Mediokrata Mediokrata
3665
BLOG

Koniec Trumpa - Katechon ustąpi miejsca

Mediokrata Mediokrata USA Obserwuj temat Obserwuj notkę 97

Koniec Trumpa - Katechon ustąpi miejsca


„[Dzień ten nie nadejdzie], dopóki nie przyjdzie najpierw odstępstwo i nie objawi się człowiek grzechu, syn zatracenia, który się sprzeciwia i wynosi ponad wszystko, co nazywa się Bogiem lub tym, co odbiera cześć, tak że zasiądzie w świątyni Boga dowodząc, że sam jest Bogiem.” (2 Tes. 2) 

Prezydent Donald Trump i trumpizm – ideologia, sposób sprawowania władzy i ruch społeczno-polityczny związany z obecnym prezydentem Stanów Zjednoczonych – został dość jednogłośnie okrzyknięty przez swoich przeciwników politycznych i światowe media jako „abominacja”. Co oznacza ni mniej, ni więcej: paskudztwo, okropność, ohydę, obrzydlistwo, potworność. Przeszłość Trump’a, sposób w jaki się prowadził i samouwielbienie, z którym się obnosi, dają podstawy, aby określić go mianem „człowieka grzesznego”. Tak się również złożyło, że ów „syn zatracenia” objął w 2016 r. najważniejszy urząd najpotężniejszego państwa świata.

Zaskoczeniem był także fakt, że podczas inauguracji Donalda Trumpa na prezydenta, prezes Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych John Glover Roberts naruszył konstytucję poprzez dodanie do przysięgi prezydenckiej następujących słów: „Tak mi dopomóż Bóg”. Słowa te, które nie znajdują się w oficjalnym tekście ślubowania, następnie powtórzył Donald Trump. W ten oto sposób, katechon (czyt. Donald Trump i trumpizm) rozpoczął swoje rządy. Warto dodać, że zgodnie z najbardziej rozpowszechnioną konserwatywną koncepcją Carla Schmitta (niemieckiego politologa, filozofa społecznego i teoretyka prawa specjalizującego się w zakresie nauk o państwie), wywodzącą się jeszcze z późnostarożytnej interpretacji Tertuliana (łacińskiego teologa z Afryki Północnej), termin ten oznacza doczesną władzę, której celem jest powstrzymywanie nadejścia antychrysta i apokalipsy.

„Wiecie, co go teraz powstrzymuje, aby objawił się w swoim czasie. Albowiem już działa tajemnica bezbożności. Niech tylko ten, co teraz powstrzymuje [ho katechon], ustąpi miejsca, wówczas ukaże się Niegodziwiec [Antychryst]” (2 Tes. 2)

11 grudnia 2020 r. Trump zamieścił na swoim profilu Twitter’a następujący wpis: „I just want to stop the world from killing itself!” (tłum. „Chcę tylko powstrzymać świat przed samobójstwem!”). Paradoksalnie, „abominacja”, którą znienawidził świat, może być ostatnią zaporą przed tym co nadchodzi. A nadejść ma System Zaufania Społecznego lub System Wiarygodności Społecznej, którego celem jest totalna kontrola społeczeństwa. Ludzie będą nawzajem się kontrolować i donosić na siebie, niczym w najgorszych czasach komunizmu.

Jest to przerażająca wizja zniewolenia, materializująca się na naszych oczach, w której władza we współpracy z wielkimi korporacjami posiada pełną wiedzę na temat tego co jesz i robisz, gdzie bywasz, co myślisz i z kim sypiasz. Każdy twój błąd może i będzie wykorzystany przeciwko tobie. Ludzie posiadający taką wiedzę, nie zawahają się jej wykorzystać do osiągnięcia swoich celów czy zachcianek nie bacząc na koszty społeczne. Zniszczone zostaną życia milionów, jeśli nie miliardów, ludzi.

Co prawda Maciej Michałek, w swoim artykule „SCS staje się faktem. Ten system zmieni wszystko” opublikowanym na portalu tvn24.pl, odnosił się głównie do sytuacji w Chinach. Rozwój wypadków związanych z pandemią koronawirusa pozwala jednakże przypuszczać, że zachodnie koncerny i rządy również zmierzają w tym kierunku. Ale na drodze do osiągnięcia tego celu pojawiła się pewna przeszkoda w postaci osoby Donalda Trumpa i jego administracji, którą należało usunąć.

Gazeta „The Hill”, z siedzibą w Waszyngtonie, wskazywała w artykule z października 2020 r., że przed wyborami prezydenckimi co najmniej 119 redakcji dzienników i tygodników poparło Bidena, a tylko 6 poparło Trumpa. Podobną nieprzychylność wobec obecnego prezydentowi USA można było zaobserwować w działalności mediów elektronicznych (np., portali społecznościowych), telewizji i radio. Fox News doniósł niedawno, że ponad 90% darowizn politycznych wysłanych w 2020 r. przez pracowników Facebook’a i Twitter’a zasiliło konto Partii Demokratycznej. Najwyższe kierownictwo obu tych koncernów przekazało dziesiątki tysięcy dolarów na kampanię prezydenta elekta Joe Biden’a. Prezydent Trump swoją działalnością, a nawet samą obecnością na najwyższym stanowisku w państwie, ukazał uprzedzenia i stronniczość mediów mainstreamowych i Demokratów czym zniszczył ich wiarygodność.

Na tym nie koniec. Na dzień 11 grudnia 2020 r. spośród 56 pozwów, które zostały wniesione w sprawie wyborów prezydenckich w USA, w tym niektóre, które bezpośrednio nie dotyczyły prezydenta Trumpa, ale które mogły jednak wpłynąć na wynik wyborów, aż 46 zostało odrzuconych. W powyższych sprawach wygenerowano mnóstwo dowodów: zeznania świadków, ponad tysiąc pisemnych oświadczeń złożonych pod przysięgą, nagrania wideo, analizy, itd. Mimo to wszystkie te dowody zdają się nie mieć jakiegokolwiek znaczenia. Sam fakt, że sądy, w tym Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych, odrzucają niemalże wszystkie pozwy kwestionujące integralność wyborów, nie dopuszczając do wysłuchania argumentów stron czy przedstawienia dowodów, jest co najmniej zastanawiające. I tak oto grudniowe badanie przeprowadzone przez NPR/PBS NewsHour/Marist wskazuje, że już 34% Amerykanów, w tym 72% Republikanów, uważa, że wyniki wyborów nie są poprawne (np., mogło dojść do oszustwa wyborczego). Wydaje się, że te wszystkie pozwy to uderzenie wymierzone w wymiar sprawiedliwości. Jego wiarygodność jest niszczona na naszych oczach, a w świat została wysłana wiadomość, że system sprawiedliwości, podobnie jak media i wielki biznes, są skorumpowane. Ziarno upadku zostało zasiane.

Ostatnie tygodnie 2020 r. obfitowały w wiele zaskakujących informacji, które dodatkowo potęgują ten przekaz. Administracja Prezydenta Donalda Trumpa zręcznie powiązała Partię Demokratyczną, media i wielki biznes nieprzychylny Trumpowi i obecnej administracji ze zdradą i szpiegostwem na rzecz Chin. Dokonano tego wyciągając na światło dzienne sprawę demokratycznego kongresmena Eric’a Swalwell’a i jego powiązań z Christine Fang – podejrzaną o szpiegostwo na rzecz Chin. Ponownie zrobiło się głośnio w sprawie Huntera Bidena, syna prezydenta elekta Joe Bidena, i powiązań biznesowych rodziny Bidenów z Chinami. Śledztwo dotyczy jego podejrzanych transakcji biznesowych z firmami i oficjelami z innych krajów, w tym z Chinami. Okraszone to jest udziałem mediów w tuszowaniu tej sprawy w okresie przed wyborami prezydenckimi. Dodatkowo rząd USA rozpoczął działania mających na celu rozbicie monopolu Facebook’a w mediach społecznościowych.

Naszej uwadze także nie powinien umknąć fakt, że USA planują wymusić na swoich firmach, chcących inwestować w Chinach, aby te zagwarantowały, że nie będą zatrudniać uwięzionych lub przymusowych pracowników. To nie podoba się jednak korporacjom korzystającym z tamtejszej niewolniczej siły roboczej (np., O-Film Technology dostawca dla Apple, Microsoft, Google and innych firm otrzymał przynajmniej 700 pracowników przymusowych od rządu chińskiego). Dlatego Apple, Nike, Coca-Cola i inne wielkie koncerny lobbują przeciwko projektowi ustawy, która ma utrudnić wykorzystywanie ludzi do pracy przymusowej. Koncerny, które oficjalnie deklarują walkę z niewolnictwem, po cichu je wspierają. Przez chciwość, wszystkie te ww. osoby i instytucje stały się finansowymi zakładnikami Chin, które dostarczają im tanią siłę roboczą. Stały się one także ich poplecznikami we wprowadzeniu System Wiarygodności Społecznej poza granicami Chin, który da im nieograniczony wpływ i kontrolę nad pracownikami, obecnie osiągalny tylko na terenie Państwa Środka. Jak widać, w pogoni za redukcją kosztów i maksymalizacją zysku koncerny są w stanie zrobić wiele niemoralnych rzeczy.

Łączy je z Chinami jeszcze jeden, być może najważniejszy, element – ideologie marksizmu i neomarksizmu. Na poziomie idei, oba szczepy tej samej rodziny ideologicznej, łączy obsesja na punkcie posiadania władzy politycznej, dominacji i kontroli nad społeczeństwem. W przeciwieństwie do marksistów chińskich, droga zachodnich marksistów do osiągnięcia tych celów okazała się dłuższa. Niepowodzenie rewolucji komunistycznej w krajach zachodnich wymagało opracowania nowych teorii i sposobów walki ideologicznej. I tak oto powstał neomarksizm. Propagatorzy tej nowej odmiany marksizmu skupili się na stopniowej pracy ideologicznej, szkoleniu wykwalifikowanych kadr i przejmowaniu istotnych stanowisk w instytucjach społecznych, kulturalnych, religijnych. Do pełnego sukcesu potrzebne było także zniszczenie fundamentów obyczajowych, religijnych, moralnych, na których opiera się stare społeczeństwo, aby w perspektywie dalekosiężnej przekształcić struktury społeczne w krajach kapitalistyczno-chrześcijańskich. Z perspektywy czasu przedstawiona w 1967 r. przez Rudiego Dutschke koncepcja „długiego marszu przez instytucje”, odwołująca się do pomysłów hegemonii kulturowej włoskiego komunisty Gramsciego, okazała się niezwykle wyrafinowaną i skuteczną. Umożliwiła ona zdominowania narracji w przestrzeni publicznej przez ideologię neomarksitowską i być może właśnie jesteśmy świadkami śmierci cywilizacji Judeo-chrześcijańskiej.

Wyrzeczenie się przez Zachód Boga i moralności chrześcijańskiej opartej na wolności skutkuje zastąpienie jej moralnością anty-chrześcijańską opartą na kontroli i zniewoleniu. Pomimo tego, że 14 grudnia 2020 r. Kolegium Elektorów wybrało kandydata Demokratów, Joe Bidena, na 46. Prezydenta Stanów Zjednoczonych, 45. prezydent USA, Donald Trump, nie złożył jeszcze broni i nie planuje ustąpić miejsca. Faktyczna walka z oszustwami wyborczymi czy też desperacka chęć utrzymania się Donalda Trumpa przy władzy może być tym co odracza „czas apokalipsy”.

Mediokrata
O mnie Mediokrata

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka