Niektórzy mogą powiedzieć, że zestawienie tragedii smoleńskiej i śmierci chłopczyka z Cieszyna to głupota. Niemniej, rzeczą która jest porównywalna w tych zdarzeniach, to żal i ból jaki człowiek osobiście przeżywa słysząc o tych zdarzeniach. Czuje go wtedy, gdy próbuje sobie zadać pytania: co on czuł w chwili śmierci? czy nie cierpiał? czy na tamtym świecie będzie mu lepiej?
Gdy porównuję moje odczucia względem ogólonarodowego lamentu po śmierci Prezydenta i pasażerów Tu-154 ze śmiercią bezimiennego małego dziecka, muszę przyznać, że tragedia smoleńska wydaje się być mi zupełnie obojętna. Nie dlatego, że nie współczuję, raczej dlatego, że tak źle się czuję z tym, że N.N z Cieszyna zginął jakąś niegodną, tajemniczą śmiercią, że zapewne zaznał cierpienia, któremu nie był nic winien. Nie potrafię sobie tego nawet wyobrazić. Nie potrafi sobie tego wyobrazić nikt, kto nie spędza wielu godzin na zabawie z własnymi dziećmi będącymi w wieku N. N.. A przecież takich N.N., cierpiących i odrzuconych jest przecież wokół nas wiele.
Tragedia Smoleńska nie niesie ze sobą dla zwykłych zjadaczy chleba żadnego przesłania. Było, minęło, panowie na górze się przetasowali. Naród łzy uronił, wieko od trumny zatrzaśnięto, miesiąc wspomnień i dalej wszystko po staremu. Śmierć N. N. nakazuje nam bacznie szukać wokół siebie krzywdy jakie obce nam małe dzieci mogą doświadczać od złych rodziców i opiekunów.
Mam nadzieję, że chłopczyk N. N. zaznał choć kilka chwil szczęśliwych w życiu. Mam nadzieję, że doświadczy życia wiecznego i szczęścia.

centroprawicowiec, przyrodnik, tępiciel kaczyzmu, miłośnik Stefana Niesiołowskiego, homofob, wielokrotny ojciec
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości