Krzysztof Edward Mazowski Krzysztof Edward Mazowski
108
BLOG

Bernadotte czyli historia jak z bajki

Krzysztof Edward Mazowski Krzysztof Edward Mazowski Kultura Obserwuj notkę 0
Pisanie o dawnych dziejach podobne jest często do pisania bajek. Autor opowiada nam jakąś historię, tak jak on ją widzi i musimy się pogodzić z jego sympatiami i antypatiami. Zawsze można sięgnąć po inną książkę, która wszystko opowie nieco inaczej, bo przecież opowiadać można rozmaicie... Rozmaicie też opisywano losy Jeana Bernadotte'a, tak niezwykłe jak historia z bajki, w której wymarzone królestwo odnajduje się za siedmioma górami i siedmioma morzami, a potem panuje się długo i szczęśliwie....

Żył w epoce, w której rozmaite szalone pomysły jak zburzenie Bastylii, podróże balonem, czy wyprawa na Moskwę, wydawały się możliwe do zrealizowania; w epoce, w której zdarzały się najbardziej ekstrawaganckie kariery. Był jednym z żołnierzy fortuny, którzy wybili się w dzięki rewolucji. W służbie królewskiej pozostałby najwyżej sierżantem, bo nie urodził się szlachcicem. Pod koniec republiki był już generałem i ministrem wojny i niewiele brakowało, aby przejął władzę we Francji. To on był bowiem głównym rywalem Napoleona.

Bernadotte dość wcześnie zdał sobie sprawę, że należy postawić tamę dyktatorskim zapędom Bonapartego. Chciał go nawet aresztować za porzucenia armii w Egipcie i gdyby tak się stało, to kariera Bonapartego zakończyłaby się w więzieniu Temple, a może i na szafocie. Nie doszło jednak do tego. To Bernadotte nie wykorzystał szansy na zdobycie władzy, a zdesperowany Napoleon zrobił zamach stanu, który zamiast na gilotynę, wyniósł go na szczyty kariery. Po 18 brumaire'a Bernadotte starał się pogodzić z losem i ze swoim rywalem. Przyjął miejsce w świcie Bonapartego, zupełnie niezłe. W oficjalnej hierarchii zajmował pozycję zaraz po Muracie i Berthierze.

Czas pokazał, że w epoce napoleońskiej był niewątpliwie postacią numer dwa. To on był „Markiem Antoniuszem” przy „Cezarze” – tego porównania użył zresztą sam Bonaparte. Karierę mógł robić wtedy tylko w cieniu Napoleona, ale wywoływało to ciągłą frustrację. Po bitwie pod Wagram wypadł jednak z cesarskiej nomenklatury i wydawało się, że czeka go już tylko emerytura… W roku 1810 niespodziewanie otrzymał propozycję objęcia tronu w Szwecji, co było następstwem serii takich przypadków, nieporozumień i niedomówień – jak te, które zdarzają się w Comédie-Française. Szwedzi wyobrażali sobie, że Bernadotte ma pełne poparcie Napoleona, i że dzięki niemu uda się odzyskać utraconą właśnie w wojnie z Rosją Finlandię… Potem okazało się, że nie ma on ani poparcia Cesarza, ani nie zamierza odzyskiwać Finlandii dla Szwecji, lecz już było za późno. W Polsce wie się o nim mniej niż o innych postaciach epoki napoleońskiej. No bo co tam marszałkowie…

Polska to szczególny kraj, w którym przede wszystkim wielbi się Napoleona, i to bardziej nawet niż we Francji. Bo przecież dwie wojny polskie prowadził i Najjaśniejszą Rzeczpospolitą zamierzał wskrzesić! Gdyby tylko powiodło mu się podczas kampanii moskiewskiej… Jak było, wiemy, ale sentyment pozostał, podobnie jak pamięć polskich dokonań pod Somosierrą i na innych polach bitew. Pamiętamy zatem Bonapartego, którego wpisaliśmy nawet do hymnu narodowego, a jego marszałków widzimy dopiero gdzieś w tle, jako wiernych wykonawców woli cesarza.

Tymczasem marszałkowie nie zawsze byli wierni Napoleonowi i rozmaicie w historii się zapisali. Jednym z nich był właśnie Jean Bernadotte, o którym w Polsce pamięta się mało, a jeżeli już, to niechętnie. Nie odznaczył się niczym szczególnym podczas kampanii polskiej roku 1807, nie zabawiał dam w Warszawie jak Murat, nie był gubernatorem Księstwa jak Davout. W Polsce został poważnie ranny, a Napoleon – tu ciekawostka – podarował mu Opinogórę, majątek który przed rozbiorami należał do rodziny Krasińskich. Jako szwedzki następca tronu nie uczestniczył w kampanii moskiewskiej cesarza, czyli drugiej wojnie polskiej, która była jego zdaniem skazana od samego początku na niepowodzenie. W kampanii niemieckiej 1813 roku walczył już otwarcie po stronie przeciwników Napoleona. Bonapartyści do dziś nie mogą mu wybaczyć, że nie słyszał dział pod Auertstedt, nie dotarł pod Pruską Iławę, nie sprawdził się pod Wagram, a w końcu, jako szwedzki następca tronu, przeszedł na stronę wrogów cesarza.

O Bernadotte wyrażali się nienajlepiej także jego nowi sojusznicy, niemieccy generałowie, których kiedyś pobił, a którymi dowodził podczas kampanii 1813 roku. Nie wierzyli w szczerość jego intencji, sądzili, że nadal jest w zmowie z Napoleonem, że celowo ociąga się z przystąpieniem do otwartej walki. Równocześnie pogardzano nim, jako renegatem, który walczy przeciwko swoim… Również i w Szwecji początkowo nie ufano nowemu następcy tronu, gdy zmienił sojusze i zaniechał sprawy Finlandii.

Bernadotte po wyjeździe do Sztokholmu sądził, że uwolnił się spod kurateli Napoleona, ale cesarz nadal usiłował traktować go jak swego podkomendnego. W planach kampanii moskiewskiej armia szwedzka miała uderzyć na Rosjan poprzez Finlandię i zagrozić S:t Petersburgowi. Dzięki temu Finlandia wróciłaby do Szwecji, ale Bernadotte wolał Norwegię! Ponieważ Szwecja ociągała się z podjęciem decyzji o przystąpieniu do wojny po stronie Francji, a przy tym nie przestrzegała blokady kontynentalnej, Napoleon zajął szwedzkie Pomorze. Szwedzcy żołnierze trafili do francuskiej niewoli, a Napoleon jak gdyby nic się nie stało w dalszym ciągu namawiał byłego marszałka do udziału w krucjacie antyrosyjskiej.

Bernadotte zdecydował się jednak poszukać nowych sojuszników, aby chronić interesy kraju, którego został regentem. Musiał dokonać wyboru między swymi dwiema ojczyznami – Szwecją i Francją. Ostatecznie przeciwstawił się Korsykaninowi, aby ochronić interesy Szwecji, ale czy zdradził Francję? Zdrada przecież jest tylko kwestią daty, jak mawiał Talleyrand. Zdaniem francuskiego historyka, Adolfa Thiersa, postępowanie Bernadotte'a w tym momencie było całkowicie uzasadnione. Z prawdziwą zdradą cesarza mamy do czynienia dopiero w roku 1814, kiedy to inni marszałkowie zmusili Napoleona do abdykacji, a sami szukali służby u Burbonów. Jednak jakby mniej się o tym pamięta. W roku 1814 Bernadotte próbował jeszcze raz szczęścia we Francji rywalizując z Burbonami o schedę po Napoleonie. Talleyrand przekonał wtedy cara Aleksandra, że gdyby Francuzi chcieli mieć na tronie żołnierza,to zachowaliby Bonapartego.

Los St. Petersburga był na łasce szwedzkiego patrolu

Francuskie marzenie pozostało marzeniem, ale fortuna była i tak dla Jeana łaskawa – miał przecież w zapasie inne królestwo! Nam, Polakom, dwuznaczna postawa Bernadotte'a oczywiście nie przypada do gustu! Gdyby opowiedział się po stronie Napoleona w roku 1812 to „los St. Petersburga był na łasce szwedzkiego patrolu”. Cóż, bardzo zależało nam na wygranej Bonapartego, z którym związaliśmy wszystkie nadzieje i patrząc z naszego punktu widzenia łatwo możemy potępić postępowanie Bernadotte'a, który wybrał własną drogę – jak najdalej od Cesarza. Nie dość, że nie pomógł Napoleonowi w walce z Rosją to jeszcze dzięki jego strategii Napoleon przegrał kampanię niemiecką, w której zginął nasz księże Józef. A zatem zdradził!

Stosunki panów Bernadotte'a i Bonapartego można określić jednym słowem – ambiwalencja. Stale konkurowali ze sobą na wojnie, w polityce, w alkowie… We wzajemnych ocenach łatwo przechodzili z jednej skrajności w drugą. Jean podziwiał Napoleona jako wielkiego wodza, ale krytykował jako tyrana. Napoleon lekceważąco podchodził do gaskońskich fasonów swojego marszałka, ale cenił jego uczciwość i samodzielność myślenia. Były chwile, kiedy chciał go rozstrzelać albo wysłać jak najdalej od Paryża, a były też chwile, w których obsypywał go zaszczytami, ba, nawet chciał go adoptować i uczynić swoim następcą. Obaj panowie mieli charaktery dość wybuchowe, obaj byli zbyt ambitni i bardzo wrażliwi na punkcie własnego ego, aby współpraca układała się bez zgrzytów. Obaj uważali się też za nieomylnych, a że poglądy na różne sprawy przeważnie mieli odmienne, to w rezultacie ich drogi musiały się wcześniej, czy później rozejść. Zresztą, czego można oczekiwać, kiedy gaskoński charakter zderzy się z korsykańskim. Jeszcze na wyspie Świętej Heleny Napoleon pomstował: „Ten przeklęty Bernadotte, którego mianowałem marszałkiem tylko dlatego, że kiedyś kochałem jego przyszłą żonę…”

Dziwny to był człowiek – pisze o nim Archibald Gordon Macdonell w swojej dość tendencyjnej książce o marszałkach Napoleona – Gaskończyk nad Gaskończykami, mieszanina zimnej przebiegłości i wybuchowego zuchwalstwa, przezorności i szaleństwa, wymowności i małomówności. Cokolwiek bądź sądzili o nim jego koledzy – nie było zaś marszałka bardziej znienawidzonego przez kolegów od Bernadotte'a – cieszył się on olbrzymią popularnością wśród swoich podkomendnych. Pamiętał o swoich oficerach nie mniej od Augerau i Davouta, dbał o dobrobyt swoich szeregowców, okazywał wiele serca rannym jeńcom, a także ludności cywilnej, szczególnie w krajach podbitych.

Angielski historyk, Dunbar Plunket Barton, przytacza charakterystyczną opinię generała Marie-François de Caffarelli, który mówił, że Bernadotte jest bardzo zapalony, znany ze swojej odwagi, ma zdolność elektryzowania swoich oficerów i żołnierzy, ale jest despotyczny w swojej dywizji, uważa, że potrafi zjednać sobie tych, na których mu zależy, zdradliwy i niebezpieczny, jako nieprzyjaciel, a poza tym szabrownik, jak reszta. Generał Louis Desaix, bohater spod Marengo, mówił, że Bernadotte jest młody, pełen ognia, siły, szlachetnego zapału, to człowiek bardzo poważany, o silnym charakterze. Nie jest popularny, ponieważ uważają go za narwanego. Jego oddziały są najlepsze w całej armii pod względem wartości bojowej i prezencji. Z kolei Napoleon uważał, że Massena to awanturnik, Augereau to najemnik, który służy za podwójny żołd, ale Bernadotte jest jak z żelaza i dotąd nie udało mu się go ugiąć. Przy innej okazji dodał, że we Francji jest tylko dwóch wielkich aktorów – Talma i Bernadotte!

Niewątpliwie był to człowiek niezwykle barwny, który rycerską fantazją i odwagą dorównywał innemu napoleońskiemu Gaskończykowi – Muratowi. Przygód miał wiele i ze wszystkich tarapatów wychodził obronną ręką, ratując się często cudem, niemal jak baron Münchhausen, który sam siebie wyciągał z bagna za włosy. Wyglądał wspaniale, zachowywał się doskonale, mówił przekonywująco nie pozostawiając rozmówcy cienia złudzenia, kto ma rację. Miał bowiem niezwykłą zdolność przekazywania swoich uczuć i myśli w zniewalający i dramatyczny sposób. Trudno było mu się oprzeć, choć może był czasem zbyt teatralny. Nawet kiedy nic nie mówił to wzbudzał respekt samą swoją obecnością. Zawsze też wierzył, że jest tym, kim chciałby być, co niewątpliwie pomagało w życiu. Zrobił oszałamiającą karierę, porównywalną do kariery Henryka IV – założyciela dynastii Burbonów, pochodzącego z tego samego miasta, i kariery Bonapartego – w którego cieniu pozostawał jednak przez całe życie, a także po śmierci – w podręcznikach historii. Zaczynał, jako szeregowiec. Umarł jako król i ostatni w Europie założyciel dynastii. Mówiło się o nim, że był człowiekiem, który nienawidził wojny, ale wiedział jak ją prowadzić! To on wymyślił szwedzką doktrynę neutralności. Gdybyśmy o przygodach tego dzielnego wojaka przeczytali w powieści Aleksandra Dumasa, uznalibyśmy całą historię za pasjonującą, lecz nieprawdopodobną, jak to w romansach płaszcza i szpady bywa. Tym razem było odwrotnie – to Dumas wzorował się na gaskońskich cechach Bernadotte'a, tworząc postać d’Artagana. Czyż jego życie nie jest jak historia z bajki, którą warto opowiedzieć?


Nikt nie może się poszczycić karierą podobną do mojej choćby otworzył wszystkie księgi wydane od czasu, kiedy świat wyszedł z chaosu.

Bernadotte na łożu śmierci

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura