Gniewko Świechowski obudził się dzisiaj po kilkudniowym letargu i z małym opóźnieniem postanowił dołączyć na chóru potępiającego"Gazetę Wyborczą", co na Salonie24 musi być aktem nie lada odwagi. Redaktor Gniewko z wrodzonym wdziękiem przyjął jednorodne i genialne w swej prostocie założenie, że Wyborcza po prostu łga ( brzydko ) cały czas i basta.*
Uraczył nas tym samym serią cytatów, które jednak nie wiadomo, o czym świadczą. Na pierwszy ogień poszła sprawa pana Kalabińskiego, którego żona po 10 latach opublikowała w "Rzeczpospolitej" list, ujawniający podłość "Wyborczej". To, że zrobiła to po 10 latach to pikuś, bo doskonale mogę zrozumieć zdenerowanie kobiety, która słyszy w mediach Jarosława Kurskiego o miłosierdziu, a sama ma z gazetą zupełnie odmienne doświadczenia.
Ale żeby brać wszystko, co mówi pani Kalabińska jako pewnik? Litości! Gniewko pisze, że Kalabińska ujawniła przebieg rozmowy pomiędzy Jackiem Kalabińskim a Heleną Łuczywo? Ujawniła? Co ujawniła? Fakty?
Redaktor Świechowski zupełnie pomija wersję "Wyborczej", która mówi, iż Kalabiński stracił pracę, bo nie chciał się poddać rutynowej rotacji wysłanników zagranicznych a nie dlatego, że był chory. Czy gdyby Bartek Węglarczyk nagle oświadczył, że on z Moskwy nie wyjedzie, bo mu się tam podoba "Wyborcza" miałaby prawo go wyrzucić z pracy, czy nie?
Piotr Gursztyn mówi, że kiedyś sprawa była szokująca, bo "Wyborcza" miała wyrzucić Kalabińskiego mimo choroby a teraz wyszło, że wyrzuciła go z powodu choroby. Ale skąd ta pewność? Skąd ta niezachwiana wiara, w każde słowo wypowiadane przez wkurzoną na "Wyborczą" kobietę, która na dodatek straciła męża? Nawet w Philadelphii Tom Hanks musiał udowodnić swoje racje - nikt mu na słowo nie wierzył.
Ale idźmy dalej. Kolejny cytat. Że Maleszka nie pisywał do "Wyborczej" po 2001 roku, a pisywał. No to Gniewko wstawia teksty ( już poprawił, więc odnoszę się do wersji pierwotnej ) Maleszki ...sprzed 2001. Idzie tym samym tropem pana Szymborskiego, który w jednej ze swoich arcyciekawych notek ograniczył się do wklejenia teksów niejakiego ELEMA ...także tych sprzed 2001 roku.
Ciekawa sprawa z tym ELEMem. Pierwsza wersja była bowiem taka, że Michnik chciał ukryć Maleszkę, więc nadał mu pseudonim operacyny ELEM, tak by ten nadal mógł pisywać w Wyborczej. Aleksander Kaczorowski ( tak ten, od Kaczyńskiego Putina, drodzy prawicowcy, ten sam ) przypomniał sobie o sprawie i naraz cała prawicowa strona rzuciła się do archiwów "Gazety Wyborczej".
Okazało się jednak, że rewelacje Kaczorowskiego to raczej kapiszon, bo niejaki ELEM wyprodukował jedną recenzję książki i ponoć jakiś artykuł dla dodatku "Dom" ( zdjęcia poniżej ). Szybko też wygasła teza o konspiracji Michnikowsko-Maleszkowskiej, bo ów ELEM publikował pod pseudonimem już wcześniej. Drodzy prawicowcy stwierdzili więc, że na bezrybiu i rak ryba, więc zaczęli się podniecać artykułami wcześniejszymi, a gdy moc i tych wyparowała rzucili się z pasją na donosy "Ketmana".
Dalej, na ruszcie wylądował Paweł Wroński, który stwierdził, że Maleszka nie pisywał o lustracji. Nie pisywał o lustracji w Wyborczej, bo taki był zarzut wobec Maleszki. Zarzut ten odpierała m.in. Dominika Wielowieyska, na co Piotr Gursztyn powiedział jej, że w internecie jest w stanie znaleźć tony lustracyjnych cytatów Maleszki z Wyborczej.
Gniewko więc zaczął szukać i znalazł cytaty... z Gazety Krakowskiej, która jako żywo Wyborczą nie jest. Do tego doszło jedno zdanie z Wyborczej i już obraz dopełnił się. Tylko jaki obraz? Gdzie są te tony cytatów?
Redaktor Świechowski w odpowiedzi na zarzut napisał mi, że owe cytaty umieścił w kontekście wypowiedzi samego Maleszki, który twierdził, że o lustracji nie pisał. Gniewko Świechowski więc po dociekliwym śledztwie ustalił, że Lesław Maleszka kłamał. Ten sam Lesław Maleszka, który przed 20-parę lat okłamywał kolegów. Ów Maleszka skłamał raz jeszcze. A to ci nowina! Tylko czemu Gniewko pisze o tym w artykule o kłamstwach Wyborczej?
Lecz to nie koniec cytatów, dalej Gniewko cytuje Bronisława Wildsteina, który twierdzi, że Michnik wiedział dużo wcześniej o agenturalności Maleszki. Michnik miał o tym wspomnieć w rozmowie z Wildsteinem w 1997 roku. Lecz skąd pewność, że Wildstein mówi prawdę? Skąd pewność, że nie nagina faktów?
W innym miejscu Wildstein mówi, że ktoś mu powiedział, że temu komuś powiedział, że młody fotograf w Wyborczej widział Maleszkę, rozchwytywanego przez dziennikarzy Wyborczej. Czy ktoś przedstawia jakieś dowody? Składa fakty? Nie.
Wszyscy walą na ślepo. ( woyzeck - prawicowiec sensowny, od tygodnia pisze tylko o Maleszce - non stop ) W te Czerskie Pandemonium. Walą, ile sił starczy. Tylko, co będzie gdy zabraknie energii? Czy znajdzie się kolejny agent?
fot. ELEM ( ...więcej )
Komentarze