Jan Herman Jan Herman
195
BLOG

Jak ukraść i dostać medal, a na zagrychę Nobla

Jan Herman Jan Herman Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

/wydanie pierwsze, zawężone/ 

Przyjmijmy (tak na próbę), że linearny postęp społeczno-ekonomiczny jest rozpostarty między niewolnictwo, feudalizm, kapitalizm, socjalizm. W języku ekonomii oznaczałoby to:

1. Pozyskanie intensywne;

2. Rolnictwo;

3. Przemysł;

4. Usługi;

Spróbuję pokazać poniżej (wymagać to będzie przekroczenia granic typowej notki), że wciąż tkwimy w feudalizmie (środkowoeuropejskim), i czym on się różni od naszych wyobrażeń.

* * *

Pozyskanie intensywne wywodzi się wprost z pozyskania biernego, czyli z „podnoszenia i przyswajania” tego, co człowiek napotka jako dobrowolny dar Natury. Z czasem Człowiek wynalazł młot, siekierę, piłę, koparkę, setki innych narzędzi i nowych substancji – i zaczął Naturze wydzierać to, co ona wcześniej sama dawała. Zamiast dotychczasowego pasterstwa i zbieractwa – wprowadził hodowlę, górnictwo, wyrąb. Dla mnie symbolem pozyskania intensywnego jest hydroelektrownia: człowiek zastąpił koło młyna wodnego – w wykorzystanie specjalnie spiętrzonej wody i zamianę jej w elektryczność. Frajerzy nazywają to przemysłem energetycznym, normalni ludzie – ujarzmieniem pioruna kosztem przeistoczenia wielkich eko-obszarów.

Oczywiście, proces był wielowiekowy, krok-po-kroczny, mnóstwowątkowy. Postęp szedł szeroką ławą wynalazków i odkryć, wdała się weń art-kultura i nauka z edukacją, a jedyny społeczny efekt – to wielkie masy ludzi wkręcane w irygacje, melioracje, piramidy wszelkiego autoramentu – wszystko po to, by pojedynczy człowiek poczuł się pyłkiem nic nie znaczącym, całkowicie zależnym od tego, kto zawładnął inżynierią wielkich instalacji eksploatacyjnych, całkowicie nowych materiałów, koszarowych sposobów organizowania pracy i wypoczynku oraz rozmaitych szczegółów życia.

* * *

W taki ustrój niewolniczy wdała się inna „nowoczesność”, polegająca na tym, że najbardziej spragnieni udziału w stwarzaniu Nowego i uczestnictwa w przywilejach stąd płynących – przeciwstawili się nad-suwerenowi. Zmusili go do podzielenia się władztwem nad Wszystkim, i w ten sposób powstały Fundia, nie tylko łacińskie. Dziś nazwalibyśmy tych buntowników-polityków nową klasą średnią: oczywiście, rewolucja feudalna nie polegała na tym, że skrępowany nad-suweren podpisał dziesiątki nadań i przywilejów oraz koncesji, tylko proces został oparty na Nobilitacji pomocników nad-suwerena, początkowo tylko tych wybitnych, zanim nie uformowali się oni – przez setki lat – w arystokrację i szlachtę.

Pożytki z tego były dwa. Z jednej strony masa nobilitantów sama brała w karby motłoch, lud, gawiedź, pospólstwo, plebs, maluczkich, więc nad-suweren czuł się zwolniony od utrzymywania armio-policji, ale też nie odpuścił inwigilacji owej „klasy średniej”. Z drugiej strony pojawiły się zalążki niezależnej, swobodnej myśli we wszelkich wyobrażalnych dziedzinach, w wyniku czego nastąpiła erupcja intelektu, zaradności, zapobiegliwości, w kilku historycznych odsłonach, z czego najbardziej znana jest tzw. rewolucja przemysłowa, czy techniczna. Taka ona była przemysłowa: po prostu uporządkowała rzemieślniczo-rękodzielniczy Rynek. Prawdziwy przemysł miał dopiero nadejść, zaorać manufaktury i niskojakościowe fabryki, wdrożyć przetwórstwo ze znaczącym wkładem myśli technicznej i podobnej.

* * *

Wraz z nadejściem przemysłu skończyło się panowanie Natury nad człowiekiem: pojął ów człowiek, że do życia nie jest potrzebna bogata, rajska dieta, tylko odrębne, wyrafinowane jej elementy: kalorie, witaminy, substancje smakonaśladowcze, medykamenty. Do mieszkania nie jest potrzebne domostwo z tymi wszystkimi atrakcjami, tylko cztery kąty i ich wyposażenie w gadgety komfortonaśladowcze. I tak dalej. Rewolucja techniczno-przemysłowa – to tryumf pomysłodawców-dostarczycieli żywności, medykamentów i gadgetów wyposażeniowych. To ostateczne wyparcie, odebranie znaczenia kapłanom rzemiosła i rękodzieła, czyli naturalności.

Świat stał się syntetyczny, a kokosy na tej syntetyczności zbijali właściciele patentów, dysponenci „rynkowych” marek i firm, kiedy zaś już zbili kokosy – pojęli, że to jest ich ulubione zajęcie. Odtąd buty przestały być wytwarzane dla wygody nosicieli – tylko dla zysku. I tak ze wszystkim. Wciska(no) ludziom (odpowiednio umasowionym) coraz bardziej niedorzeczne środki zaspokojenia, wmawia(no) coraz wymyślniejsze, ale za to niepotrzebne potrzeby. Dla zysku. Kapitał zaczął być fetyszem, a kapitaliści – królami życia.

* * *

Tego już wszyscy zaczęli mieć dość, a szczególnie robiony w wała Lud-motłoch-publiczność. Ich rzecznicy zaczęli dochodzić do silnych pozycji politycznych, najpierw związkowych, potem partyjnych (partia stała się fenomenem zarządzania masami, a równolegle – samoorganizowania się kapitału). Wmawiany pospólstwu model życia, ze wszech miar syntetyczny (nienaturalny) i szkodliwy dla kondycji człowieczeństwa, kondycji organicznej i psychicznej oraz twórczej – ustępuje (proces trwa) wszystkiemu, co zwie się Ekologią i Rodziną. Człowiek pragnie ponad wszystko powrotu do korzeni.

Ekologiści rozumują tak: kiedy powrócimy do źródeł, będziemy zdrowsi, powróci niewymyślona, naturalna różnorodność, powstanie świat przyjazny człowiekowi, koniecznie rozproszonemu, wolnemu wytwórcy, złączonemu co najwyżej w sieci-struktury-systemy, czyli demokratycznemu.

Rodzinnicy rozumują zaś inaczej: od człowieka się zaczęło, człowiekiem stać będzie świat docelowy. Zawrócić świat ze złej drogi można tylko metodą „współ-czynu” animowanego przez nowy patrymonializm, socjalno-opiekuńczy i nad-człowieczy. Rodzinnicy są więc religijni, dewocyjni może.

A bałwany doszukują się koniecznie socjalizmu zarówno w staraniach „demokratów”, jak też w socjalu patrymonialistów. Pomieszanie z poplątaniem sprzyja feudalizmowi, przynajmniej w Polsce. Tusk, Shrek, Kaczyński, Delfin, Korwin-Mikke, Czarzasty z Biedroniem i Zandbergiem, a nawet Ikonowicz – to wyznawcy feudalizmu, w którym oni będą zarządzać zniewolonymi masami i „wyzwalać” je od „tamtych”. Bez dyskusji. A niech się tylko który w tym połapie – do lochu, albo banicja polityczna.

Ja, wyznawca samorządności i spółdzielczości (niestety, trzeba w obu przypadkach dodawać: prawdziwej) – nie wróżę Polsce dobrze, zwłaszcza że orientalne i pan-europejskie wyobraźnie są poza zasięgiem naszych pożal się boże demokratów i zbawców.

Tyle na początek, na użytek Internetu.


Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo