Mediokrata Mediokrata
1144
BLOG

USA - hybrydowy zamach stanu?

Mediokrata Mediokrata USA Obserwuj temat Obserwuj notkę 10

USA w obliczu zagrożenia wojną domową

W Ameryce trwa zamach stanu. Jednak śmiem rzucić tezę przeciwną do tej, którą wygłasza większość komentatorów mediów głównego nurtu i polityków, mianowicie, że to nie prezydent Donald Trump i jego poplecznicy przeprowadzają zamach stanu, a siły im przeciwne. W takim wypadku działania administracji Trumpa można odczytać jako próbę powstrzymania spiskowców przed pozaprawnym przejęciem władzy. Przejdźmy do konkretów.

Według definicji zamachu stanu zaproponowanych przez amerykańskiego politologa Edwarda Luttwaka czy polskiego politologa Marka Bankowicza akt ten można określić jako pozaprawne obalenie przez niewielką grupę spiskowców urzędującej władzy. Takie przejęcie władzy posiada dwa etapy. Etap 1. polega na infiltracji małego, ale znaczącego, segmentu aparatu państwowego. W etapie 2., przyczółek ten jest następnie wykorzystany do pozbawienia rządu kontroli nad całą resztą aparatu państwowego poprzez zastosowanie strategii nagłego opanowania newralgicznych instytucji i urządzeń państwa, której towarzyszy użycie siły lub groźba sięgnięcia po nią.

Głównym problemem z dostosowaniem tej definicji do obecnej sytuacji w USA jest kryterium „nagłości”, czyli przeprowadzania zamachu stanu w krótkim horyzoncie czasowym. Według Bankowicza, aby zamach stanu był skuteczny, osiągnięcie celów przez konspiratorów nie powinno trwać dłużej niż 6 godzin. Spełnienie tego warunku natrafia na poważne przeszkody w społeczeństwach informacyjnych, w których informacje przekazywane są w czasie rzeczywistym z wielu źródeł co czyni typowy zamach stanu bardzo mało prawdopodobnym. Amerykańskie społeczeństwo jest niewątpliwie społeczeństwem informacyjnym. Wiadomości o siłowej akcji mającej na celu obalenie rządu zostałby natychmiast rozpowszechnione. Należy się także liczyć z tym, że z miejsca zmobilizowałoby to opór czy to sił porządkowy, czy też społeczeństwa obywatelskiego.

Dlatego uważam, że definicję zamachu stanu należy odpowiednio zmodyfikować tak, aby brała pod uwagę strukturę życia politycznego w nowoczesnych demokracjach. Siły polityczne związane z liberalną i skrajną lewicą starają się permanentnie zdobyć władzę w USA stosując strategię długiego marszu przez instytucje. Dlatego twierdzę, że siły te zarzuciły kryterium „nagłości” i realizują cele przeprowadzanego zamach stanu w dłuższym horyzoncie czasowym. Mówimy o czasie od kilku do kilkunastu miesięcy, a może i dłużej. Robione jest to po to, aby zamach stanu był zgodny z ogólną strategią przejęcia władzy, a pozory procesu demokratycznego były dalej zachowane. W końcu obecna lewica jest formacją, która wyznaje zasadę ewolucyjnego, a nie rewolucyjnego, przejęcia władzy. Definicja zamachu stanu również powinna wziąć pod uwagę taki ewolucyjny przebieg przewrotu.

Łagodna próba przewrotu w wykonaniu prezydenta USA?

Politolodzy identyfikują trzy czynniki, które zwiększają ryzyko wystąpienia zamachu stanu: 1) poważny i przedłużający się kryzys ekonomiczny; 2) długa i nieprzynosząca spodziewanych rezultatów wojna lub znacząca porażka o charakterze militarnym bądź dyplomatycznym; 3) chroniczna niestabilność polityczna w warunkach systemu wielopartyjnego powodująca erozję ładu demokratycznego. Dwa spośród trzech czynników zostały spełnione w USA. Panująca od prawie roku pandemia koronawirusa doprowadziła do sytuacji, w której zostały wprowadzone obostrzenia swobód obywatelskich i ograniczone zostały swobody gospodarcze. Rezultatem tego jest gwałtowne zubożenie klasy średniej i niższej, upadanie małych i średnich firm oraz gigantyczny transfer środków pieniężnych do klasy najbogatszych i wielkich korporacji. Zamieszki na tle rasowym, które wstrząsnęły w tym roku Stanami Zjednoczonymi oraz zamieszanie związane z nieprawidłowościami w wyborach prezydenckich wskazują na pogłębiającą się niestabilność polityczną i erozję ładu demokratycznego.

Wiele serwisów informacyjnych takich jak CNN, The Financial Times, The Atlantic, itd. dość jednogłośnie określiło zamieszki z Waszyngtonu, które miały miejsce 6 stycznia 2020 r., jako próbę zamachu stanu. Jednak po dokładnej analizie obecnie posiadanych informacji do takich wniosków nie sposób dojść. Przytoczony na portalu RMF24.pl dr hab. Łukasza Fyderka spróbował ocenić, czy zamieszki miały charakter siłowego przewrotu. Mimo iż jego krótka analiza wykazuje pewne braki, nie zaklasyfikował on tych wydarzeń jako zamachu stanu. Ostatecznie stwierdził, że wtargnięcie tłumu zwolenników Trumpa do budynku Kongresu przypominało „zajazd”, rozumiany jako samodzielne i samowolne egzekwowanie sprawiedliwości przez obywateli.

Głównym kryterium przewrotu jest obalenie urzędującej władzy. Fakt ten jest kluczowy do zdeterminowania czy mieliśmy do czynienia z zamachem stanu. Jako że Donald Trump jest ciągle urzędującym prezydentem atak jego zwolenników na Kongres z definicji wyklucza przewrót. Zamach stanu byłby wtedy, gdyby ktoś chciał odsunąć prezydenta Trumpa i jego administrację od władzy i wydaje mi się, że z tym mamy obecnie do czynienia.

Kolejnym podstawowym kryterium zamachu stanu jest użycie lub groźba użycia siły. Wbrew temu co mówią media, prezydent Trump w żadnym momencie swojego wystąpienia lub w mediach społecznościowych nie nawoływał do siłowego przejęcia władzy, którą i tak sprawuje. Wręcz przeciwnie, wzywał on swoich zwolenników, aby zachowali spokój i respektowali prawo. Kilka godzin po rozpoczęciu szturmu budynek Kongresu został odbity z rąk tłumu przez Gwardię Narodową, którą wezwał wiceprezydent USA, Mike Pence – sojusznik Trumpa. Należy dodać, że zamach stanu jest dziełem konspiratorów, a nie zmianą polityczną wymuszoną przez masowe wystąpienia społeczne, a z takim mieliśmy do czynienia. Zamachem stanu jest akcja polityczna przeprowadzona przez małą grupę używającą bądź mogącą użyć siły zbrojnej. Natomiast zwolenników Trumpa, którzy dopuścili się szturmu na budynek kongresu, nie sposób nazwać regularnymi lub nieregularnymi (np. bojówkami) siłami zbrojnymi. Użycie państwowych sił bezpieczeństwa (np. armii, policji, służb specjalnych) nie jest koniecznym kryterium do przeprowadzenia zamachu stanu. Jedyne co spiskowcy powinni zrobić to upewnić się, że siły bezpieczeństwa wykazują życzliwość oraz zrozumienia dla ich akcji, czym zapewnią sobie ich bierność i brak zaangażowania podczas przejmowania władzy.

Innym ważnym kryterium określającym czy mieliśmy do czynienia z zamachem stanu jest prowadzenie tej akcji politycznej przez grupę spiskowców. Sama nazwa wskazuje, że ludzie zaangażowani w spisek będą kamuflować swoje działania i przeprowadzać je w ukryciu. Nie można tego powiedzieć o prezydencie Donaldzie Trumpie, jego sojusznikach czy zwolennikach. Każdy ich planowany ruch jest nagłaśniany medialnie, a następnie egzekwowany zgodnie z zapowiedziami.

Hybrydowy zamach stanu

Twierdzę, że wydarzenia na Kapitolu w nocy 6 stycznia są przejawem głębokiego konfliktu politycznego, który trawi Stany Zjednoczone. Wysuwam tezę, że zajścia tego feralnego dnia dają podstawy, aby twierdzić, że zamach stanu może być w istocie rzeczy przeprowadzany, ale przez siły związane z Partią Demokratyczną i Big Tech – amerykańskie ponadnarodowe firm komputerowe, programistyczne i komunikacyjne świadczących usługi zdalne (np., Google, Apple, Facebook).

Demokratyczny ustrój minimalizuje prawdopodobieństwo przewrotów. Duża aktywność polityczna ludzi oraz ich mobilizacja na polu publicznym, z czym mamy do czynienia w USA, dodatkowo nie sprzyja przeprowadzeniu zamachu stanu. Dlatego Demokraci w celu obalenia urzędującej władzy i przejęcia sterów państwa musieliby uciec się do podstępu i zachować możliwie wszelkie pozory praworządności. Idealne do tego celu nadawały się wybory prezydenckie oraz wybory do Kongresu. Na potencjalny fakt pozaprawności czy bezprawności działań Demokratów wskazują machinacje przy prawach wyborczych czy naginanie reguł gry politycznej w kilku kluczowych stanach, których głosy ostatecznie przeważyły o wyniku wyborów. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że Demokraci oszukali w wyborach. Ich postępowanie wzbudziło zastrzeżenia, ale jeśli doszło do oszustw przy urnach wyborczych to zrobili to w ramach lub na pograniczu obowiązującego systemu wyborczego. Poskutkowało to tym, że sądy nie były w stanie stwierdzić masowych fałszerstw mogących zmienić wynik wyborów. Warto również nadmienić, że władza wykonawcza, odpowiedzialna za przeprowadzenie wyborów, w większości tych stanów kontrolowana jest przez Partię Demokratyczną co w tym wypadku spełniałoby kryterium infiltracji małego, ale znaczącego, segmentu aparatu państwowego.

W przypadku Demokratów kryterium związane z użyciem lub groźbą użycia siły jest raczej bezdyskusyjne. Z partią tą związane są dwie skrajnie lewicowe organizacje: Black Lives Matter i Antifa. Jedna z nich (Antifa) została uznana w wielu krajach, w tym i w USA, za organizację terrorystyczną. Organizacje te przez kilka miesięcy w 2020 r. dawały pokaz swoich możliwości w stosowaniu siły i przemocy niszcząc, plądrując i grabiąc miasta podczas zamieszek. Przypomnijmy, że Demokraci i większość mediów uznawały te protesty za pokojowe i zachęcali do ich kontynuowania. Kamala Harris, wybrana na stanowisko wiceprezydenta USA, stwierdziła w czerwcu 2020 r., że protesty będą kontynuowane nawet po wyborach co można odczytać jako podjudzanie do przemocy. Ale także jako ostrzeżenie wystosowane do administracji Trumpa i urzędników państwowych ją wspierających oraz sojuszników prezydenta, że przegrana Joe Bidena w wyborach prezydenckich mogłaby doprowadzić do kontynuacji przemocy. Nie zapomnijmy też o potędze mediów mainstreamowych i społecznościowych, które jawnie wspierają Partię Demokratyczną, Black Lives Matter i Antifę. W obecnych czasach siła zniszczenia reputacji i zastraszenia jest również elementem, który stanowi część kategorii „użycie siły lub groźba sięgnięcia po nią”. Liberalne i skrajnie lewicowe elity często korzystały z tej broni, aby zniszczyć swoich przeciwników. Celem przewrotowców, którzy chcą sięgnąć po władzę musi być też zneutralizowanie oporu instytucji państwowych i sił bezpieczeństwa, które mogą wystąpić przeciwko nim zarówno przed, jak i bezpośrednio po przewrocie. Takich działań dopuścili się Demokraci, m.in. poprzez próby ograniczenia funduszy dla sił porządkowych lub całkowite ich rozwiązanie czy wspieranie protestów szerzących przemoc.

Analiza ta do tej pory nie poruszyła innej fundamentalnej kwestii w zakresie przeprowadzania zamachu stanu. Mianowicie, jednym z najważniejszych elementów w podczas przeprowadzania zamachu stanu jest uzyskanie przez spiskowców kontroli nad kanałami komunikacji i odcięcie od nich przeciwników politycznych, czyli istniejącej władzy. Analiza tego kryterium również wskazuje na potencjalnych spiskowców. Od momentu, gdy Donald Trump objął urząd prezydenta USA media liberalno-lewicowe rozpoczęły na niego nagonkę. Jej celem było oczernianie Prezydenta Trumpa, jego sojuszników oraz zwolenników. Co jakiś czas pojawiały się nawoływania do odcięcia Trumpowi dostępu do mediów społecznościowych. Dopiero zdarzenia z ostatniego tygodnia pokazały, że blokada medialna przeciwników politycznych Partii Demokratycznej była faktycznym celem tej kampanii. Od 8 stycznia 2020 r. portale społecznościowe: Facebook, Twitter, Instagram oraz inne, zablokowały konta prezydenta USA Donald Trumpa i jego najbliższych współpracowników. Fox News donosi, że konta wpływowych konserwatystów potraciły po setki tysięcy „flowersów”.

Prezydent Donald Trump założył konto na Parlerze, serwisie społecznościowym popularnym wśród amerykańskiej prawicy, po tym jak zablokowano mu konta na innych portalach społecznościowych. Spowodowało to reakcję gigantów technologicznych, Google, Apple i Amazon, postanowiły rozprawić się z alternatywnymi mediami społecznościowymi i zawiesiły u siebie dostęp do aplikacji Parler, króra jest konkurencją dla Twittera. Nie jest to tylko zamach na wolność słowa, ale przede wszystkim próba odcięcia od kanałów komunikacji przeciwników politycznych. Działanie te zbiegły się w czasie z nawoływaniami przewodniczącej Izby Reprezentantów Nancy Pelosi, aby wiceprezydent Pence zgodził się na uruchomienie 25. poprawki do konstytucji, którą można użyć do odsunięcia od władzy prezydenta USA. Jednocześnie Demokratci planują 11 stycznia ponownie wszcząć procedurę impeachmentu wobec prezydenta Donalda Trumpa. Chcą, aby głosowanie nad nią obyło się przyszłym tygodniu. Pośpiech w szeregach Partii Demokratycznej i wielkich koncernów medialnych i technologicznych jest zastanawiający. A w tle całego tego zamieszania pojawiła się informacja, że podczas ataku na Kapitol skradziono komputery polityków, w tym laptopy demokratów Nancy Pelosi i senatora Jeffa Merkley’a, oraz ważne dokumenty.

Konflikt polityczny w USA wyraźnie się zaostrza. Być może zmierza nawet w kierunku wojny domowej. Wydaje mi się, że obecnie w Stanach Zjednoczonych mamy sytuację bardzo zbliżoną do tej, jaka panowała w Republice Weimarskiej w okresie walki pomiędzy siłami komunistycznymi i narodowo-socjalistycznymi o przejęcie władzy w państwie.

Demokraci są o krok od skonsolidowania władzy w USA, gdyż wybory prezydenckie i do Kongresu zapewniły im kontrolę nad urzędem prezydenta oraz w obu izbach Kongresu. Wcale nie jestem przekonany, że obóz związany z Demokratami jest tym, który walczy o zachowanie zasad demokratycznego państwa prawa. Mam wrażenie, że to właśnie działań tego obozu politycznego powinniśmy się obawiać.


Mediokrata
O mnie Mediokrata

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka