Cena pasji

Czas jakiś temu znajomy w pewnej dyskusji o zabieraniu dzieci w góry powołał się na swoich znajomych - Joasię i Krzyśka. Małżeństwo kochające góry jak nic na świecie. Swojego synka wprowadzali w nie od maleńkości. Byli z nim na Wołowcu, Kral'ovej Holi, przemierzył w nosidełku Słowacki Raj. Jako czterolatek uczył się wspinać pod okiem samego Krzysztofa Wielickiego. Choć można krytykować to co robili, trzeba przyznać, że robili to dobrze. Dziecko w kasku, gdy trzeba asekurowane liną.  Znali się na rzeczy, zresztą Joasia dorobiła się blachy przewodnickiej. To wszystko co o nich wiedziałem.

Dziś dostałem od tego znajomego wiadomość. W wypadku na Glossgnockerze kilkanaście dni temu wśród zabitych był Krzysiek, a wśród ciężko rannych Joasia.

I choć logika kazałaby mi ich potępić za chodzenie po Alpach, kiedy ma się w domu pięciolatka, ja nie potrafię. Wiem, że robili to co kochali najbardziej i z pewnością zdawali sobie sprawę z ryzyka. 

Joasię czeka teraz trudna walka o powrót do normalnego życia i wychowanie syna - oby jej się to udało.