Dawid Skrzypczak
Dawid Skrzypczak
Mediokrata Mediokrata
1437
BLOG

Donald Trump: A imię jego czterdzieści i pięć!

Mediokrata Mediokrata USA Obserwuj temat Obserwuj notkę 16

Donald Trump, który 20-stego stycznia zostanie oficjalnie zaprzysiężony na prezydenta Stanów Zjednoczonych, to prawdziwa enigma i zagrożenie. Zdaję się słyszeć na każdym kroku. Czy aby na pewno? Oferuję w tym artykule bardzo nieortodoksyjne spojrzenie na przyszłego prezydenta USA. Obiecuję nie popaść dogłębnie w opary mistycyzmu i spekulacji i oprzeć swoją opinię również o fakty.

Zacznijmy zatem od faktów. Trump, podobnie jak w czasie kampanii wyborczej, odstąpił od podążania za utartymi schematami i nie zasilił szeregów swojej administracji teoretykami, akademikami czy prawnikami. Wręcz przeciwnie, otoczył się praktykami, którzy odnieśli spektakularne sukcesy w swoich dziedzinach. Steven Mnuchin, były szef finansów kampanii Trump’a i były dyrektor z Goldman Sachs został mianowany na sekretarza skarbu. Wilbur Ross, amerykański inwestor i bankier, został mianowany na sekretarza handlu. Celem Trump'a jest niewątpliwie odbudowa potęgi gospodarczej Stanów Zjednoczonych.

Dla polski najważniejsze wydają się jednak dwie nominacje. Rex Tillerson, były prezes i dyrektor generalny w spółce Exxonmobil, został mianowany sekretarzem stanu. Będzie on odpowiedzialny za dyplomację oraz politykę międzynarodową Stanów Zjednoczonych. Nominacja ta może okazać się nienajszczęśliwsza dla Polski z powodu bliskich stosunków, jakie łączą kandydata z prezydentem Rosji Władimirem Putinem.

Dla równowagi na nowego sekretarza obrony mianowany został doświadczony w boju emerytowany generał, James Mattis, który zasłynął ze zdobycia Bagdadu w 2003 roku. Należy zwrócić uwagę, że otwartym tekstem mówi on o swojej niechęci do Putina i jego polityki. Uważa, że współczesna Rosja, skutecznie prowadząca wojnę informacyjną wymierzoną w społeczeństwa zachodu, stanowi największe zagrożenie dla USA i Europy. Tak więc obawy polskich przeciwników Trump’a wskazujących ma możliwość porozumienia się USA i Rosji kosztem Polski oraz innych krajów Europy Środkowo-wschodniej wydają się przedwczesne.

A co miał do powiedzenia na temat Donalda Trump'a poeta, Adam Mickiewicz?

Patrz! - ha! - to dziecię uszło - rośnie - to obrońca!

Wskrzesiciel narodu,

Z matki obcej; krew jego dawne bohatery,

A imię jego będzie czterdzieści i cztery.

Juliusz Kleiner, polski historyk i teoretyk literatury, przekonująco pokazał, że “czterdzieści i cztery” z Mickiewiczowskiego „Widzenia Księdza Piotra” to kabalistyczny szyfr imienia Adam. Dlatego Mesjaszem zapowiedzianym przez Mickiewicza może być człowiek, nazywający się Adam. Kleiner jednak stwierdził, że poeta pomylił się w rachunkach, gdyż wynik, który powinien otrzymać to 45, a nie 44. Dlatego to liczba „czterdzieści i pięć” powinna być uznana za synonim imienia Adam. Wiele wskazuje na to, że Mickiewicz miał siebie na myśli pisząc te słowa. Zapewne. Jednak przyjaciel poety, Seweryn Goszczyński, relacjonował, że liczba „sama nastręczyła się [Mickiewiczowi] w chwili natchnienia, gdzie nie było miejsca dla żadnego rozumowania”. A sam Mickiewicz stwierdził przy pewnej okazji, że liczba czterdzieści cztery była dla niego zagadką. Czy wizja wieszcza narodowego dotycząca losów Polski może być faktyczną zapowiedzią przyszłych zdarzeń, a nie tylko przejawem samouwielbienia? Przesłanki prowadzą do dość zaskakującej konkluzji...

Zakłada się, że przyszły zbawca Polski będzie nosił imię Adam (45), które jest zaszczytnym tytułem. Tutaj otwiera się miejsce dla czterdziestego piątego prezydenta USA, Donalda Trump’a. Pójdźmy jeszcze o krok dalej. Prezydenta Stanów Zjednoczone można w pewnym sensie uznać za uosobienie tej zbiorowości ludzi, gdyż reprezentuje ją z ich woli. Tym samym można rozszerzyć definicję „obrońcy i wskrzesicielu narodu” na całe naród amerykański. Dlaczego więc można założyć, że liczba 45 odnosi się zarówno do Donalda Trump'a jak i samych Amerykanów, a nawet Stanów Zjednoczonych jako takich.

„Nie martwcie się, ja was ochronię [...] Jesteśmy zaangażowani na rzecz silnej Polski”. Takie słowa wypowiedział Donald Trump na jednym z dwóch spotkań z przedstawicielami Polonii Amerykańskiej. Clinton nie pofatygowała się nawet na jedno! Nowy prezydent podkreślał także wkład Polaków w rozwój Stanów Zjednoczonych oraz o roli Polski w NATO po czym skwitował, że „Polacy zostaną docenieni, gdyż na to zasługują, pamiętajcie o tym". Mało tego. Już po wyborze na prezydenta, Trump zaoferował pomoc w odzyskaniu wraku Tupolewa!

Poskutkowało to bezprecedensowy zrywem Polonii w wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych i poparciem dla Trump’a. Według Tadeusza Antoniaka, przewodniczącego Klubu „Gazety Polskiej” w Filadelfii, to głosy Polonii i katolików przeważyły o wygranej Trump’a. Nawiązując do Mickiewicza, głosy obywateli polskiego pochodzenia, potomków „dawnych” bohaterów walczących o wolność narodów, polskiego i amerykańskiego (np., Tadeusza Kościuszko czy Kazimierza Pułaskiego), okazały się prawdziwym zastrzykiem życiodajnej krwi dla Donalda Trump’a. Obywatele w końcu są „krwią” systemów demokratycznych, bez której systemy te obumierają. Ponad 10-cio milionowa wspólnota Polaków, mimo iż jej matką są Stany Zjednoczone, uważnym okiem obserwowała na to co się dzieje w kraju Lechitów. Uznała, że nadszeł czas, aby wyjść z cienia i otwarcie zawalczyć o interesy ojczyzny swoich przodków.

Istnieje jednak znacznie prostsze wytłumacznie tajemniczej frazy Mickiewicza. Marek Jerzy Minakowski, polski filozof, historyk i genealog, twierdzi, że zrekonstruował wywód macierzystej linii Donalda Trumpa. Jeśli wywód ten został przeprowadzony rzetelnie to w żyłach Trumpa faktycznie płynie krew dawnych polskich bohaterów! Wynika z niego ni mniej, ni więcej, że jest on krewnym króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, a zarazem potomkiem dynastii Piastów.

"Patrz - oto żołdak Moskal z kopiją przyskoczył

I krew niewinną mego narodu wytoczył.

Cóżeś zrobił, najgłupszy, najsroższy z siepaczy!

On jeden poprawi się, i Bóg mu przebaczy."

Tuż po ogłoszeniu wyników wyborów wiceminister rosyjskiego resortu spraw zagranicznych, Siergiej Riabkow, poinformował, że Rosyjscy oficjele kontaktowali się z członkami sztabu wyborczego Donalda Trump’a. Mimo iż Moskwa chce normalizacji stosunków z USA, na Kremlu bynajmniej nie ma w euforii w związku ze zmianą władz w USA. Przynajmniej tak twierdzą niektórzy komentatorzy. Jednak rzeczywistość zdaje się podążać w innym kierunku. Istnieje pewna „niezrozumiała chemia” między Trump’em a Putinem.

Trump wychwalał Putina w czasie kampanii wyborczej i sygnalizował, że jest zwolennikiem poprawy relacji miedzy obu państwami, a nawet wyraził gotowość uznania aneksji Krymu dokonanej przez Rosję. Pochwalił się także „pięknym” listem, który otrzymał od prezydenta Rosji po zwycięstwie w wyborach. W powietrzu wisi również zapowiadana rzez Trump’a zmiana strategii i frontu w walce z ISIS. Będzie się to wiązało z zacieśnieniem współpracy z Rosją.

Sygnały płynące ze strony Rosji są zaskakująco zbieżne. Dmitrij Pieskow, sekretarz prasowy prezydenta Rosji, stwierdził, że Donald Trump i Władimir Putin mają wiele wspólnego w swoich poglądach dotyczących polityki światowej. Tuż po zwycięstwie, prezydent Rosji stwierdził, że liczy na odbudowę bilateralnych relacji ze Stanami Zjednoczonymi.

„Polska jest przegrana” zakrzykną zagorzali wrogowie Rosji. Mam inne przeczucie. Po pierwsze, wydaje mi się, że mamy w USA prawdziwych sprzymierzeńców, którzy pomogą zadbać o interesy Polski. Nie ze względu na to, że nas „lubią” w Waszyngtonie, ale dlatego, że stanowimy zaporę unimożliwiającą Rosji i Niemcom porozumienie się przeciw Stanom Zjednoczonym. To nie wszystko. Niedawno, w czasie przyjmowania przez Władimira Putina listów uwierzytelniających od ambasadora Polski w Moskwie, Włodzimierza Marciniaka, i przedstawicieli 18 innych misji dyplomatycznych doszło do dość niecodziennej sytuacji. Prezydent Rosji skrytykował relacje polsko-rosyjskie i wskazał, że jakoby wina leży po stronie Polaków za ich niezadowalający stan. Putin zaznaczył jednak, że Moskwa chce je ocieplić i poprawić poprzez odbudowanie dialogu „na podstawie wzajemnego szacunku i pragmatyzmu”.

Postawa obu mocarstw wskazywać by mogła na to, że bardzo im zależy na wspólnym porozumieniu się z uwzględnieniem Polski. Tylko dlaczego? Odpowiedź może być prostsza niż nam się wydaje. Światowy ład, w którym USA i Rosja odgrywały pierwszoplanowe role, jest zagrożony przez pretendenta jakim są Chiny. Dla Rosji jest to zagrożenie egzystencjalne tym bardziej, że USA blokują Rosji strategiczne zbliżenie z jej naturalnym sojusznikiem jakim są Niemcy. Dla USA, jak na razie, jest to jeszcze walka o przywództwo. Dlatego oba państwa będą musiały się sprzymierzyć. Jednak na drodze zawsze stoi Polska. Silne porozumienie gospodarczo-wojskowe między USA a Rosją skierowane przeciwko Chinom oraz ISIS, które rodzi się na naszych oczach zmieni losy świata i może być tak naprawdę szansą dla Polski. Czy chcemy tego czy nie, mozolny proces pojednania się z Rosją właśnie się rozpoczął. Być może zostaniemy do niego odrobinę przymuszeni przez administrację Donalda Trump'a. Byliśmy w stanie przebaczyć Niemcom, czy nie czas, jak przepowiedział Mickiewicz, przebaczyć Rosjanom? Nie mylmy jednak przebaczenie z niepamięcią i niewymierzaniem sprawiedliwości!

Mediokrata
O mnie Mediokrata

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka