Niedawno przeczytałem sobie na salonie wpis Marka Migalskiego o pani europoseł Senyszyn. Tam padło takie stwierdzenie:
Trochę ostrzej zrobiło się tuż przed lądowaniem, bowiem zeszliśmy na temat aborcji. W tej materii jestem prawdziwym ortodoksem, a pani poseł – jak powszechnie wiadomo – „na abarot”. Ale okazało się, że pani Senyszyn nie jest zwolenniczką aborcji, a jedynie prawa do niej.
Dziwne. Jeśli już te dwie sprawy rozróżnić to, to moje doświadczenie pokazuje mi, że zwolenników prawa do aborcji jest na pęczki, ale zwolenników aborcji, szukać ze świecą. Dlaczego? Taboo? Jednak ?
centroprawicowiec, przyrodnik, tępiciel kaczyzmu, miłośnik Stefana Niesiołowskiego, homofob, wielokrotny ojciec
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości