Jan Herman Jan Herman
306
BLOG

Państwo Stricte. Mega-Neo-Totalitaryzm

Jan Herman Jan Herman Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 15

Redaktor Stefan Bratkowski jakieś dziesięć lat temu powiedział do mnie jasno: redakcja Studio Opinii (znakomity portal dziennikarski, polecam) nie będzie w ogóle podejmować tematu Mega-Neo-Totalitaryzmu. Niech żałuje. To dziś temat najgorętszy.

Polacy – którzy czują się nie wiedzieć czemu spadkobiercami helleńszczyzny – mają w sobie niezłomne przekonanie, że właściwie każdy ma niezłą orientację w sprawach publicznych, wystarczającą do zabierania głosu i podejmowania poprawnych, pożądanych społecznie działań. Polacy sądzą – inaczej rzecz ujmując – że wszyscy jesteśmy obywatelami, kimkolwiek jesteśmy w życiu, gdziekolwiek mieszkamy, cokolwiek robimy w przestrzeni.

A to przecież oczywista nieprawda.

Mylą się jednak ci, którzy mówią, że „wszystkim zawiadują ONI” i wskazują na elity polityczne, na kluczowych graczy gabinetowych, medialnych, wiecowych, wspomaganych przez największe korporacje i sieci.

To działa inaczej…

Nieustający tygiel, w którym znakomita mniejszość z nas próbuje „coś zrobić, do czegoś dojść”, a wielkie rzesze „podążają” za ową mniejszością, dają się jej powodować – koniec-końców ustawia wszystkich w pozycjach „wedle struktury”. Na tzw. Zachodzie te struktury oznaczają – przez ostatnich trzy-cztery tysiące lat – Państwo, czyli fenomen organizacyjny manifestujący się jako urzędy, organy, służby, legislatura, wyposażone w prerogatywy, immunitety i regalia (połacie dobra wspólnego). Ale to nie koniec „strukturalizacji”.

* * *

Wyobraźmy sobie Matrycę (wpadłem na to jakieś 30 lat temu). Jest to coś na modłę organizacji, ale „zbudowało się” na trzech wymiarach sekretności-wtajemniczenia:

1. Tajemnica przynależności: specjalny ryt wmontowuje „zainteresowanego” – powoli, nie jednym aktem – w absolutną tajemnicę obejmującą to, że on „przynależy”. Najczęściej oznacza to specjalną mimikrę, która ukrywa jednych „członków” przed innymi (znamy to np. z wolnomularstwa czy KKK);

2. Niedopowiedzenie „zadania głównego”: niby wiadomo, „o co nam chodzi”, ale nikt nie strzępi języka na budowanie jakiegoś manifestu, programu, deklaracji, nikt nie macha kolorowymi flagami, nikt nie sili się na symboliczne gesty-saluty i na zawołania: po prostu „się jest w tym” – i tyle;

3. Niepewność własnego miejsca w strukturze: ktokolwiek „patrzyłby z boku” (a to jest niemożliwe), ten zauważyłby, że konkretny awansujący osobnik coraz mniej otrzymuje sugestii i poleceń, a coraz bardziej uczestniczy w decyzjach: ostatecznie staje na szczycie, ale nawet on sam nie do końca zdaje sobie z tego sprawę;

Komukolwiek się to kojarzy np. z mafią, służbami, masonerią, zakonem, spiskiem – ma rację, tylko że każda z tych form to niedoskonała postać Matrycy (zawsze jakaś sekretność kuleje). A jeśli komuś się skojarzyli Mędrcy Syjonu i podobne brewerie – niech zawróci z tej drogi kojarzenia.

* * *

Formuła matrycowa w oczywisty, niepodważalny sposób wniknęła w Państwo. I niepostrzeżenie podzieliła to Państwo na dwie formacje: Państwo Stricte i Państwo Adekwatne.

Państwo Adekwatne zajmuje się tym, czym w powszechnym odczuciu powinno: administruje rozmaitymi podprzestrzeniami publicznymi, takimi jak przedsiębiorczość, życie artystyczne, edukacja, nauka, sport, turystyka, zabezpieczenia socjalne, bezpieczeństwo ekologiczne, handel, rolnictwo, usługi, produkcja, urbanizacja, itd., itp.

Państwo Stricte PODOBNO zajmuje się takimi sprawami jak dyplomacja, wywiad wewnętrzny i „przeciw obcym”, sprawy skarbowo-budżetowe, sprawy policyjne i wojskowe, infrastruktura krytyczna, Skarb Państwa (w tym kluczowe regalia). Ale W RZECZYWISTOŚCI realizuje matrycową WŁADZĘ nad wszystkim do wspólne-publiczne.

Po co komu taka władza?

Ano, zapytajcie kierownictwo dowolnej Matrycy (taki żarcik).

* * *

Żyjemy dziś, tu-teraz w alercie głosowaniowym. Żaden poważny, żaden myślący obywatel nie da głowy za to, że to są wybory. Bo obywatele (i ich lokalni, nieformalni liderzy, ludzie wpływu, autorytety, ludzie z charyzmą) nie mają w tych wyborach wpływu na nic: ani na tryb głosowań, ani na wyłanianie kandydatów, ani na terminy, ani na pakiet zadań powierzanych „zwycięzcom”: wszystko to dzieje się „samo”, bez jakiejkolwiek „kontroli społecznej”, bez jakiejkolwiek orientacji szaraków.

I co, oznaczałoby to, że zarządzają tym np. „warszawskie” ugrupowania polityczne? Gdyby tak było – lokalne społeczności szybko wygaszałyby zbyt jurnych politycznie basiorów i zastępowałyby ich autentycznymi przywódcami.

Można powiedzieć, że odpowiedzialność za to, jak działa Państwo – spada na Państwo Stricte. Dowcip jednak polega na tym, że "jego nie ma" (pełno ich, a jakoby nikogo nie było), i czegokolwiek się nie tknąć – to mamy do czynienia z „cywilną kontrolą” marionetek nad wojskiem, armią, służbami, skarbówką, nie mówiąc już o „prywatnym” sektorze biznesowym. I o „organizacjach pozarządowych”.

Sztuka jest przedniej próby: w każdym wrażliwym miejscu publicznym (lub prywatnym o znaczeniu publicznym) siedzą „matrycowi ludzie” i robią co im nakazano, a odpowiedzialnych za cokolwiek – nie ma. Czasem niektórych się „utrąca”, ale to nie „ludzie” robią, tylko ONI.

I to jest – proszę państwa – Mega-Neo-Totalitaryzm.

W Polsce jego fasadowym narzędziem-platformą jest Pentagram, wieńczący „piramidę” klik, koterii, kamaryl, uprawiający „sztukę zatrzasku” – zatrzask to taka rzeczywistość, w której „wiadomo”, z kim, co, kiedy, jak się załatwia, komu nie nadeptywać na odciski, kogo unikać, do kogo się garnąć - by życie płynęło bezawaryjnie.

Pentagram zaś – dopowiedzmy – to taki splot mega-biznesu, mega-służb, mega-polityki, mega-gangów, mega-mediów.

Każdy aktywny człowiek doświadczył po wielekroć mechanizmów zatrzaskowych. I jakoś nikt nie mówi tego, co każdy „wie”: że jest jak ta mikrocząstka z ograniczoną swobodą RUCHU TRZEPOCZĄCEGO, która zamiast rzecz nazywać po imieniu – woli zgłaszać pretensje do różnych marionetek, takich jak Burmistrz, Wojewoda, Marszałek, Prokurator, Poseł, Kierownik, Komendant, Przewodniczący, Dyrektor, Naczelnik, Sędzia, Generał, Minister, Prezydent, Komisarz, Prezes.

Zresztą, połowa z tych roszczeniowców działa pod wpływem „impulsu matrycowego”, jeśli wiesz, Czytelniku, co mam na myśli…



Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka