Jan Herman Jan Herman
549
BLOG

Ustawy żoliborskie

Jan Herman Jan Herman Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 30

Jednym z głównych zadań rządowych, jakie na siebie wzięła drużyna hunwejbinów ideowych wspierających formację jaśnie nam panującą – jest wypalenie i wyżarcie do „spodu” wszystkiego, co ma jakikolwiek związek z lewicowością. Nawet pojedyncze kamyczki dziennikarskie, społecznikowskie czy naukowe, kojarzone z lewicą w redakcjach prorządowych – to nie są samorodki (choć kiedyś były) – tylko starannie obrobione minerały.

Niezależnie od tego, jak będzie oceniany Rząd wedle kryteriów gospodarczych czy socjalnych – zabawa w „antykomuszą” inkwizycję-opryczninę-maccartyzm położy się cieniem na jego cenzurkę. Bo ta właśnie zabawa cofa nas ku mrokom, które nazwałbym średniowiecznymi, gdyby Średniowiecze nie wymagało podobnego odkłamania, jak „widmo komunizmu”.

Dość powiedzieć, że komunizm zrównało się w „polskiej narracji” z faszyzmem. Trzeba naprawdę wielkiej niekompetencji i równie wielkiej złej woli, żeby w ogóle dokonywać takich porównań.

Idea komunistyczna – gdyby ją porównywać np. z ideą liberalną – jest w tym samym stopniu szlachetna co utopijna. Nie wchodzi mi tabelka, więc dają "punkt po punkcie":

LIBERALIZM : Zakłada samo-odnawialność wolnej konkurencji osób, firm i idei, udając, że nie istnieje fenomen monopolizacji 

KOMUNIZM : Zakłada nieuchronność stałego wzrostu obywatelskości, udając, że „źli ludzie” nie będą innych gnoić

LIBERALIZM : Wierzy jak niemowlę w gospodarczą „wańkę-wstańkę”, invisible hand of market

KOMUNIZM : Wierzy w to, że im planowanie bardziej drobiazgowe, tym efekt gospodarczy lepszy

LIBERALIZM : Dostrzega niebezpieczeństwa formuły „homo homini lupus est” – widząc w tym nieuchronne, potrzebne koszty postępu

KOMUNIZM : Dostrzega niebezpieczeństwo „błędów i wypaczeń” – i leczy je formułą „dyktatury proletariatu (czyli komisarzy)

LIBERALIZM : Jest zbiorem idei nośnych i szlachetnych, ale infantylnych (nie mówię o „wilczym kapitalizmie”)

KOMUNIZM : Jest zbiorem idei nośnych i szlachetnych, ale infantylnych (nie mówię o „nawiedzonej rewolucji i zbawiającej świat)

LIBERALIZM : Możliwy przy pełnej automatyzacji gospodarki i procesów społecznych

KOMUNIZM : Możliwy przy pełnej automatyzacji gospodarki i procesów społecznych

 

Nie bacząc na tabelkowe oczywistości – łaskawie nam rządzący uruchamiają co chwilę nowe „ustawy żoliborskie”, jakby można było ludziom paragrafami wybić z głowy myślenie i jutrze lepszym niż to, które nam serwuje lobbysta światowej finansjery, syn zasłużonego dysydenta PRL.

Dlaczego – zresztą – ten sam ryt ustawodawczy nie wybija ludziom z głowy liberalizmu? Mało to ludzi padło ofiara nawiedzonych wyznawców „bellum omnis contra omnes”?

A pisałem na Żoliborz: Dr Mateusz Piskorski być może wzniesie się ponad urazy i pomoże uwalić „posła z Krakowa”, którego w Krakowie nie sposób znaleźć, bo teraz jest na powrót Warszawiakiem.

* * *

Lewica przeistacza się dziś w najszerzej pojęty ruch Alterglobalistyczny (hasło: można było inaczej kiedyś, należy inaczej teraz), w którym komunizm został odłożony „ad acta” i czeka na swoją „okazję historyczną”, a do głosu dochodzi humanizm społeczny i liberalizm kulturowo-obyczajowy oraz pragmatyzm gospodarczy. Tylko nieliczni lewicowcy głoszą dziś idee spółdzielczości (prawdziwej) i samorządności (prawdziwej), a jeszcze mniej liczni próbują „pod prąd” to wszystko wdrażać.

Konserwatyzm przeistacza się dziś w najszerzej pojęty ruch misyjny z nutką antyliberalizmu (ja to nazywam Wolontaryzmem). Hasłem wywoławczym skojarzeń wolontarnych jest: „zaufaj wyżej powołanym”, co oznacza, że lojalność i posłuszeństwo wobec hierarchii i struktur opłaca się w dwójnasób, choć „kosztuje” swobodę debat i zachowań.

Prawica przeistacza się dziś w najszerzej pojęty ruch Terrorystyczny, którego osią główną jest hasło „racja wyprzedza działanie”. Rację ma każdy, kto w grze wszystkich ze wszystkimi o wszystko ugrał jakąś pozycję monopolistyczną, zagwarantował sobie na jakiś czas lub dożywotnio dochód, markę, kokon cywilizacyjny. A skoro ma rację – to inni niech sobie bawią się w rozmaite demokracje i podobne fanaberie. Nawet im to ułatwimy.

Alterglobalizm, Wolontaryzm i Terroryzm mają swoje „aplikacje” oddolne i odgórne, są generowane przez rządzących albo przeciw rządzącym. To długa historia, i ja ją opowiadam do sztambucha, zanim ktoś tego nie wyda drukiem.

* * *

W Polsce mamy do czynienia z abdykacją idei i praktyk prawicowych, których nosiciele sięgają po terroryzm objawiający się „totalną opozycją”. Wewnątrz kraju jest on oddolny, ale odgórnie wspierany przez UE.

Mamy też (a raczej: bowiem mamy) z wielką restauracją idei i praktyk wolontarnych (niegdyś konserwatywnych), które u nas objawiają się oddolną parafialnością i odgórną feerią „zakonów” (patrz: PC albo „pampersi”).

To oznacza, że „opozycja totalna” oskarża „zakony” o praktyki rodem z PRL, a „zakony” odgryzają się „liberałom” oskarżeniami o lewactwo.

* * *

W tej atmosferze panuje powszechna zgoda na wypychanie w woniejącą czeluść wszystkiego co trąci lewicowością. Posądzani o lewactwo prawacy (w tym tacy „sekretarze” jak Balcerowicz czy Rosati oraz tacy nowo-lewicowcy jak Celiński, Napieralski czy Borowski) odcinają się od „komuny” bardziej skwapliwie niż uczyniła to lewicowa w swej naturze Solidarność.

Tu dochodzimy do sedna „komunizmu” polskiego.

Kraj Rad okazał się historycznym falstartem i – jako się wyżej rzekło – taki koncept cywilizacyjny czeka na swoją „okazję historyczną”. Jako koncept nie udał się nie dlatego, żeby ktoś podważał idee powszechnej samorządności czy spółdzielczości (mówimy o dwóch-trzech rozdaniach w XX wieku), tylko że niecierpliwi przywódcy państw i ruchów lewicowych sięgali po praktyki stare i wypróbowane przez konserwatystów (np. rozmaite monarchie absolutne): kult jednostki, jedynomyślność, proletariaccy dyktatorzy, przerysowana redystrybucja uzupełniana o marnotrawne rozdawnictwo, chętne sięganie po represje zamiast dialogu.

* * *

To dlatego rozmaite koncepty faszystowskie z lubością iluzjonisty sięgały po idee lewicowe (traktując je instrumentalnie), i równie chętnie sięgały po praktyki konserwatywne (totalitarne).

Kto dziś zrównuje faszyzm z totalitaryzmem takim jak stalinowski – myli się może co do założeń ustrojowych. Wolno mu. Ale kto nazywa stalinizm – komunizmem, w dodatku argumentuje, że Hitler i „socjalistyczno-robotnicza” NSDAP mieści się w tym samym worku – ten nawet nie siedział obok rozumu. Łże jak pies, głupio albo „w ramach obowiązków”.

Kto zaś ustawowo obywatelskie odruchy samorządności, wzajemnictwa, gromadnictwa, samopomocy, składkowości, dobrosąsiedztwa, samoobrony (jednym słowem: kolektywnej demokracji) – włącza do tej samej kategorii co hitleryzm – ten powinien się leczyć. W specjalnej szkole nr 4.

* * *

Bo właśnie z takiej szajby wywodzą się lincze i nagonki na ugrupowania, ulice, pomniki, osoby – jakkolwiek zahaczające o lewicowość lub choćby o przeszłość „pod imieniem”. Krew polskiej armii wchodzącej w 44/45 do Polski ze wschodu była niebezpiecznie „czerwona”, a krew kombatantów zmierzających do Polski inną drogą – okazuje się teraz błękitna. I tak ze wszystkim.

Mógłbym rozumieć, że ściga się „do upada” obwiesiów, którzy pod pozorem „walki proletariackiej” zachowywali się niegodnie, podle, po faszystowsku-stalinowsku. Ale ściganie wszystkich (choć ze staranną „wybiórczością” wobec „skruszonych”), którzy za czasów PRL nie siedzieli pod miotłą, tylko coś robili, wedle umiejętności, talentów i swojej oceny zastanych okoliczności – powoduje, że intencje hunwejbinów stają się jasne. Teraz K…a My.

W liceum startowałem we wszystkich możliwych olimpiadach przedmiotowych (bo zdolny byłem niesłychanie), a największy sukces osiągnąłem w Olimpiadzie Wiedzy o Polsce i Świecie Współczesnym. Byłem gorszy czy lepszy od tych, którzy w tym samym czasie haratali w gałę? Bo ja mam wrażenie, że coś w tej mojej łepetynie zostało z lat nauki, a swojemu stosunkowi do PRL dałem wtedy wyraz w wywiadzie dla „reżimowego” TVP, w okresie stanu wojennego: ten socjalizm, co go mamy, to nie jest realny, jak się go nazywa, tylko domniemany – tak powiedziałem, i nikt mnie do pierdla za dysydenctwo nie wtrącił jakoś.

* * *

Trochę się dziwię, że choć wstawiam się chyba najbardziej konsekwentnie (oj, chwalą nas) za socjalistą i patriotą Drem Mateuszem Piskorskim – to nie mam żadnych kłopotów z tego powodu. W dodatku mam pewność, że gdyby mnie „wsadzono” – nie ująłby się za mną żaden z koncesjonowanych „lewicowców”, na przykład przywódcy ugrupowań znanych jako „lewostronne”, choć kto je tam wie, podobnie rozmaici flibustierzy-podskakiewicze.

Powtórzę zatem za Mateuszem, i za samym sobą (patrz: mój blog publications.webnode.com):

Polska zgłupiała, wchodząc w Transformację bez próby, co to za substancja (tak jak się paluszkiem sprawdza wodę w jeziorze przed kąpielą);

Polska stała się niepoważna, zrywając z dnia na dzień wszelkie relacje z ZSRR i przenosząc tę politykę na państwa powstałe po rozpadzie tego związku;

Polska okazała się dziwolągiem, który na wyprzódki przyjmował za dobrą monetę wszystko co unijne, stawiając UE wyżej od siebie, niczym debilny prymusik;

Polska wbrew sobie stała się nienawistna wobec Rosji, zapomniawszy, że – począwszy od Smuty – sama sobie narobiła w Rosji wrogów (na szczęście, wyjątkowo nielicznych);

Wdając się w biznesowo-militarne i wojenne konszachty z Ameryką – Polska stała się najgłupszym pajacem Zachodu, jak kiedyś była najweselszym barakiem w obozie;

Uprawiając jakiś oszołomski karnawał inkwizycji-opryczniny-maccartyzmu – Polska stała się rzeczywiście „oryginałem”, i nosi te błazenadę dumnie;

Tak jak Kwaśniewski okazał się agentem „sił globalnych”, Miller – amerykańskim, Tusk – europejskim pajacem (rejterada z premierostwa dla „saksów”) – tak premierzy „dobrej zmiany” stali się patronami co najmniej kilku „złych zmian” (polecam swojego bloga);

No, jak w piosence o Felku Zdankiewiczu: panowie agenci, szybko pospieszajcie, bo mi się słownik radykalizuje…

Swoją drogą, jako narcyz przerośnięty do imentu – przypisuję sobie część zasługi w odkładaniu przez władze głosowań na administrację lokalną, zwanych wyborami samorządowymi. Bo to ja napisałem – i mam na to argumenty – że jeśli kandydat na Prezydenta Warszawy będzie miał ograniczone możliwości kandydowania – to te wybory już są nieważne, zanim się zaczęły. Bo to ja zagroziłem panu Hermelińskiemu i pozostałym członkom PKW, że pociągnę ich do odpowiedzialności za pomocnictwo i poplecznictwo w procederze porwania kandydata i izolowania go od Elektoratu. Nie wie Czytelnik co i jak? – zapraszam do lektury bloga.

Więcej: https://publications.webnode.com/news/ustawy-zoliborskie/

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka