusz Piskorski będzie tu właśnie kandydował).

Czytaczu! Powtarzam!

Nawet jeśli dałeś się uwieść łże-przekazom o szpiegostwie i komuchowatości Dra Mateusza Piskorskiego – to jeśli masz w sobie choćby mały ślad demokratyzmu – przestań dyrdymalić, że „skoro siedzi, to mu się należy”. Ma prawo kandydować i nie ma legalnego sposobu, aby mu to utrudniać. Jasne?

* * *

27 kwietnia 2018 datowana jest opinia zatytułowana: „Opinion No 18/2018 concerning Mateusz Piskorski (Poland). Efekt posiedzenia-sesji odbytej 17-26 kwietnia.

Opinię o sygnaturze A/HRC/WGAD/2018 wydała – na zapytanie kancelarii adwokackiej współpracującej z Drem Mateuszem Piskorskim – Rada Praw Człowieka (Human Rights Council), Grupa Robocza pod nazwą Working Group on Arbitrary Detention.

Dla jasności: mówimy o organie ONZ

Oczywiście, „druga strona” (rządowa, Neo-Grupa Trzymająca Władzę) wypowiedziała się w tej sprawie, nadsyłając swoje „tralala”.

Opinia – to 12 bitych stron w języku angielskim, zapisanych suchym, biurokratyczno-prawniczym językiem.

1. Na przykład słowo DEPRYWACJA (o „człowieczym” położeniu Dra Mateusza Piskorskiego)

2. Na przykład słowo PRZEMOC-GWAŁT (o postępowaniu służb i organów wobec Dra Mateusza Piskorskiego i wobec prawa obowiązującego w Polsce)

3. Na przykład sformułowanie „LACK OF LEGAL BASIS FOR THE DETENTION” w odniesieniu do działań i oskarżeń przeciw Drowi Mateuszowi Piskorskiemu

4. Na przykład sformułowanie „SUBSTANTIVE FURRDAMENTAL RIGHTS” (zostawiam bez komentarza mojego)

I tak dalej.

Łyso Wam? (to do Czytaczy, którzy z jadem konstatowali, że „należy mu się”.

* * *

Opinia wyposażona jest w „Dispositions”. Pośród nich zalecenie uwolnienia Go z aresztu, zaprzestania Jego inwigilacji i całego dochodzenia (!!!), rozważenie odszkodowania i zadośćuczynienia.

Oraz – brawo – nakłada na Rząd (właściwie Government, a to nie to samo) – obowiązek „to disseminate” wobec tej opinii, czyli podania jej do publicznej wiadomości, rozpowszechnienia jej.

The Working Group recalls that the Human Rights Council has encouraged all States

to cooperate with the Working Group and requested them to take account of its views and,

where necessary, to take appropriate steps to remedy the situation of persons arbitrarily

deprived of their liberty, and to inform the Working Group of the steps they have taken.

* * *

Grupa Robocza nie wiedziała – bo i skąd – że Dr Mateusz Piskorski zamierza kandydować w głosowaniach zwanych wyborami samorządowymi 2018. Ciekaw jestem, jak świat zareaguje na to, że kandydat „na Stolicę” w Polsce siedzi w areszcie, do którego – wedle prawa – w ogóle nie powinno było dojść.

Panie sędzio Hermeliński. Nadal Pan uważasz, że kierownik aresztu będzie prowadził kampanię wyborczą Dra Mateusza Piskorskiego?


Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka